Gdzie są bistra z tamtych lat...
16.05.2010 00:13, aktual.: 16.05.2010 00:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
We Francji z roku na rok topnieje liczba małych, kameralnych barów o rodzinnej
atmosferze, prawdziwych instytucji lokalnego krajobrazu. Szacuje się, że codziennie na prowincji
zamyka się średnio dwa bistra.
We Francji z roku na rok topnieje liczba małych, kameralnych barów o rodzinnej atmosferze, prawdziwych instytucji lokalnego krajobrazu. Szacuje się, że codziennie na prowincji zamyka się średnio dwa bistra.
Przytulny bar z kontuarem, za którym króluje znajomy barman otoczony grupą bywalców, dyskutujących przy kawie czy piwie - taki obraz od dawna wrósł w krajobraz francuskich miast. Ale jak długo jeszcze bistra zdołają przetrwać kryzys i konkurencję sieci fast-foodów? - niepokoi się wielu Francuzów.
Jeszcze pół wieku temu - podaje dziennik "Le Parisien" - było ich w całej Francji około 200 tysięcy, teraz pozostało zaledwie około 35 tysięcy. Znikają one nie tylko na prowincji, ale także w niektórych dużych miastach. Dlaczego tak się dzieje?
Jak podkreślają restauratorzy, niezwykle istotne jest obniżenie się ogólnego poziomu życia mieszkańców.
- Ludziom w biedniejszych dzielnicach coraz trudniej związać koniec z końcem, więc liczy się każdy wydatek - nawet codzienna kawa czy piwo - mówi 30-letni Salim, barman w niewielkim bistrze "Bar des Sports" w podparyskim robotniczym i imigranckim Montreuil.
Salim zauważa też - jak wielu jego kolegów po fachu - że obroty bistr radykalnie spadły po tym, gdy ponad dwa lata temu we francuskich barach wprowadzono zakaz palenia.
- Ludzie wolą teraz wypić poranną kawę u siebie, bo mogą tam puścić "dymka". W barze - już nie, chyba że wyjdą na zewnątrz - wyjaśnia barman. Nie bez znaczenia dla znikania bistr są wysokie obciążenia fiskalne, które - w sytuacji kryzysu - zmuszają właścicieli do desperackiej walki o przetrwanie.
Jeden ze stałych bywalców bistra w Montreuil, 27-letni muzyk Francois, dodaje, że małe bary są wypierane przez wielkie sieci restauracji i fast-foodów.
- To niedobrze, bo każde bistro ma w sobie coś niepowtarzalnego, swoją osobowość. Czuję się tutaj jak w takiej małej rodzinie, gdzie spotykam samych znajomych. Właścicielowi baru nie zależy tylko na zysku, ale także na tym, aby ludzie byli ze sobą razem - tłumaczy młody klient podparyskiego bistra.
Mieszkańcy niektórych społeczności lokalnych mobilizują się, by nie dopuścić do bankructwa swoich ulubionych barów. Petycje pod hasłem "Ratujmy nasz bistra" można znaleźć też od pewnego czasu w internecie.
Zdaniem francuskiej socjolożki Monique Eleb, władze lokalne powinny subwencjonować te bary, które mają znaczenie dla integracji lokalnej społeczności. "W bistrach panuje wolność słowa, każdy znajduje tam dla miejsce dla siebie. Wiadomo, że we Francji rośnie liczba osób stanu wolnego i samotnych. Choćby dlatego rola bistr jest fundamentalna" - twierdzi badaczka w wywiadzie dla "Le Parisien".