Ewelina Ślotała: Żony boją się, że opisałam relacje ich mężów z kochankami
- Pierwsza książka była skandalem, lecz ta druga, która niedługo będzie miała swoją premierę, stwarza pewien popłoch w towarzystwie. Wszystkie żony się boją, że opisałam relacje ich mężów z kochankami. Temat jest bardzo niewygodny - mówi Ewelina Ślotała, autorka książki "Kochanki Konstancina".
Marta Kosakowska, Wirtualna Polska: Ostatnio rozmawiałyśmy we wrześniu zeszłego roku przy okazji premiery "Żon Konstancina", w której obnażyła pani kulisy życia polskich elit. Dostało się pani w środowisku za tę książkę?
Ewelina Ślotała, pisarka: Przyznaję, że początkowo były próby zablokowania publikacji książki. Pod względem prawnym wszystko było w porządku, więc sprawa rozeszła się po kościach. Mimo to ze względu na anonimowe pogróżki, w których grożono mi śmiercią, rozważam zatrudnienie ochrony, ponieważ w "Kochankach Konstancina" uderzam już nie tylko w elitę, ale również opisuje mafię, z którą ci ludzie są związani.
Pierwsza książka została dobrze odebrana przez tytułowe żony Konstancina, z którymi wciąż mam kontakt, bo odwozimy dzieci do tych samych szkół. Nie była skandalem, lecz ta druga, która niedługo będzie miała swoją premierę, stwarza pewien popłoch w towarzystwie. Wszystkie żony się boją, że opisałam relacje ich mężów z kochankami. Temat jest bardzo niewygodny.
Książka jest napisana w pierwszej osobie. Kim jest narratorka?
Ze względów prawnych jest to postać fikcyjna. Jednak wszystkie bohaterki "Kochanek Konstancina", choć nieco zmienione na potrzeby książki, mają swoje pierwowzory w rzeczywistości. One naprawdę żyją w Konstancinie i Wilanowie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Osoby ze środowiska rozpoznają siebie lub swoich znajomych?
Myślę, że sporo z nich odnajdzie się w tej książce.
"W Konstancinie wśród samców krąży taki żart: – Dlaczego mąż może wszystko? Bo jego żona chce mieć jeszcze więcej". Pierwsza książka była o żonach, które często są ofiarami przemocy. Pani zdaniem, życie w luksusie jest tego warte?
Tu nie chodzi luksusowe torebki i inne dobra luksusowe, tylko o status społeczny. Te wszystkie rodziny mają dwoje lub troje dzieci, które chodzą do prywatnych szkół, w których czesne bywa na poziomie 15 tys. za miesiąc. A zatem, mając trójkę dzieci, to ogromny wydatek. Jeśli żona odejdzie, rezygnując z takiego życia, również dzieci na tym stracą.
W jaki sposób?
Kobieta z dziećmi będzie musiała wyprowadzić się z luksusowej wilii do mieszkania. Dostanie 5 tys. alimentów, stare auto po pracowniku, a dzieci zamienią szkołę prywatną na publiczną. Pamiętajmy, że to są dzieci, które dorastały w bogactwie. Są przyzwyczajone do pewnego poziomu życia. Kiedy ich matka "będzie podskakiwać", stracą to. A co gorsza, ojciec nastawi dzieci przeciwko niej, więc będą miały żal do matki, że to przez nią straciły dostatnie życie. Dlatego matki poświęcają się nie dla luksusowych torebek, ale często dla dobra dzieci.
Będąc przy temacie torebek. Pisze pani, że mężowie z Konstancina często traktują dobra luksusowe, a nawet nieruchomości, jako zapłatę za przemoc fizyczną, której dopuszczają się wobec żon. Każdy uraz fizyczny ma swoją cenę. Im jest gorszy, tym wyższą.
Zasada jest prosta: narozrabiałeś - płacisz. Często dochodzi do wymiany. Żona przedstawia wyniku obdukcji lekarskiej, za którą dostaje inny "papierek", np. umowę zakupu samochodu lub mieszkania. To jest jedna wielka gra, w której wygrywa ten, kto jest bardziej cwany.
Kobiety gromadzą tzw. haki, np. w postaci zdjęć lub nagrań.
