Głośni sąsiedzi nie dają im żyć. "Zderzyłem się ze znieczulicą"

Głośni sąsiedzi nie dają im żyć. "Zderzyłem się ze znieczulicą"

Mieszkańcy bloków często narzekają na hałas
Mieszkańcy bloków często narzekają na hałas
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
Dominika Frydrych
12.08.2022 08:53, aktualizacja: 12.08.2022 10:17

Wreszcie udało się wynająć lub kupić wymarzone mieszkanie. Wszystko wydaje się idealne... oprócz cienkich ścian i głośnego sąsiedztwa. - Rozumiem, że mieszkanie w bloku nie oznacza idealnej ciszy, ale disco polo co wieczór to chyba jednak przesada - mówi Judyta. A to tylko jeden z problemów, które dotykają mieszkańców blokowisk.

Mieszkanie w bloku raczej nie jest gwarancją doskonałej ciszy. Prędzej czy później któryś z sąsiadów zacznie remont, inny zrobi imprezę, a kolejny posłucha głośniej telewizji czy radia. Czasem jednak historie o hałaśliwych lokatorach z sąsiedztwa są znacznie bardziej przykre i uciążliwe.

"Disco polo co wieczór to chyba jednak przesada?"

Judyta z mężem właśnie skończyli spłacać dwudziestoletni kredyt. Ich mieszkanie w bloku z lat siedemdziesiątych ma jednak pewien poważny mankament, do którego trudno im się przyzwyczaić - zdecydowanie zbyt cienki sufit. - Najpierw mieszkała nad nami para z małym dzieckiem i z psem. Nie wiem, czy to była kwestia braku dywanów, głośnego zachowania czy wady budowlanej, ale tupanie słychać było non stop – opowiada w rozmowie z WP Kobieta. - Ich synek biegał od rana, bawił się i jeździł czymś plastikowym po podłodze, a to niosło się do nas. Nie chodziło zresztą tylko o dziecko, miałam wrażenie, że pani cały czas chodzi w szpilkach, a przynajmniej taki niósł się stukot.

Idealnie słychać też było energiczne zabawy z psem, jego bieganie i aportowanie piłeczki. - Ale przynajmniej nie zamykali go na balkonie, bo i to się czasem zdarza – wzdycha Judyta.

Para wyprowadziła się, jednak ich miejsce zajęli kolejni lokatorzy, tym razem bez psa i bez dziecka. Tupanie zniknęło - więc, jak podejrzewa Judyta, być może rzeczywiście była to kwestia dywanów czy wykładzin albo zbyt głośnego zachowania. Okazało się jednak, że nowi sąsiedzi są fanami disco polo. - Naprawdę rozumiem, że mieszkanie w bloku nie oznacza idealnej ciszy, że czasem ktoś urządza imprezę, ale disco polo co wieczór to chyba jednak przesada - mówi kobieta. Jednocześnie sąsiedzi przestrzegali ciszy nocnej, raczej nie słuchali muzyki po godz. 22, ale ich koncerty nadal były wyjątkowo kłopotliwe.

"Od godz. 4 głośno słuchał radia". Wszystko niosło się do niej

Głośne dzieci po sąsiedzku to częsta zmora wśród mieszkańców bloku, a dyskusje na ten temat pojawiają się w wielu facebookowych grupach. Z jednej strony wielu rodziców podkreśla, że trudno, żeby dziecko zachowało całkowitą ciszę i zrezygnowało z biegania czy zabaw. Zdaniem innych hałas, krzyki, piski i tupanie czasem bywają jednak nie do zniesienia.

Zosi dzieci zupełnie nie przeszkadzają. - Według mnie to nie jest wielki problem. Dzieci kładą się wcześnie spać, starsze chodzą do przedszkola czy do szkoły, młodsze mają drzemki - mówi. - Mnie trafił się starszy pan, który od godz. 4 głośno słuchał radia. Wszystko niosło się do mnie.

Okazuje się, że jej sąsiad miał specyficzne upodobania. - Przełączał co chwilę stacje, szukając prognozy pogody. Potrafił długo przerzucać regionalne radiostacje, więc doskonale wiedziałam, że Wielkopolsce będzie słońce, a na Podlasiu deszcz i sama mogłam robić za pogodynkę. W ciągu dnia maraton przeplatał sobie wiadomościami i serialami takimi jak "Trudne sprawy" - opowiada. - Nie dało się mu wytłumaczyć, że włącza to trochę za głośno i ja słucham wszystkiego razem z nim.

"To moja prywatna wojna na sprzęty gospodarstwa domowego"

Paweł (imię zmienione - przyp. red.) przez lata mieszkał w starym budownictwie, gdzie każdy się znał i szanował. Dominowali starsi mieszkańcy, którzy mieli wpojone podstawowe zasady współżycia społecznego. - Po przeprowadzce na nowe osiedle, gdzie średnia wieku to 20-35 lat, zderzyłem się z pewnego rodzaju znieczulicą. Tu mało kogo interesuje, że jego zachowanie może przeszkadzać innym - opowiada.

Podkreśla, że każde poruszenie tego tematu na sąsiedzkiej grupie na Facebooku kończyło się tak samo: jeśli ci nie pasuje, to się wyprowadź. Najlepiej do domku na wsi, gdzie będzie spokój. - Nadal nie przywykłem do odgłosów odkurzacza po godz. 22 w dni powszednie albo wiertarki uniemożliwiającej weekendowy relaks, więc przyjąłem ich reguły gry. Jestem rannym ptaszkiem i teraz bez oporów włączam pralkę o godz. 5, a w soboty tuż po godz. 6 zaczynam sprzątać. Czy komuś to przeszkadza? Pewnie tak, ale to moja prywatna wojna na sprzęty gospodarstwa domowego. Do momentu, kiedy będę mógł zaznać spokoju we własnym mieszkaniu - podkreśla.

Głośne awantury, a potem "godzenie się". "Czasem przepity głos budzi pół bloku"

Bywają też jeszcze bardziej przykre sytuacje. Magda ma za ścianą sąsiadów, którzy - jak podkreśla - lubią wypić. Państwo mają koło 60 lat, nie pracują i spędzają czas głównie w domu lub na osiedlowych ławkach. - Co kilka dni wybuchają między nimi ostre kłótnie. Krzyczą na siebie, wyzywają się. Nie znamy dnia ani godziny - mówi.

Magda zaznacza, że ona i inni sąsiedzi regularnie wzywają policję do hałaśliwej, kłótliwej pary. Ale mundurowi niewiele mogą. - Oni nie zakłócają ciszy nocnej. Nie trwa to też bardzo długo, 10-15 minut i po kłótni - opisuje. - A później jest wersja romantyczna: głośne "godzenie się" w łóżku i wspólne palenie na balkonie...

Podobne historie ma Maja. - Za ścianą miałam sąsiadów, którzy notorycznie się kłócili, w obie strony leciały bluzgi, a chwilę później był seks na zgodę - wspomina. Ale mówi o tym raczej ze śmiechem i przyznaje, że jej też zdarzało się być głośno. - Raz zapomniałam zamknąć okno i poddałam się zalotom męża. To była naprawdę upojna noc. Tyle że następnego dnia sąsiad, kiedy spotkał męża na klatce, stwierdził, że po takim maratonie on sam musiał zapalić.

Innym razem, w wynajmowanym mieszkaniu, spotkała się z koleżankami na drinki i plotki. - Było już po godz. 22, siedziałyśmy we cztery i trajkotałyśmy jedna przez drugą - opowiada Maja. W pewnym momencie zeszła sąsiadka, zapukała do drzwi i poprosiła, żeby były ciszej.

- Odpowiedziałam, że nie ma problemu i przeprosiłam, ale kobieta była naprawdę wściekła. "Nie mam zamiaru słuchać o waszych orgazmach" - powiedziała. Wtedy ja też nie ugryzłam się w język i odpowiedziałam, że może ona nie chce, ale jej mąż pewnie chętnie posłucha, jak może być w łóżku - relacjonuje i dodaje: - Trzeba żyć i dać żyć innym.

Co zrobić z głośnymi sąsiadami? Spróbuj zacząć od spokojnej rozmowy

Z kłopotliwymi, głośnymi lokatorami można próbować poradzić sobie zgłaszając sprawę na policję lub straż miejską. Jeśli sąsiad łamie ciszę nocną ustaloną przez wspólnotę mieszkaniową lub powszechnie przyjętą w Polsce między godz. 22 a 6, można powiadomić służby. "Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny" - czytamy w art. 51 Kodeksu wykroczeń.

Wcześniej dobrze jednak spokojnie porozmawiać z sąsiadami, chociażby podczas zwykłej pogawędki. Być może nie ma z jego strony złych intencji, a zwykłe zwrócenie uwagi wystarczy do zmiany zachowania. Jeśli to nie przyniesie efektu – warto skontaktować się też z innymi sąsiadami i poszukać wsparcia.

Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także