Blisko ludziGdy jedzenie jest jak narkotyk

Gdy jedzenie jest jak narkotyk

Twierdzą, że jedzą jak ptaszyny, ale ich waga znacznie przekracza wszelkie dopuszczone normy. Są monstrualnie otyli, bo jedzenie jest dla nich jak narkotyk, od którego nie umieją się uniezależnić. Jest to podwójnie trudne, bo pożywienie jest niezbędne do tego, żeby żyć. Jednak w nadmiarze doprowadza organizm do ruiny i potrafi zabić.

Gdy jedzenie jest jak narkotyk
Źródło zdjęć: © East News

26.12.2019 | aktual.: 26.12.2019 14:04

51-letni Norbert pamięta, jak w czasach studenckich na Wydziale Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego oglądały się za nim wszystkie dziewczyny. Wyjmuje zdjęcie z tamtego okresu: na Krakowskim Przedmieściu stoi przystojny, szczupły, wysoki, bo liczący ponad 1,95 m wzrostu, brunet z burzą gęstych włosów i zawadiackim uśmiechem. - Byłem wtedy chudzielcem, ważyłem jakieś 78-79 kg - wspomina z uśmiechem Norbert, który jest fotografem i redaktorem. Teraz, z powodu wagi, to głównie ta druga profesja pozwala mu zarobić na życie.

Operacja resekcji żołądka to upokorzenie?

Ile waży? Nie chce powiedzieć. - Nie wiem, no zdecydowanie więcej niż kiedyś, ale przecież człowiek się zmienia - odpowiada wymijająco. O tym, ile kilogramów wskazuje waga, mówi szeptem jego partnerka życiowa, Daria. Norbert waży 287 kg. Ostatnio przytył osiem. I to właśnie o skoki wagi najczęściej wybuchają w domu Norberta i Darii awantury.

- On zachowuje się jak osoba uzależniona: twierdzi, że je mało, przez cały dzień się pilnuje, bo wie, że ludzie wytykają go sobie palcami, a otyłość olbrzymia to choroba śmiertelna - opowiada Daria, gdy zostajemy same. - Tymczasem wieczorem potrafi zjeść dwa pieczone kurczaki, dużą formę na ciasto całą wypełnioną sernikiem i zagryźć to gigantyczną salaterką śledzi. Najgorsze jest to, że to Norbert u nas w domu gotuje, zarządza zakupami i lodówką. Wie wszystko na temat jedzenia i odżywiania człowieka. Jak również zna wszystkie diety, zawartość kaloryczną i wysokość indeksu glikemicznego każdego produktu.

Mężczyzna zaczął tyć około 15 lat temu. - Przeszedł wtedy załamanie nerwowe - opowiada Daria. - Wyrzucili go w skandalicznych okolicznościach z pracy, umarł jego ojciec, który spłonął w pożarze ich domku letniskowego nad Bugiem. Chwilę potem jego mama dostała udaru, pół roku później umarła… Nie chciał pomocy psychologa, psychiatry, nikogo. Całymi daniami leżał w łóżku i się objadał. Tak, jakby gigantyczna ilość jedzenia miała mu wynagrodzić wszystkie straty.

Gdy Norbert osiągnął wagę 301 kg, Daria nakłoniła go do wizyty u lekarza zajmującego się leczeniem otyłości olbrzymiej poprzez wycięcie części żołądka. - On uważa, że lekarze to idioci, a taka operacja to dla niego straszne upokorzenie - żali się Daria. - Tymczasem, gdy wsiada do auta koleżanki i ono wygląda jakby się miało przewrócić na jeden bok, bo tak jest jednostronnie przeciążone, to go nie upokarza. Jego BMI, czyli wskaźnik masy ciała wynosi, 75.48, gdy tymczasem norma to 24,9. Zwyczajnie boję się o jego życie…

Słodycze w nagrodę za stres

Renata, 24-letnia studentka zootechniki, która waży 110 kg przy wzroście 1,6 m pamięta, że w dzieciństwie była zwyczajną dziewczynką. Ani chudą, ani grubą. -Teraz wyglądam jak klon mojej matki - mówi z goryczą w głosie. - Co prawda mama waży więcej niż ja, ale różnica jest nieduża. Nie wiem, jak to jest możliwe, bo moja matka żre, a ja naprawdę bardzo się ograniczam. Muszę jednak przyznać, że mam słabość do słodyczy…

