"Gdyby ktoś mi pomógł". Ofiary przemocy oburzone próbą wypowiedzenia konwencji przemocowej
30.12.2020 11:55, aktual.: 03.03.2022 01:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zofia i Anna mieszkają na Podhalu. Jedna jest ofiarą przemocy, a druga była jej świadkiem. Kobiety zapewniają, że wielu górali nadal nazywa przemoc kłótnią rodzinną i trudno o zmianę myślenia. - Śmiali się, że jestem młoda i nie wiem jeszcze, jak wygląda dorosłe życie, a się buntuję – mówi 18-letnia Ania, która obawia się wypowiedzenia konwencji antyprzemocowej.
Instytut Ordo Iuris ogłosił, że zebrał 150 tysięcy podpisów pod projektem ustawy wypowiadającej konwencję stambulską. Autorzy dokumentu informują, że Sejm będzie musiał pochylić się nad dokumentem i mają nadzieję, że do Wielkanocy uda się wypowiedzieć tzw. ustawę antyprzemocową.
Na stronie OI można odnaleźć oficjalne powody sprzeciwu wobec projektu: "Od decyzji polskiego parlamentu zależy dalszy los naszego państwa – czy wybierze drogę prawdy, ochrony fundamentalnych wartości i praw człowieka czy też pójdzie w stronę ideologicznej inżynierii społecznej […]"- podkreśliła Karolina Pawłowska, dyrektor Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris.
Co to oznacza? Zdaniem OI Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet w założeniu realizować ma trzy cele: zapobieganie przemocy wobec kobiet, chronienie jej ofiar oraz ściganie sprawców. "Cele te, same w sobie nie budzą żadnych wątpliwości, jednak Konwencja sytuuje je w wątpliwym kontekście ideologicznym. […] Przemoc ma (wg. Konwencji stambulskiej – przyp.red) spotykać kobiety tylko dlatego, że są kobietami i dlatego prezentuje się ją jako przemoc uwarunkowaną przez gender (ang:gender based violence)". I z tym między innymi nie zgadza się OI.
Tymczasem tuż przed Bożym Narodzeniem na Podhalu zawisły bilbordy z wymownymi hasłami: "Na święta chciałbym, żeby tata przestał bić mamę" czy "Jak się baby nie bije, to jej wątroba zgnije". Zakopane od około dekady odmawia przyjęcia uchwały antyprzemocowej i jest jedyną gminą w Polsce, która jej nie uchwaliła. Historie poszkodowanych wciąż są traktowane tu z przymrużeniem oka. Samorządowcy od lat twierdzą, że ustawa, na której opierają się twórcy programu "zagraża rodzinie, a konkretniej jedności rodziny". Sprawa trafiła nawet do Trybunału Konstytucyjnego, który dwukrotnie odrzucił wniosek.
Dziś informacja o próbie wypowiedzenia konwencji stambulskiej, która przede wszystkim ma chronić ofiary przemocy domowej, może sprawić, że jeszcze trudniej będzie znaleźć pomoc, a sprawca nie zostanie należycie ukarany. Dla kobiet, które doświadczyły złego traktowania lub wychowywały się do przemocowym domu, to kolejny policzek i utwierdzenie w przekonaniu, że Polska nie wstydzi się przemocy, tylko jej ofiar.
"Zamykają w pokoju i wyłączają prąd"
Zofia z Białki Tatrzańskiej przekonała się na własnej skórze, co to znaczy być ofiarą i jednocześnie obwinianą za rozpad rodziny. Kobieta poślubiła swojego chłopaka po trzech miesiącach znajomości. Rozwój wydarzeń przyśpieszyła ciąża, ale wówczas 19-letnia Zosia cieszyła się, że wychodzi za mąż.
Niestety szybko przekonała się, że trafiła na toksycznego mężczyznę, którego ślepo wspierają rodzice. - Gdy miał problemy, topił je w alkoholu. Wracał pijany, wyzywał mnie, próbował zaciągnąć do łóżka. Nikt w domu mnie nie uchronił. Każdy znęcał się nade mną – wspomina.
Zofia długo znosiła przemoc, bezskutecznie próbowała szukać pomocy. – W opiece społecznej usłyszałam, żebym się uspokoiła i zaczekała, bo sytuacja na pewno się uspokoi. Na policji wyśmiali mnie, że zgłaszam teścia za wyzwiska, a proboszcz uznał, że nie ma jak mi pomóc – wylicza.
W końcu po dziesięciu latach Zofia powiedziała: "stop". - Gdy zbliżała się pierwsza komunia mojego starszego syna, stwierdziłam, że po uroczystości zacznę po kryjomu wywozić swoje rzeczy do domu mojej mamy w Zakopanem – opowiada.
Kobiecie udało się wyprowadzić, ale jej dzieci zostały z ojcem i dziadkami. – Namącili im w głowie, przekupili drogimi prezentami, wmówili, że jestem złym człowiekiem. Nic dziwnego, że później w sądzie powiedzieli, że wolą mieszkać z tatą – opowiada Zofia, która cały czas próbuje odzyskać prawa do opieki nad dziećmi, bo dochodzą do niej słuchy, że synowie są coraz gorzej traktowani. – Najpierw ich rozpuścili, a teraz próbują wychować przemocą, np. zamykając w pokoju lub wyłączając prąd, gdy są nieposłuszni – dodaje.