To jest pewien taniec, w którym tańczą dwie osoby. Panowie sprytnie ukrywają pieniądze na zagranicznych kontach, a panie gromadzą dowody przeciwko nim, żeby w sytuacji rozstania, nie zostać na lodzie.
W tej grze często wygranymi są kochanki, które dostają "wynagrodzenie" - mieszkania, samochody czy wspominane torebki.
Tak, bo kochanki z założenia są milsze od żon. Żona musi się napracować: ogarniać dom, dzieci itp. Często bywa zmęczona, sfrustrowana, a przez to niemiła. Natomiast kochanka musi być tylko miła, uśmiechnięta, dyskretna i zawsze dyspozycyjna. Wtedy może liczyć na duże prezenty.
Ktoś mógłby powiedzieć, że w zasadzie to kochanka ma lepiej od żony.
Coś w tym jest, bo bywa tak, że ona – w sytuacji rozstania – zostaje bez niczego albo z długami męża. Natomiast kochanka nie ma takich problemów. Jeśli jest sprytna i gromadziła prezenty, zawsze może je sprzedać. A do czasu rozstania żyje w luksusie, korzysta z luksusowych wakacji, jada w najlepszych restauracjach itd.
Jak wynika z pani książki, kochanki Konstancina to nierzadko znane influencerki z ogromną liczbą obserwujących na Instagramie.
Dla wielu bogatych mężczyzna Instagram stał się platformą do wyszukiwania dziewczyn. Panowie przeglądają go niczym portfolio, z którego wybierają nowe kochanki. Natomiast dziewczyny, które są atrakcyjne, zadbane i "zrobione", same wybierają. To rodzaj licytacji: kto da więcej, z tym ona będzie się spotykać.
To rodzaj gry nie na dwóch, ale na trzech frontach. Ale kochanki bywają też dla żon "przydatne".
Tak, pozwolę sobie zacytować fragment książki: "Tuż przed snem wypompowana żona w duchu cieszy się, że przyrodzeniem jej męża tak czule zajęła się inna pani. Kolejny obowiązek odhaczony, nieważne czyimi rączkami". Jedna ze znajomych powiedziała mi wprost, że cieszy się, kiedy mąż wraca w nocy i śpi w gabinecie, a nie w sypialni, bo ona ma wtedy święty spokój.
To wszystko brzmi jak scenariusz brazylijskiej telenoweli.
Dlatego piszę o tym książki, bo chcę, żeby świat zobaczył, co dzieje się za kulisami życia elit, które często wydaje się idealne. Pracuję też nad ekranizacją pierwszej książki. Zaczęliśmy pracę nad scenariuszem, który będę współtworzyć. Wiosną przyszłego roku zaczynamy produkcję. Na razie nie mogę zdradzić więcej szczegółów.
Wynotowałam sobie takie zdanie: "Wszystkie chciałyśmy być kochane, a zostałyśmy wyru*****". To puenta pani książek?
Trochę tak, bo zaczynając od żon, które przecież chciały stworzyć dom i rodzinę, przez kochanki, które przez większość czasu są manipulowane, słyszą, że mężczyzna zostawi dla nich żonę. Aż do tego, że wpływowy mężczyzna często obiecuje kochance, że pomoże jej załatwić pracę, spłacić długi, opłacić czesne na studiach. Panowie kręcą kobietami, jak sobie wymyślą.
Były "Żony Konstancina", teraz przyszła pora na "Kochanki Konstancina". Tytuły pani książek wydają się nawiązywać do popularnego w latach 90. polskiego serialu "Matki, żony i kochanki", czy trzecia część będzie nosić tytuł "Matki Konstancina"?
Tego nie mogę zdradzić, bo wydawca mi zabronił. Na razie skupmy się na książce o kochankach, która jest mocniejsza i bardziej skandalizująca niż poprzednia. Przypłaciłam ją już stresem i szpitalem. Odbiło się to na moim zdrowiu. Mimo terapii, którą przeszłam, mocno przeżywałam, pisząc ją, wspominając różne wydarzenia.
Nie boi się pani, że pranie brudów konstancińskich elit, przypłaci pani kontaktami zawodowymi i towarzyskimi?
Zawodowo wychodzi mi to na dobre, bo zaczynam pracę nad ekranizacją. Natomiast towarzysko chyba nic mi nie grozi, bo opisywane osoby nie są już w moim życiu.
Rozmawiała Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl