Blisko ludziMama na home office. "Sama sobie współczuję"

Mama na home office. "Sama sobie współczuję"

Dziś mija siódmy dzień mojej zdalnej pracy. Dzielnie radzę sobie w codziennych, zawodowych obowiązkach i organizowaniu zabaw dla mojej 3-letniej córki. Do tego inne prace domowe. Co mogę powiedzieć? Jest bardzo ciężko, z utęsknieniem czekam aż wrócę do biura i stwierdzam: sama sobie współczuję.

Mama na home office. "Sama sobie współczuję"
Źródło zdjęć: © Pixabay
Aleksandra Sokołowska

Jednych home office ucieszyło, inni są przygnębieni dlatego, że muszą pracować z domu. Z różnych przyczyn: nie lubią samotności, wolą pracę z ludźmi lub po prostu siedzenie w domu już im się znudziło. Co w takiej sytuacji powie matka z dzieckiem lub, o zgrozo, z dziećmi? Zamknięta w domu, nawet z pomocą męża, babci czy dziadka ma poważny problem, żeby skupić się na obowiązkach. Wydaje się, że to oczywiste. A realia są po prostu przygnębiająco-rozśmieszające.

Jak wygląda mój dzień pracy z córką na pokładzie? Na pewno jest śmiesznie. Raz zabawnie, raz nerwowo. 3-latek ma różne ciekawe pomysły, z pewnością potwierdzą to inne mamy. I tak codziennie jakieś nowe atrakcje. Szkody w domu też.

Firanka pomalowana flamastrem, artystyczna praca kredką świecową na ścianie… to tylko "lajtowe" przykłady i psoty mojej córki. Ciekawie zaczyna się robić, jak upiera się, żeby wykąpać lalkę Klarę w sedesie. Albo jeździ po domu na swoim rowerku, oczywiście z prędkością małej wyścigówki. Moje oczy krążą dookoła głowy, uszy bolą od płaczu spowodowanego pewnymi zakazami w trosce o bezpieczeństwo dziecka. Mętlik w mojej głowie pojawia się teraz tak często, a uczucie bezradności podpowiada: trzeba to przetrwać, innego wyjścia przecież nie ma!

"Mamy! Ciekawa jestem, jak to wygląda u was: dzień z życia na home office. Ja mam prawie 3-letnią córkę, pracuje codziennie i... jest ciężko, bo serio, nie da rady. Przedszkole przesyła propozycje zabaw, ale życie jest życiem i nie zawsze uda się to wykonać. Jak jest u was?" – zapytałam z ciekawości na facebookowej grupie dla mam. I chociaż poczytałam sobie śmieszne historie. Niektóre rozbawiły mnie do łez, inne trochę przeraziły.

Jedna z mam napisała: "Ciężko jest. Ja mam dwójkę na stanie. Dziś było grane bicie się tłuczkiem do mięsa, także ten... Dobrze, że nie musiałam jechać na SOR". Inna relacjonuje: "Dzień 4. Kupiliśmy nowy stolik w Ikei, bo trudno nawet opisać, co było na starym. Moment jak przykładam słuchawkę do ucha, rozpoczyna 3 wojnę światową (trójka dzieci). Żywią się głównie kanapkami z majonezem, serwuje je najstarsza (5,5 roku) dwóm młodszym". Czy to nie jest urocze? Myślę, że ta mama ma niezły ubaw. I głowę kwadratową zarazem.

Jasno sprawę postawiła inna mama. "Mam na stanie trójkę dzieci. 7 lat, 3 lata i prawie pół roku. Takiego hardcore nie miałam NIGDY. Jedyne co mnie ratuje to to, że mieszkam w domu, mam ogród, plac zabaw, więc dzieci na jakiś czas są zajęte, bo inaczej wieczna walka między nimi. Bicie się, drapanie, szczypanie. Jest ciężko i nie wiem, jak długo mój mózg to jeszcze wytrzyma" – opowiada.

Kolejna pisze: "Pójdę do wariatkowa. Przysięgam. Moja 3,5-latka to jest złoto w porównaniu do 7-latki. Starsza zdążyła ukraść słodycze ze sklepu (pod opieką dziadka), rozbić głowę siostrze (krew się lała), wyciągnąć plakatówki i wymazać siebie, siostrę i pół mieszkania, zawiązała sobie też pętlę na szyi i kazała się młodej ciągnąć. Dobrze, że jednak muszę być trochę w pracy, bo bym ześwirowała" – podsumowała.

Nie jestem sama, o tyle dobrze

Przeczytałam wszystkie komentarze moich bratnich dusz, a było ich ponad 70. I trochę podniosło mnie to na duchu. Nie tylko ja mam tak trudne warunki pracy, nie tylko ja mam tonę wątpliwości, co zrobić, jak kreatywne zabawy jeszcze wymyślić, żeby mieć 10 minut i w ciszy pracować. Potwierdza się tym samym utarte w społeczeństwie przekonanie, że każda mama to bohaterka. I to jaka! Wydaje mi się, że dopiero teraz nabiera to pełnego znaczenia.

Ja mam jedną córkę, ale ona uwielbia zabawy właśnie ze mną. Mąż też pracuje zdalnie, odwiedza nas babcia, której bardzo, bardzo, ale to bardzo dziękuję! Problem tylko w tym, że córka upiera się, że musi czas spędzać ze mną. W zasadzie to jest moim cieniem. Bardzo polubiła też mój laptop i non stop próbuje się do niego dostać. – Czy też mogę poklikać? – mam wrażenie, że taką słodką prośbę słyszę milion razy dziennie. Codzienną pracę i organizowanie czasu wolnego córce mogę porównać chyba tylko do jednego: czuję się jak w parku rozrywki. Chwile radości przeplatają się ze strachem i zwątpieniem.

I tak myślę, jakie my mamy jesteśmy silne, jakie wielozadaniowe. Ba! Jakie nasz pracodawca ma szczęście, że zatrudnia takie wszechstronne kobiety. Pełne poświęcenia, które przecież muszą kochać swoją pracę. Takie zaangażowanie nie zdarza się dziś często.

Gdyby były wątpliwości

P.S. Jeśli przyjdzie komuś do głowy zapytać, dlaczego nie wezmę wolnego i nie poświęcę tego czasu na wspólne zabawy, gotowanie, czytanie bajek i malowanie farbkami, od razu odpowiadam. Nie każdy ma taką możliwość. Nie ma urlopu do wykorzystania, odpowiedniej umowy czy po prostu nie chcę zostawiać swojego pracodawcy w trudnym momencie. A właśnie wszyscy się w nim znaleźliśmy. Dlatego współczujmy sobie nawzajem i popatrzmy na siebie z wyrozumiałością. Jako współpracownicy, rodzice, mamy. Bo dobre słowo jest teraz na wagę złota.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

home officepraca zdalnakoronawirus kwarantanna

Wybrane dla Ciebie