Głośni sąsiedzi nie dają im żyć. "Zderzyłem się ze znieczulicą"
Wreszcie udało się wynająć lub kupić wymarzone mieszkanie. Wszystko wydaje się idealne... oprócz cienkich ścian i głośnego sąsiedztwa. - Rozumiem, że mieszkanie w bloku nie oznacza idealnej ciszy, ale disco polo co wieczór to chyba jednak przesada - mówi Judyta. A to tylko jeden z problemów, które dotykają mieszkańców blokowisk.
Mieszkanie w bloku raczej nie jest gwarancją doskonałej ciszy. Prędzej czy później któryś z sąsiadów zacznie remont, inny zrobi imprezę, a kolejny posłucha głośniej telewizji czy radia. Czasem jednak historie o hałaśliwych lokatorach z sąsiedztwa są znacznie bardziej przykre i uciążliwe.
"Disco polo co wieczór to chyba jednak przesada?"
Judyta z mężem właśnie skończyli spłacać dwudziestoletni kredyt. Ich mieszkanie w bloku z lat siedemdziesiątych ma jednak pewien poważny mankament, do którego trudno im się przyzwyczaić - zdecydowanie zbyt cienki sufit. - Najpierw mieszkała nad nami para z małym dzieckiem i z psem. Nie wiem, czy to była kwestia braku dywanów, głośnego zachowania czy wady budowlanej, ale tupanie słychać było non stop – opowiada w rozmowie z WP Kobieta. - Ich synek biegał od rana, bawił się i jeździł czymś plastikowym po podłodze, a to niosło się do nas. Nie chodziło zresztą tylko o dziecko, miałam wrażenie, że pani cały czas chodzi w szpilkach, a przynajmniej taki niósł się stukot.
Idealnie słychać też było energiczne zabawy z psem, jego bieganie i aportowanie piłeczki. - Ale przynajmniej nie zamykali go na balkonie, bo i to się czasem zdarza – wzdycha Judyta.
Para wyprowadziła się, jednak ich miejsce zajęli kolejni lokatorzy, tym razem bez psa i bez dziecka. Tupanie zniknęło - więc, jak podejrzewa Judyta, być może rzeczywiście była to kwestia dywanów czy wykładzin albo zbyt głośnego zachowania. Okazało się jednak, że nowi sąsiedzi są fanami disco polo. - Naprawdę rozumiem, że mieszkanie w bloku nie oznacza idealnej ciszy, że czasem ktoś urządza imprezę, ale disco polo co wieczór to chyba jednak przesada - mówi kobieta. Jednocześnie sąsiedzi przestrzegali ciszy nocnej, raczej nie słuchali muzyki po godz. 22, ale ich koncerty nadal były wyjątkowo kłopotliwe.
Czytaj także: "Przez dzieci sąsiadów zdecydowałem się na wyprowadzkę". Wojny sąsiedzkie, "edycja dziecięca"
"Od godz. 4 głośno słuchał radia". Wszystko niosło się do niej
Głośne dzieci po sąsiedzku to częsta zmora wśród mieszkańców bloku, a dyskusje na ten temat pojawiają się w wielu facebookowych grupach. Z jednej strony wielu rodziców podkreśla, że trudno, żeby dziecko zachowało całkowitą ciszę i zrezygnowało z biegania czy zabaw. Zdaniem innych hałas, krzyki, piski i tupanie czasem bywają jednak nie do zniesienia.
Zosi dzieci zupełnie nie przeszkadzają. - Według mnie to nie jest wielki problem. Dzieci kładą się wcześnie spać, starsze chodzą do przedszkola czy do szkoły, młodsze mają drzemki - mówi. - Mnie trafił się starszy pan, który od godz. 4 głośno słuchał radia. Wszystko niosło się do mnie.
Okazuje się, że jej sąsiad miał specyficzne upodobania. - Przełączał co chwilę stacje, szukając prognozy pogody. Potrafił długo przerzucać regionalne radiostacje, więc doskonale wiedziałam, że Wielkopolsce będzie słońce, a na Podlasiu deszcz i sama mogłam robić za pogodynkę. W ciągu dnia maraton przeplatał sobie wiadomościami i serialami takimi jak "Trudne sprawy" - opowiada. - Nie dało się mu wytłumaczyć, że włącza to trochę za głośno i ja słucham wszystkiego razem z nim.