- Pracuję uczciwie i mam warunki, ale nie mam jak ich odzyskać, bo non stop są manipulowani. Młodszy syn mówi mi, że mnie kocha, a dwa tygodnie później nie chce się ze mną spotkać, twierdząc, że jeśli pojedzie do mnie, to ja go zabiję. Tamte słowa słyszał policjant. Zamiast dopytać, dlaczego dziecko tak mówi, to zasugerował, żebym zastanowiła się nad swoim zachowaniem - mówi kobieta.
Zofia czuje się osamotniona w walce o dzieci. – Tydzień przed świętami dostałam odpowiedź z biura Rzecznika Praw Dziecka. Uznano, że nie będą interweniować tylko dlatego, że biegli wydali orzeczenie sprzeczne z moimi oczekiwaniami – mówi łamiącym się głosem.
Zofia żałuje, że nie udało się jej uwolnić od męża, zanim on i jego rodzice zaczęli mieszać w głowie dzieciom. – Gdybym mi ktoś pomógł, powiedział co zrobić, to może dzisiaj synowie mieszkaliby ze mną. Ofiary przemocy mają naprawdę ciężki los w tym kraju – zapewnia.
Żeby nie było za późno
Ania skończyła w tym roku 18 lat i terapię u psychologa, który pomógł jej przepracować traumę, zrodzoną po dorastaniu u boku awanturującego się ojca alkoholika. Dziewczyna mieszka w Białce Tatrzańskiej i podkreśla, że jest pierwszym pokoleniem górali, które ma realną szansę przerwać błędne koło przemocy domowej.
- Jeszcze kilka lat temu nie rozmawialiśmy w gronie znajomych o tym, że ktoś jest bity, że matki mają siniaki, że ojcowie regularnie piją, a później znęcają się nad rodziną. Wszyscy czuliśmy, że to jest złe, ale mało kto był świadomy, że nie musi tego tolerować – przyznaje.
– Niedawno jedna z koleżanek przyznała, że doskonale pamięta ból i ślad po uderzeniu rodzica, gdy przypadkowo stłukła naczynie. Nie zareagowała, bo wydawało jej się, że to po prostu kara za niezdarność. Matki czy babki nie uczyły, że nie można być obojętnym na takie sytuacje. Wręcz odwrotnie. Ostrzegały: nie bądź taka pyskata i krnąbrna, bo mąż będzie cię bił – wspomina Ania.
Dziewczyna dziwi się przeciwnikom konwencji stambulskiej, bo uważa, że ofiarom i tak trudno jest znaleźć pomoc. – Moja mama poszła do gminy z nadzieją, że ktoś doradzi jej, gdzie się zgłosić i podpowie, jak rozwiązać problem z awanturującym się mężem. Urzędniczki nie potrafiły udzielić jej odpowiedzi, a jedyne co zrobiły, to obgadały ją, a później rozpowiedziały na mieście co się u nas dzieje – mówi zawiedziona.
Ania kilka razy wyszła na ulice strajkować przeciwko postawie władz Podhala. – Nieraz słyszałam, że jestem gówniarą. Ludzie kpili ze mnie. Śmiali się, że jestem młoda i nie wiem jeszcze, jak wygląda dorosłe życie, a się buntuję. Tylko kto ma to robić, jeśli nie ludzie z mojego pokolenia? Musimy domagać się praw i szacunku, a nie przyzwyczajać się do zła. Dla nas i dla przyszłego pokolenia naszych dzieci – puentuje.
Co gwarantuje konwencja?
Konwencja stambulska, czyli konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, weszła w życie w 2014 roku. Po wprowadzeniu konwencji Polska uruchomiła całodobowy, ogólnopolski telefon zaufania. Dzięki niej udało się również zmienić prawny charakter gwałtu, stworzyć narzędzia pomagające ofiarom przemocy oraz ustanowić, że sprawca zostaje natychmiast odizolowany od ofiary.
Instytut Ordo Iuris chce wypowiedzieć konwencję stambulską i zastąpić ją konwencją o prawach rodziny. "To dokument naruszający zasadę światopoglądowej bezstronności władz publicznych, narzucający po prostu nieskuteczną ideologię gender jako klucz do całego zarządzania państwem i polityką społeczną" – argumentował na Twitterze Jerzy Kwaśniewski, prezes Ordo Iuris.
Z kolei Karolina Pawłowska, Dyrektor Centrum Prawa Międzynarodowego Instytutu Ordo Iuris, wyjaśniła podczas konferencji prasowej, czym ma być konwencja praw rodziny. "W sposób wolny od ideologii będzie bronić polskich rodzin przed tendencjami, z którymi mamy dziś do czynienia, a jednocześnie będzie wprowadzać skuteczne i oparte na nauce rozwiązania antyprzemocowe. (…) Tak dla rodziny, nie dla gender".
Nie tylko Ordo Iuris chce wypowiedzieć konwencję stambulską, która obecnie jest najbardziej kompleksowym instrumentem walki z przemocą wobec kobiet na poziomie europejskim. W lipcu wniosek do ministerstwa rodziny złożył Zbigniew Ziobro, a Mateusz Morawiecki skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego. Zdaniem premiera dokument nie pozwala państwu na zachowanie bezstronności w odniesieniu do przekonań światopoglądowych.
Przeczytaj: Ferie w izolacji. Eksperci piszą petycję do premiera, a rodzice szykują się na wyjazd po 17 stycznia