Gawliński: Święta z najbliższymi nieważne gdzie, zawsze są wspaniałe
- Granie w sieci mnie nie kusi. Dla mnie koncert to wymiana energii z publicznością, a w internecie tego nie ma. Lubię widzieć, do kogo śpiewam, lubię spojrzeć w oczy, poczuć publiczność – mówi nam Robert Gawliński, lider zespołu Wilki. Specjalnie dla WP Kobieta opowiada o życiu w Grecji, o świętach i o tym, czy pracuje nad nową płytą.
28.12.2020 | aktual.: 03.03.2022 00:49
Kasia Niewiadomska, WP Kobieta: Od kilku miesięcy wraz z żoną mieszkasz w Grecji, gdzie czekasz na zakończenie pandemii. Święta Bożego Narodzenia też tam spędziliście. Jakie one były?
Robert Gawliński: W Wigilię przyjechali do nas nasi synowie, więc było wspaniale. Bardzo się za nimi z Moniką stęskniliśmy. Synowie, zanim przylecieli do nas do Grecji, musieli przed wylotem zrobić test na koronawirusa.
U obu był negatywny. Drugi test wykonano im już na lotnisku w Atenach. Też był negatywny, ale i tak czekała ich jeszcze trzydniowa kwarantanna. Najważniejsze, że obaj są z nami.
Wigilia, choć w Grecji była tradycyjna, to z elementami lokalnymi. Nie wszystkie polskie produkty są tu dostępne, więc Monika musiała się wykazać niezłą kreatywnością, by przyrządzić tradycyjne, polskie dania wigilijne. Wszystko się udało. Monika wspaniale gotuje, więc wszystko było pyszne.
W Grecji oboje jesteście od kilku miesięcy. Co robicie na co dzień? Spacery, pływanie czy coś innego?
Nie nudzimy się tutaj. Od niedawna mamy szczeniaka, więc naszym głównym zajęciem są teraz spacery, zabawa i praca z psem, żeby wszystkiego go nauczyć. Na pływanie w morzu jest już zbyt zimno. Woda jest chłodna. Chociaż przez ostatni tydzień u nas w Grecji była piękna pogoda. Temperatura w ciągu dnia wynosiła ok. 20 st. Celsjusza, ale noce są chłodne, więc i woda w morzu również.
Słyszałam, że zostałeś w Grecji rolnikiem i uprawiasz oliwki.
To za dużo powiedziane, że zostałem rolnikiem. Przy naszym domu, gdzie mieszkamy, jest gaj oliwkowy. Jesienią drzewka uginały się od owoców, więc żal było ich nie zebrać. W sumie z żoną zebraliśmy kilkanaście worków, a potem pojechaliśmy do tłoczni, by zrobić z nich własną oliwę. Uprawianie oliwek to jednak ciężka praca. Zbieranie dało się nam mocno w kość. Podziwiam ludzi, którzy się tym zajmują cały czas. Ja chyba bym nie dał rady.
Jak wygląda życie w Grecji w dobie pandemii?
W Grecji od listopada jest lockdown z powodu koronawirusa. I cały czas obowiązują różne obostrzenia, dlatego wielu rzeczy nie można robić. Są zamknięte m.in. muzea, czy stanowiska archeologiczne. Nie można do nich pójść, by zwiedzać.
A jaki jest stan zagrożenia epidemiologicznego w Grecji? Dużo osób jest tam zakażonych i są ograniczenia?
Tutaj dziennie jest około tysiąca nowych przypadków zakażenia, ale na szczęście nie w naszym regionie. Tu, gdzie my jesteśmy, nie było ostatnio żadnych zachorowań.
A ograniczeń w Grecji jest naprawdę dużo. Aby wyjść z domu, trzeba wcześniej wysłać SMS-a na bezpłatny numer telefonu udostępniony przez rząd. W zależności od tego, co chce się robić, trzeba w SMS-ie wysłać konkretną cyfrę. I tak np. spacer z psem, czy uprawianie sportu to nr 6, zakupy nr 2.
Z tych aktywności głównie korzystamy. Wolno jeszcze pójść do lekarza, apteki, banku, czy z pomocą starszej osobie.
Nie wolno natomiast przemieszczać się pomiędzy regionami. I tak ma być aż do 7 stycznia. A nie wiadomo jeszcze, czy te ograniczenia nie będą wydłużone.
Te ograniczenia utrudniają codzienne życie? Czego wam najbardziej brakuje?
Brakuje nam oczywiście spotkań ze znajomymi w tawernach, brakuje nam rodziny i przyjaciół, którzy wcześniej odwiedzali nas tutaj. Ale nie mamy wpływu na te wszystkie ograniczenia. Musimy się do nich dostosować.
Przebywacie z żoną cały czas ze sobą, przez całą dobę. To sprzyja związkowi, czy też powoduje kryzysy?
My zawsze przebywamy ze sobą całą dobę, więc dla nas niewiele się zmieniło. Oczywiście czas jest taki, że wszyscy się martwią o zdrowie swoich bliskich, o przyszłość. My także.
Na pewno inaczej byśmy się czuli, gdybyśmy w Grecji byli na wakacjach, a w perspektywie mieli jakąś trasę koncertową. Ale tak nie ma. A my staramy się nie czytać wiadomości o Covidzie, cieszyć się słońcem i wolnym czasem.
Tworzysz w Grecji nowe piosenki? Twoim zdaniem pandemia to dobry czas na pisanie nowych utworów?
Rzeczywiście pracuję nad nową płytą. Piszę tu teksty. Niemal codziennie jestem w kontakcie on-line z producentem, Kubą Galińskim, z którym już współpracowaliśmy przy piosence "Na krawędzi życia".
Kuba zresztą występował gościnnie z Wilkami podczas Niebieskiej Trasy, na której graliśmy utwory z pierwszej płyty zespołu. Do Grecji zabrałem ze sobą domowe studio, więc na miejscu rejestruję różne pomysły muzyczne, nagrywam wokale, a potem te nagrania wysyłam do Kuby. I tak wymieniamy się wzajemnie pomysłami. Oczywiście, że wolałbym to robić w sposób tradycyjny, ale nie mam wyjścia. Zresztą nie tylko ja – wszyscy narzekamy na pandemię, ale kiedyś musi się ona skończyć.
Brakuje Ci koncertów? Nie kusi cię granie on-line, by przypomnieć o sobie fanom?
Takie granie w sieci w ogóle mnie nie kusi. Dla mnie koncert to wymiana energii z publicznością, a w internecie tego nie ma. Lubię widzieć, do kogo śpiewam, lubię spojrzeć w oczy, poczuć publiczność.
To daje ogromny napęd, takiego energetycznego kopa. Wierzę, że niedługo spotkamy się z naszymi fanami w maju, najdalej w czerwcu.
Co prawda panowaliśmy na przełom lutego i marca trasę akustyczną, ale musimy ją przełożyć, bo nie wierzę, że do lutego sytuacja znacząco się poprawi. Ale wierzę, że jesienią będzie na tyle sytuacja opanowana, że koncerty wrócą. I wtedy zagram dla naszych fanów, za którymi się bardzo stęskniłem.
Czego więc byś im życzył w nowym roku?
Razem z żoną, nie tylko fanom, ale wszystkim, życzymy zdrowia, spokoju i radości. I oby jak najszybciej nadeszły lepsze czasy dla nas wszystkich.