"To moja prywatna wojna na sprzęty gospodarstwa domowego"
Paweł (imię zmienione - przyp. red.) przez lata mieszkał w starym budownictwie, gdzie każdy się znał i szanował. Dominowali starsi mieszkańcy, którzy mieli wpojone podstawowe zasady współżycia społecznego. - Po przeprowadzce na nowe osiedle, gdzie średnia wieku to 20-35 lat, zderzyłem się z pewnego rodzaju znieczulicą. Tu mało kogo interesuje, że jego zachowanie może przeszkadzać innym - opowiada.
Podkreśla, że każde poruszenie tego tematu na sąsiedzkiej grupie na Facebooku kończyło się tak samo: jeśli ci nie pasuje, to się wyprowadź. Najlepiej do domku na wsi, gdzie będzie spokój. - Nadal nie przywykłem do odgłosów odkurzacza po godz. 22 w dni powszednie albo wiertarki uniemożliwiającej weekendowy relaks, więc przyjąłem ich reguły gry. Jestem rannym ptaszkiem i teraz bez oporów włączam pralkę o godz. 5, a w soboty tuż po godz. 6 zaczynam sprzątać. Czy komuś to przeszkadza? Pewnie tak, ale to moja prywatna wojna na sprzęty gospodarstwa domowego. Do momentu, kiedy będę mógł zaznać spokoju we własnym mieszkaniu - podkreśla.
Głośne awantury, a potem "godzenie się". "Czasem przepity głos budzi pół bloku"
Bywają też jeszcze bardziej przykre sytuacje. Magda ma za ścianą sąsiadów, którzy - jak podkreśla - lubią wypić. Państwo mają koło 60 lat, nie pracują i spędzają czas głównie w domu lub na osiedlowych ławkach. - Co kilka dni wybuchają między nimi ostre kłótnie. Krzyczą na siebie, wyzywają się. Nie znamy dnia ani godziny - mówi.
Magda zaznacza, że ona i inni sąsiedzi regularnie wzywają policję do hałaśliwej, kłótliwej pary. Ale mundurowi niewiele mogą. - Oni nie zakłócają ciszy nocnej. Nie trwa to też bardzo długo, 10-15 minut i po kłótni - opisuje. - A później jest wersja romantyczna: głośne "godzenie się" w łóżku i wspólne palenie na balkonie...
Podobne historie ma Maja. - Za ścianą miałam sąsiadów, którzy notorycznie się kłócili, w obie strony leciały bluzgi, a chwilę później był seks na zgodę - wspomina. Ale mówi o tym raczej ze śmiechem i przyznaje, że jej też zdarzało się być głośno. - Raz zapomniałam zamknąć okno i poddałam się zalotom męża. To była naprawdę upojna noc. Tyle że następnego dnia sąsiad, kiedy spotkał męża na klatce, stwierdził, że po takim maratonie on sam musiał zapalić.
Innym razem, w wynajmowanym mieszkaniu, spotkała się z koleżankami na drinki i plotki. - Było już po godz. 22, siedziałyśmy we cztery i trajkotałyśmy jedna przez drugą - opowiada Maja. W pewnym momencie zeszła sąsiadka, zapukała do drzwi i poprosiła, żeby były ciszej.
- Odpowiedziałam, że nie ma problemu i przeprosiłam, ale kobieta była naprawdę wściekła. "Nie mam zamiaru słuchać o waszych orgazmach" - powiedziała. Wtedy ja też nie ugryzłam się w język i odpowiedziałam, że może ona nie chce, ale jej mąż pewnie chętnie posłucha, jak może być w łóżku - relacjonuje i dodaje: - Trzeba żyć i dać żyć innym.
Co zrobić z głośnymi sąsiadami? Spróbuj zacząć od spokojnej rozmowy
Z kłopotliwymi, głośnymi lokatorami można próbować poradzić sobie zgłaszając sprawę na policję lub straż miejską. Jeśli sąsiad łamie ciszę nocną ustaloną przez wspólnotę mieszkaniową lub powszechnie przyjętą w Polsce między godz. 22 a 6, można powiadomić służby. "Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny" - czytamy w art. 51 Kodeksu wykroczeń.
Wcześniej dobrze jednak spokojnie porozmawiać z sąsiadami, chociażby podczas zwykłej pogawędki. Być może nie ma z jego strony złych intencji, a zwykłe zwrócenie uwagi wystarczy do zmiany zachowania. Jeśli to nie przyniesie efektu – warto skontaktować się też z innymi sąsiadami i poszukać wsparcia.
Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl