Jego przebój nuciła cała Polska. Oto jak mówił o swojej żonie
18.09.2024 20:15, aktual.: 18.09.2024 21:48
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W wieku 76 lat zmarł Felicjan Andrzejczak. Wokalista przegrał walkę z chorobą. Artysta był mężem Jadwigi Andrzejczak przez 56 lat. Taka miłość nie zdarza się często. - Moja żona jest moją największą przyjaciółką - podkreślił piosenkarz w jednym z wywiadów.
18 września 2024 roku odszedł dawny wokalista "Budki Suflera" Felicjan Andrzejczak. Wiadomość została podana do wiadomości publicznej dzień później. Smutne wieści przekazał za pośrednictwem mediów społecznościowych Krzysztof Cugowski. Informację w rozmowie z Pudelkiem potwierdził manager artysty.
Dla Felicjana Andrzejczaka najważniejsza była rodzina. Wokalista zawsze też podkreślał, jak istotną rolę w jego życiu odgrywa żona. - Wsparcie żony pomogło przetrwać niejedną burzę - mówił artysta, cytowany przez serwis "Co za tydzień".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zaśpiewał utwór, który stał się hitem. Tak mówił o swoim sukcesie
Chyba każdy wielbiciel polskiej muzyki potrafi zanucić piosenkę "Jolka, Jolka, pamiętasz". To właśnie ten utwór sprawił, że Felicjan Andrzejczak szybko zdobył rozgłos. Pytany o ten sukces, odpowiadał wprost.
- Tą właściwą odpowiedzią jest miłość. Miłość nieidealna, trudna i skazana na niepowodzenie. Ale to ona na koniec obroniła ten utwór - wyznał podczas wywiadu dla "Co za tydzień".
Artysta przez kilkadziesiąt lat poświęcał się muzyce. Nigdy nie ukrywał, że jest wdzięczny żonie za wyrozumiałość oraz wsparcie.
- Całe moje artystyczne życie zawdzięczam Jadzi. To ona wypchnęła mnie do Warszawy, gdy nasze dzieciaki były malutkie. Jedź, powiedziała, realizuj swoje marzenia. Rzuciłem robotę w szkole, pojechałem do teatru Na Targówku, a potem wszystko już poszło z górki - podkreślił w rozmowie z "Gazetą Lubelską".
Trwa głosowanie w plebiscycie #Wszechmocne. Kliknij w baner poniżej, by oddać głos na swoją Wszechmocną!
Miłość od pierwszego wejrzenia
Felicjan Andrzejczak przyszłą żonę poznał na domówce. Okazało się, że z Jadwigą miał wspólnych znajomych. Pomiędzy dwójką od razu zaiskrzyło. - Była piękna, wesoła, lubiła żarty. Od razu wpadła mi w oko. I taka została do dziś - wyznał dla "Gazety Lubuskiej".
Małżeństwo doczekało się córki oraz syna. Przetrwało 56 lat. - Dla mnie rodzina jest najważniejsza. Wsparcie żony pomogło przetrwać niejedną burzę. W związku trzeba sobie ufać i wzajemnie się szanować. Oczywiście nie może zabraknąć miłości - podkreślił w trakcie jednego z wywiadów piosenkarz.
W rozmowie z "Super Expressem" wyjawił natomiast, że to żona Jadwiga była "motorem, który zawsze pomagał, dopingował".
- Gdyby mi żona powiedziała na początku mojej przygody z muzyką "nie", to bym tego zawodu nie uprawiał. To moja małżonka powiedziała: "Jedź, spróbuj. Jak będzie, zobaczymy". To się nazywa prawdziwa miłość" - mówił artysta.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl