Ewa Minge o instytucji Kościoła, podejściu wiernych i sprawie kardynała Dziwisza

Projektantka Ewa Minge, która od lat głośno mówi na temat swojego uduchowienia, tłumaczy, gdzie jej zdaniem wierni popełniają błąd. - Nic dziwnego, że czują ogromne rozczarowanie - podkreśla w rozmowie z WP Kobieta.

Ewa Minge
Ewa Minge
Źródło zdjęć: © ONS
Klaudia Stabach

17.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 10:26

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Nie milkną echa dokumentu "Don Stanislao" oraz raportu watykańskiego ws. byłego kardynała Theodore McCarricka. Z najnowszego sondażu IBRiS dla Wirtualnej Polski wynika, że Polacy nie wierzą w to, że Kościół w Polsce może wyjaśnić problem pedofilii i jej ukrywania. Negatywny pogląd na ten temat ma 65,1 proc. badanych: 20,7 proc. wybrało opcję "raczej nie", a 44,4 proc. "zdecydowanie nie".

Klaudia Stabach, WP Kobieta: Polacy zaczęli ostatnio głośno mówić na temat Kościoła i dopuszczać do świadomości myśl, że istnieją księża, którzy czynią zło. Jak pani zareagowała na te ostatnie doniesienia?

Ewa Minge, projektantka: Nie byłam przesadnie zaskoczona. Te informacje nie sprawią, że nagle odsunę się od Boga, ale też nie uważam, że należy ślepo bronić kardynała Dziwisza, tylko dlatego, że jest wysoko postawionym duchowym, który służył papieżowi. Tutaj potrzebne jest rzetelne śledztwo, które wykaże, kto zawinił i czy faktycznie zawinił. Dzisiaj bardzo łatwo jest kogoś oskarżyć, zszargać mu dobre imię, dlatego najpierw trzeba dopuścić go do głosu, sprawdzić wszystkie możliwości i wtedy wydać ewentualny wyrok, sprawiedliwy.

Kto miałby się tym zająć? Komisja watykańska?

Śledztwo powinno trafić do prokuratury. Jeśli ci księża dopuścili się wykorzystywania seksualnego bądź brali udział w ukrywaniu przestępstw, to powinni być srogo ukarani. 

Wtedy niewątpliwie jeszcze więcej osób odwróci się od Kościoła.

Każdy, kto prawdziwie wierzy, nie odwrócić się od Boga. Instytucja Kościoła to zupełnie odrębna sprawa. Ludzie byli zbyt ślepo wpatrzeni w księży. Traktowali ich jako istoty wyjątkowe, które są zesłane przez Boga. Nic dziwnego, że czują ogromne rozczarowanie, gdy dociera do nich, że niektórzy z nich grzeszą bardziej niż oni sami. Ja nie czuję się rozczarowana, bo traktuję duchowieństwo jako zawód. To są tacy sami ludzie jak my wszyscy. Zwyczajni śmiertelnicy, z tym wyjątkiem, że ich praca wiąże się z koniecznością życia według ścisłych reguł, które w mojej subiektywnej ocenie niekoniecznie są właściwe.

Ma pani na myśli celibat?

Tak, między innymi. Zniesienie celibatu sprawiłoby, że o wiele więcej dobrych, światłych i tolerancyjnych ludzi chciałoby zostać księdzem. Ich postawa w życiu codziennym mogłaby być idealną teorią w praktyce, jak powinien żyć człowiek bliski Bogu. Ponadto, uważam, że do posługi powinny zostać dopuszczone kobiety. Kościół miałby szansę wydostać się ze sztywnych ram, które zaczynają pomału uwierać wiernych.

Mam wrażenie, że duchowni nie chcą zmian i wolą wzmacniać w wiernych bogobojną postawę, która wiąże się z przywiązaniem do tych ram.

To doprowadziło do wielu absurdalnych sytuacji. Znam księdza, który już kilkanaście lat temu próbował trochę zmodyfikować praktykowanie wiary. Jednym z jego pomysłów było skrócenie czasu nabożeństw, w których brały udział dzieci. Ksiądz wychodził z założenia, że 35 minut wystarczy, bo i tak dłużej dzieci nie potrafią się skupić, a ponadto prowadził je w humorystycznym tonie. Gdy rodzice się o tym dowiedzieli, to zaczęli składać na niego skargi. Dokładnie taka sama sytuacja powtórzyła się w jego kolejnej parafii. 

Co pomogłoby zmienić podejście wiernych? 

Powinniśmy bardziej świadomie podchodzić do wiary, a nie tylko klepać modlitwy. Więcej wiary w Boga czynem jak słowem. Ja jestem osobą wierząca i moja wiara to przestudiowanie wielu ksiąg i świadectw, ale jednocześnie nie wyobrażam sobie, żeby iść do konfesjonału i spowiadać się jakiejś obcej osobie. Nie dlatego, że wstydzę się swoich czynów, tylko dlatego, że to nie ma dla mnie większego sensu.

Ksiądz wysłuchuje, później każe odmówić kilka paciorków i popuka w drewno. I co? Już ? Grzechy ciężkie zostały odpuszczone? Nic, tylko grzeszyć. Wiem, że niektórym spada wtedy przysłowiowy kamień z serca, ale czy to rzeczywiście sprawia, że możemy czuć się oczyszczeni? Ja staram się każde swoje złe zachowanie wynagrodzić dobrym – pomóc komuś, zatroszczyć się o coś. Zrównoważyć tego złego, który siedzi po trosze w każdym z nas. 

Obawiam się, że nie wszyscy tak potrafią. Wierni często potrzebują przewodnika. Kogoś, kto będzie ich prowadził i rozliczał.

Moim zdaniem ksiądz powinien być dla wiernych kimś w rodzaju darmowego duchowego psychologa. Tak, aby ludzie mogli otworzyć się przed nim, opowiedzieć o swoich strapieniach i dostać wskazówki, a nie reprymendy. Wierni powinni być bardziej samodzielni w rozróżnianiu dobra i zła, ale to kwestia nauki etyki.

Teraz żyjemy w bardzo specyficznych i trudnych czasach. Mam na myśli nie tylko pandemię, ale również media społecznościowe, które mocno wpływają na nasze zachowania. Każdemu z nas przydałaby się większa refleksja nad życiem i w tym mogliby nam pomóc właściwi księża, tacy, których wykształcenie nie byłoby związane tylko z Bogiem, ale i człowiekiem. Bo jak zbliżyć tych dwoje, kiedy studiuje się tylko jedną stronę i nakazuje jej ślepo wierzyć. 

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (368)