Gorące gwiazdy na zimnym dywanie
Gwiazdy w Hollywood to mają klawe życie! Na noc Oskarów mogą przyjść pieszo ze swoich willi w Malibu, czy innej Santa Monica. Potem na czerwonym dywanie przed Kodak Theatre prezentują się w zwiewnych letnich szatkach, muskane kalifornijskim słońcem i owiewane delikatną bryzą.
03.03.2009 | aktual.: 03.03.2009 13:27
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Gwiazdy w Hollywood to mają klawe życie! Na noc Oskarów mogą przyjść pieszo ze swoich willi w Malibu, czy innej Santa Monica. Potem na czerwonym dywanie przed Kodak Theatre prezentują się w zwiewnych letnich szatkach, muskane kalifornijskim słońcem i owiewane delikatną bryzą. Nawet na festiwalach filmowych w Cannes i Wenecji nic im nie zagraża! W przerwach pomiędzy kolejnymi promocjami, bankietami i spotkaniami, gwiazdy i gwiazdeczki wylegują się na plażach, popijając musujące winko. Stroje kąpielowe z metkami największych projektantów królują na każdym leżaku.
Berlin to co innego! Tutaj pogoda nie ma dla gwiazd litości. Niebo nie traci swojej ołowianej barwy, zacina deszcz ze śniegiem, a znad wschodniej granicy duje syberyjski wiatr. Luty w Berlinie to zawsze podły miesiąc. W tym roku podczas 59. Festiwalu Filmowego było gorzej niż zazwyczaj. Wiosna nie pokazała się ani na chwilkę, a zima szalała w najlepsze. Potsdamer Platz wyglądał jak wielki pokój porażony gigantycznym przeciągiem. Pod Pałacem Festiwalowym tłumy zmarzniętych dziennikarzy pocieszały się piersiówką i zakładały kolejne warstwy polarów i wełnianych skarpet. Nawet legendarna fotografka Festiwalu Erika Rabau marzła w swojej turkusowej skórzanej kurtce i tęczowym szaliczku. Choć nie zaglądałem jej w dowód, to jednak dama ta jest już raczej wiekowa i mrozy jej na pewno nie służą.
Show-biznes rządzi się jednak swoimi prawami. Szanujące się gwiazdy filmowe zaklinały pogodę jak mogły. Panie na wyziębionym czerwonym dywanie lub w klimatyzowanych salonach hotelu Grand Hyatt, niczym w sierpniową noc, paradowały bez pończoch, w butach z odkrytymi palcami, w sukniach bez pleców i rękawów. Królowała zasada: czym mniej i krócej, tym lepiej. Gdy Demi Moore, Michele Pfeiffer lub Rene Zelweger lądowały na berlińskim lotnisku Tegel, to kryły swe wymięte oblicza pod wielkimi okularami i kapturami. Jednak gdy objawiały się na festiwalu, w blasku fleszy wyglądały jakby powróciły z wakacji na Karaibach.
Moore na spotkaniu z dziennikarzami pojawiła się w lekkiej sukience bez ramion i rękawów, czarnej w białe grochy. Zachwyt budziła jej nienaganna figura i... wyzywające czerwone szpilki. Przed premierą filmu "Happy Tears" poszła jednak na całość! Jej wyrzeźbione ciało okrywała, a raczej odkrywała srebrna kreacja na delikatnych ramiączkach. Całość w barokowe hafty. Aktorka postanowiła chyba zapaść na grypę, bo zgrabnym ruchem zrzuciła z ramion czarne futro, ku uciesze licznie zgromadzonych fanów i dziennikarzy. Więcej rozsądku zachował jej przystojny partner Ashton Kutcher w wełnianym czarnym płaszczu, skórzanych rękawiczkach i z czerwonym fularem pod szyją. Również Michele Pfeiffer zaklinała berlińską zimę. Przy wszystkich okazjach związanych z promocją filmu "Cheri" prezentowała się w "małej czarnej", z której wystawały jej długaśne i chude ręce. Przed atakiem mrozu pod Pałacem Festiwalowym bronił ją jedynie delikatny trencz w rękach rosłego ochroniarza. Pfeiffer przeszywała zaś dziennikarzy błękitnymi
szkłami kontaktowymi, a przyklejony uśmiech nie schodził jej z twarzy.
Nieco mądrzej postępowała Kate Winslet. Na spotkaniu z dziennikarzami miała na sobie granatowe dżinsy, czarny top i stalowo-szary żakiet a'la smoking. Przed premierą "Lektora" dała się jednak ponieść fantazji: golutkie nogi, odkryte ramiona i ręce, oraz niemalże nagi biust. Na górze wariacje na temat gorsetu, na dole warstwowa spódnica przed kolano. Wszystko w głębokiej czerni, ozdobione jedwabnym paskiem z kokardą. Myślę, że na rozdaniu Oskarów Winslet miała porządny katar po takim berlińskim wyskoku.
Rene Zelweger postanowiła na szczęście bardziej zadbać o siebie. W filmie "My one and only" prezentowała cały kalejdoskop strojów w stylu glamour z lat 50. Na mokrym i zimnym czerwonym dywanie aktorka wystąpiła zaś w... krwistej czerwieni. Obyło się jednak bez szaleństw. Choć dekolt był potężny, to jednak sukienka z podwyższonym stanem niczym kokon dość szczelnie otulała dorodne ciało Rene. Wszystkie panie zakasowała oczywiście przewodnicząca jury, zjawiskowa Tilda Swinton. Paparazzi nie próżnowali! Tilda paradowała po Berlinie w rosyjskiej uszance, albo w dwurzędowym czarnym, mundurowym płaszczu ze złotymi guzikami i imperialnymi odznaczeniami. Do tego przywdziewała również gustowną "leninówkę". Na spotkanie z dziennikarzami założyła fantazyjną, czarno-szarą suknię w stylu lat 30, z rękawami trzy-czwarte.
Wieczorem zamieniała się jednak w "królową balu". Na rozdaniu gejowskich "Teddy Awards" miała na sobie wariacje na temat opalizującego kimona. Czerwona kokarda, znak solidarności z chorymi na AIDS, korespondowała z jej krwistymi ustami. Na uroczyści otwarcia Festiwalu zachwyt budziła jej jedwabna, łososiowa, plisowana tunika, w której Tilda wyglądała niczym antyczna kolumna
A panowie? No cóż, ci mieli w Berlinie lepiej. Wiatr nie podwiewał im sukienek i nie smagał nagich ramion. Stopy kryli w klasycznych półbutach, a ciała w płaszczach. Królowały dopasowane marynarki (Keanu Reeves), krawaty śledziki (Ben Foster), lamówki przy klapach (Francois Ozon), rozchełstane koszule (Ralph Fiennes), kilkudniowy zarost (znów Reeves oraz Dominic Cooper), a także amerykański dżinsowy luz (Gus van Sant).
Poza wszelką konkurencją były zaś dwie najsłynniejsze damy Niemiec: pani kanclerz Angela Merkel, oraz NRDowska gwiazda pop: Nina Hagen. Jedna wyglądała jak gospodyni domowa na niedzielnej mszy, a druga niczym hinduski transwestyta z kwiatami we włosach. I obie najlepiej przetrwały paskudną berlińską zimę na zaśnieżonym czerwonym dywanie!