Najchętniej Renata sięga po nie w stresowych sytuacjach. Ale także po ciężkim dniu na studiach i kilku godzinach spędzonych w pracy - kobieta sprzedaje ciastka w cukierni. Słodycze stają się swoistą nagrodą. - Lubię sobie włączyć serial, zaparzyć dobrą herbatę i coś przekąsić. Ale to są małe porcje…

- Pacjenci cierpiący w powodu otyłości różnego stopnia bardzo często twierdzą, że jedzą malutkie porcje, niemal pozbawione kalorii - przekonuje Magdalena Trzebiatowska, dietetyczka kliniczna. - Tymczasem poproszeni o prowadzenie dziennika, w którym skrupulatnie mają zapisywać wszystko, co zjedzą, albo zarzucają robienie tego, albo celowo zaniżają ilość wchłoniętego jedzenia.

Tak też było z Renatą. Zalecenie notowania wszystkiego, co je, dostała od lekarki rodzinnej, do której trafiła z infekcją. Usłyszała wtedy, że jej BMI wynosi ponad 42, a powinien być poniżej 25. - Moim zdaniem to wynik zaburzeń hormonalnych, związanych z tarczycą czy chorobą Hashimoto. Tak lekarka powiedziała mojej mamie - przekonuje dziewczyna. - Ale moje badania tego nie potwierdziły - dodaje cichutko.

Po jej twarzy zaczynają płynąć łzy. - Z powodu mojej wagi, żaden chłopak się za mną nie obejrzy. Mam 24 lata, a nigdy nawet się nie całowałam, o innych rzeczach nie wspomnę… Nigdy nie byłam na randce, ale co się dziwić, skoro wyglądam jak kupa… Moja mama nie pomaga mi zmienić zdania o mnie samej. Zazwyczaj mówi mi wiele przykrych rzeczy, zwłaszcza gdy chcę iść na imprezę. Wtedy najczęściej słyszę, że mam grube nogi i nie powinnam zakładać spódniczki. Tylko to wszystko nie trzyma się kupy, bo gdy robi obiad i suto zastawia stół, mówi, że mam jeść, bo strasznie ostatnio schudłam…

Jedzenie na problemy psychiczne

- Otyłość, która jest skomplikowaną chorobą, może pojawić się zarówno jako przyczyna, jak i konsekwencja problemów psychicznych czy emocjonalnych - mówi Magdalena Trzebiatowska. - Ludzie cierpiący na to schorzenie najczęściej mają o sobie bardzo niskie mniemanie, nie akceptują się. Słodycze, jedzenie w dużych ilościach czy alkohol mają dać im poczucie spełnienia, którego im brakuje właśnie z powodu niskiej samooceny. Tymczasem zjadane w nadmiarze pokarmy dostarczają im gigantycznej liczby kalorii i koło się zamyka. Chorzy jeszcze bardziej tyją, samoocena im się jeszcze bardziej obniża, więc jedzą jeszcze więcej, żeby zagłuszyć ten wewnętrzny ból.

Jak twierdzi dietetyczka, jedzeniem, które powoduje wydzielanie się w mózgu dopaminy, neuroprzekaźnika odpowiedzialnego m.in. za odczuwanie przyjemności, umiemy zastąpić sobie wiele ważnych emocji, takich jak uznanie, poczucie bezpieczeństwa, miłość czy sympatię innych. Z drugiej strony nadmierne przejadanie się powoduje poczucie winy, co skłania osoby chore do powstrzymywania się od jedzenia przez cały dzień, by w nocy, po cichu i w skrytości, obżerać się.

- Niektórym jedzenie ogromnych ilości pokarmów pomaga pozornie załagodzić odczuwane stres, strach, zmęczenie, przygnębienie czy znudzenie - mówi dietetyczka. - Wtedy kompulsywnie pochłaniają niemal wszystko, co wpadnie w ich ręce. Tego typu zachowania prowadzą do otyłości olbrzymiej, co wyniszcza organizm, pogłębiając problemy psychiczne i emocjonalne. Dla wielu pacjentów oprócz całkowitej zmiany nawyków żywieniowych i zwiększenia aktywności fizycznej niezbędna staje się długotrwała psychoterapia, która pozwoli im na nowo zacząć traktować jedzenia jako środek do życia, a nie jego cel.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (25)