Faux pas w trakcie pracy zdalnej zdarza się każdemu. Dr Irena Kamińska-Radomska wyjaśnia, jak z niego wybrnąć
Niewyłączony mikrofon, domownik w piżamie na drugim planie - to problem wielu Polaków w 2020 roku. Praca zdalna napędziła wstydu niejednemu. Dr Irena Kamińska-Radomska wyjaśniła, jak wyjść z twarzą z krępujących sytuacji.
20.04.2020 | aktual.: 20.04.2020 17:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Cofnijmy się w czasie. Jest 2017 rok, oglądamy wiadomości na kanale BBC. Prof. Robert Kelly, ekspert od spraw koreańskich, komentuje wprost ze swojego domu impeachment prezydent Korei Południowej Park Geun-hye. Przygotowany do swojego wystąpienia siedzi pod krawatem w domowym gabinecie. Pełen profesjonalizm.
I nagle drzwi za nim się otwierają. Wesołym krokiem do gabinetu wchodzi kilkuletnia córka, a chwilę później w chodziku wsuwa się młodszy syn. Później wbiega przerażona żona, żeby zabrać dzieci z kadru. Robert Kelly nie mógł wyprosić najmłodszych domowników samodzielnie, ponieważ widzowie dowiedzieliby się, że ma na sobie dres.
W 2020 roku każdy z nas jest jak Kelly. Studenci na wykładach online, pracownicy na home office, a nawet dzieci w trakcie e-learningu. Czasem jest za późno, żeby uniknąć wpadki. Grunt, żeby wyjść z niej z twarzą.
Zobacz także: SIŁACZKI – program Klaudii Stabach. Sezon 2 odc. 1. Historie inspirujących kobiet
Mikrofon, który miał być wyciszony
Hania Kamińska odpłynęła w trakcie wykładu online. Pomimo obecnej sytuacji, pogoda za oknem coraz bardziej przywodzi na myśl wakacje. Nic dziwnego, że kiedy zobaczyła reklamę strojów kąpielowych, postanowiła sprawdzić, co będzie modne w tym sezonie. Okazało się, że niejeden model wpadł jej w oko, jednak ich cena znacznie przewyższała jej budżet.
– Zaczęłam do siebie gadać, że zaje...te, ale mnie nie stać i po chwili dostałam pełno wiadomości, żeby wyłączyć mikrofon – mówi.
Wcześniej miała wyłączony mikrofon, ale w trakcie wykładu rozładował jej się telefon. Gdy włączyła go ponowie i uruchomiła aplikację, zapomniała, że musi jeszcze raz go wyciszyć. Jakby tego było mało, w tle do jej westchnień nad kostiumami słychać było włączony telewizor. I niestety nie oglądała wiadomości, a program MTV "Ex na plaży".
Dodaje, że koledzy podkreślali, że nie słychać wykładowcy, tylko ją. Szybko wyłączyła mikrofon i chciała zapaść się pod ziemię. Prowadzący zajęcia nie odniósł się do jej wpadki i niewzruszenie kontynuował wykład. Oboje postanowili udawać, że nic się nie wydarzyło.
Mikrofon spłatał figla niejednej osobie. Podobną historią podzieliła się ze mną Justyna. Szkoła policealna, w której się uczy, również prowadzi lekcje online. W trakcie jednej z nich Justyna bawiła się z psami, słuchając jednym uchem tego, co mówi nauczycielka. Jako że była daleko od telefonu, krzyknęła do partnera: "Daj głośniej ten telefon, bo nie słyszę tego pier...enia".
Zanim zdążył zareagować na jej prośbę, odpowiedziała nauczycielka. "Pani Justyno, niech pani wyłączy głośnik, to nie będzie pani słuchać pier...enia" – usłyszała. – Wydukałam tylko "przepraszam". Pani się zaśmiała i kontynuowała jakby nigdy nic – opowiada. Do tej pory jest jej wstyd.
Paweł natomiast podpadł pracodawcy. W trakcie telekonferencji zadzwoniła do niego mama. Rozmawiał z nią w najlepsze, opowiadając o problemach, które pojawiły się w jego życiu przez pandemię, a także o innych źródłach utrzymania, które miał poza pracą w korporacji. Podobnie jak Justyna i Hania, myślał, że jego mikrofon jest wyciszony. Jednak dopiero, gdy zaczął trząść się nad kotem, który wskoczył na klawiaturę, zauważył, że to dyrektor go wyciszył. Do tej pory nie wie, w którym momencie. Koleżanki zapewniają, że niewiele słyszały. Cały czas ma nadzieję, że mówią prawdę.
Zobacz także
Dziecko na wideokonferencji
Była 9:00 rano, kiedy Magda, która jest kierownikiem kontraktu, połączyła się ze swoim zespołem. Tego dnia miała rozmowę na temat wypuszczenia do klienta jednej z kluczowych ofert. Omawiała szczegółowo jej zakres, współpracownicy wnosili uwagi, prezesi zadawali pytania.
– Zarząd zaczął serię pytań, czy zostawić marżę, a zmniejszyć koszt pracochłonności, gdzie ewentualnie możemy zaoszczędzić na dostawach, więc produkowałam się, że rusztowania mamy policzone na wyrost i tu możemy trochę zdjąć, ale na robociźnie absolutnie nie… i tak produkuję się do nich, próbując wszystko ubrać w mój uśmiech nr 58, aż nagle usłyszałam zza swoich pleców szum – wspomina.
Do pokoju wbiegł jej synek. Kiedy Magda odwróciła się, żeby wygonić go do taty, jednocześnie przepraszając cały zespół po drugiej stronie, usłyszała: "mamo, kupa". Z twarzą pokerzysty przeprosiła po raz drugi i wszystko szło gładko, bo usłyszała nawet z drugiej strony rozbawione głosy prezesów, że oczywiście to sprawa niecierpiąca zwłoki i że rozumieją. Poczuła się pewnie, więc wstała, żeby zaprowadzić syna do męża. Kilka kroków później przypomniała sobie, że przecież do konferencji przygotowała się tylko w połowie, tzn. nadal miała na sobie dół od piżamy. Uświadomił jej to głośny śmiech współpracowników.
– Wróciłam z piwonią na twarzy i kontynuowałam rozmowę. Po prostu dałam im chwilę na przemyślenie moich propozycji. Docenili to, bo większość sugestii przeszła – wspomina.
Dzieci niejednemu rodzicowi dały w kość w trakcie pracy zdalnej. Jednak nie wszyscy mieli to szczęście, że współpracownicy osobiście poznali najmłodszych członków rodziny. Mąż Ani znalazł się w tym wąskim gronie. W trakcie wideokonferencji musiał skorzystać z toalety. Odszedł od komputera, jednak kiedy zamknął za sobą drzwi WC, poprosił żonę, żeby sprawdziła, co robi ich syn, bo wydaje mu się, że poszedł do pokoju, a jest włączone wideo.
– No to lecę zapobiec katastrofie – wspomina Ania. Gdy weszła do pokoju, zobaczyła następującą scenę: ich syn macha do siebie na ekranie i tłumaczy współpracownikom męża, że tata "jest na kibelku". – Jak już przestałam się dusić ze śmiechu, wytłumaczyłam Antkowi, że to jest praca taty i nie może wchodzić do pokoju w jej trakcie. Mniej więcej od tamtej pory nie było wpadek – wyjaśnia.
Co robić w trakcie wpadki podczas pracy zdalnej?
Ekspertka od savoir-vivre dr Irena Kamińska-Radomska wyjaśnia, że niezależnie od sytuacji powinno się być grzecznym i eleganckim, aby unikać tego typu wpadek. Na swoich wykładach zawsze podkreśla, że etykieta to wyrażanie szacunku do innych, ale też do siebie.
– Jeżeli jestem sama w domu, to też chcę dobrze wyglądać, żebym się po prostu dobrze czuła – mówi. W ten sposób można zapobiec m.in. niezręcznościom wynikającym z nieodpowiedniego lub połowicznego ubioru w trakcie rozmowy.
Jeśli jednak nie uda się zapobiec faux pas, dr Kamińska-Radomska sugeruje, żeby nie udawać, że nic się nie stało, a przede wszystkim przeprosić. Następnie, gdy sytuacja tego wymaga, należy wytłumaczyć, dlaczego gafa miała miejsce i zręcznie powrócić do spraw zasadniczych, żeby wpadka nie pozostała w głowach odbiorców.
– Jak mówi prof. Marek Tokarz, ludzie za bardzo się sobą przejmują i jeśli ktoś popełnia faux pas, to mu się wydaje, że będzie pamiętane przez wiele, wiele miesięcy albo lat. Każdy raczej zajmuje się sobą, więc nie ma co się za bardzo przejmować. Trzeba wyciągnąć wnioski i załagodzić sprawę – podkreśla.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl