Goście ich wystawili. Kto inny zapełnił salę weselną
Na 50 zaproszonych członków rodziny i przyjaciół odmówiło jej 20. - Podawali głównie błahe powody. Czuliśmy się urażeni, np. mówili, że mają zaklepany wyjazd na kajaki - opowiada Kinga. Wtedy zdecydowała się zaprosić poznanych w sieci gości "last minute".
12.06.2024 | aktual.: 13.06.2024 00:00
Po miesiącach przygotowań do wesela rodzina i znajomi nie palą się do przyjazdu? Pary coraz częściej decydują się na nietypowe rozwiązanie, by przy stołach i na parkiecie nie było pusto: szukają gości przez internet.
Połowa gości nie przyszła
Dołączyłam do jednej z grup na Facebooku, aby przekonać się, czy dużo osób decyduje się na gości "last minute". Faktycznie, ogłoszeń jest sporo. Pochodzą one zarówno od par szukających kogoś na ostatnią chwilę, jak i osób, które chętnie wybrałyby się na taką imprezę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Napisałam do Kingi z Torunia. Wraz z mężem ogłaszają się jako potencjalni goście. Sami rok temu znaleźli na tej grupie osoby, które przyszły na ich uroczystość.
- Łącznie odmówiło nam 20 osób. Planowaliśmy małe wesele więc było to aż 40 proc. osób zaproszonych - tłumaczy mi Kinga.
Przyznaje, że choć ostatecznie zabawa udała się świetnie, odmowy gości wciąż wspomina z niesmakiem. - Podawali głównie błahe powody, do tego stopnia, że czuliśmy się urażeni. Na przykład mówili, że mają zaklepany wyjazd na kajaki - mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Na domiar złego goście wystawili ją w ostatniej chwili. - Osiem miesięcy wcześniej, kiedy prosiliśmy o zapisanie daty imprezy, chęć udziału potwierdzili wszyscy. Gdyby od razu byli szczerzy, mielibyśmy możliwość zorganizowania wesela inaczej i bez stresu.
Z kolei Kasia i Marcin od zawsze marzyli o dużym, tradycyjnym weselu z udziałem rodziny i przyjaciół. Planowanie tego wyjątkowego dnia trwało dwa lata. Wybrali piękną salę weselną, zarezerwowali najlepszego DJ-a w okolicy i zamówili wykwintne menu dla swoich 150 gości.
Na tydzień przed ślubem zaczęły pojawiać się pierwsze wiadomości o rezygnacjach. -Najpierw moja kuzynka odwołała przyjazd, tłumacząc się chorobą dziecka. Następnie przyszła wiadomość od dwóch kolegów Marcina, którzy poinformowali, że jednak nie przyjadą z powodów zawodowych - mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Najbardziej zabolała ją wiadomość od ówczesnej przyjaciółki. - Oznajmiła, że w ten weekend przyjeżdżają do niej teściowie zza granicy (jej mąż jest Włochem) i nie wypada jej tak ich zostawić, bo rzadko się widują. Wystawić "przyjaciółkę" w dniu ślubu dla teściowej? Nie mieście mi się to w głowie - komentuje Kasia.
Nieprzyjemna sytuacja spotkała również Joannę, która dostała odmowę od swojego chrzestnego dzień przed ceremonią. - O 18:00 w piątek, gdy ślub miał być o 12 w sobotę, zadzwoniła żona chrzestnego powiedzieć, że przyjedzie sama, a wujek nie da rady, bo Kraków to dla niego daleko (różnica 68 km). Dodała, że źle się czuje i jest schorowany.
Joanna organizowała ślub cywilny połączony z uroczystym obiadem dla bliskich. - Najbardziej mi było przykro, że podeszli do tego tak, jakby to nie był ślub z prawdziwego zdarzenia. Być może uważali, że skoro nie jest on w kościele i nie kończy się hucznym weselem do białego rana, to nic się nie stanie, gdy odmówią w ostatniej chwili. Usłyszałam: "oj tam, oj tam, nic wielkiego" - opowiada.
Ostatecznie na miejsce wujka w ostatniej chwili udało jej się zaprosić kuzyna, który stwierdził, że z przyjemnością po ślubie wybierze się na obiad.
Goście last minute
Kinga z Torunia i jej przyszły mąż, którym odmówiło 20 osób, postanowili umieścić ogłoszenie na facebookowej grupie "Weselni goście last minute".
"W ostatniej chwili zrezygnowaliśmy z dwóch stołów i nie chcieliśmy, by na pięknej, dużej sali były jedynie trzy. Wszystko zaplanowane, ustawione, zapisane, opłacone. Menu przygotowane z myślą o gościach, nawet tych chorujących, a tu takie niespodzianki" - pisała na grupie w 2023 roku.
Udało jej się znaleźć trzy pary i to zaledwie kilka dni przed ślubem. Goście okazali się cenni z kilku powodów. - Zapełnili puste miejsca, sprawili, że nie zmarnowała się masa jedzenia, a do tego okazali się bardzo sympatyczni, byli duszami towarzystwa, zagadywali do innych gości i sprawiali, że atmosfera była naprawdę dobra. Podsumowując, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! - ocenia.
Na jakieś zasadzie działa taka współpraca? Czy "goście z łapanki" muszą zapłacić za swój talerzyk? Jak tłumaczy Kinga, wcale tego nie wymagała. Pozytywnie ją jednak zaskoczyli.
- Dostaliśmy kwiaty i koperty od dwóch par, od jednej dużą piękną świecę i kwiaty. Nie ustalaliśmy nic, zapraszaliśmy, mówiąc, że nie oczekujemy absolutnie niczego poza dobrą zabawą - komentuje.
Twierdzi, że będąc "gościem last minute" sama podobnie by się zachowała. - Jeśli chodzi o kwestie prezentowe, podarowałabym jakąś pamiątkę, coś na pewno wyjątkowego, ale drobnego. Do koperty, idąc jako para, wrzucilibyśmy na pewno kwotę bliską zwrotu talerzyka - wyznaje.
Odmowa za odmową
Z problemem zapełnienia sali zmaga się wiele par. "Planowo miało być 120 osób, a finalnie było 65" - opisuje swoją historię jedna z kobiet. "U nas na 80 zaproszonych przyszło nieco ponad 40" - komentuje inna.
Dlaczego tak wiele osób odmawia udziału w weselu najbliższych? Zapytałam o to ślubną ekspertkę, Dominikę Soja-Blat, prowadzącą profil na Instagramie i TikToku o nazwie "Mówię o ślubie".
- Goście odmawiający udziału w weselu to standard spotykany właściwie od zawsze. Wiele par jest w stanie właściwie już w momencie tworzenia listy gości określić, czy ktoś pojawi się na weselu, czy będzie to raczej zaproszenie grzecznościowe. Najtrudniejsze dla par są zawsze zawody ze strony najbliższych, którzy odmawiają pojawienia się na weselu - mówi w rozmowie w WP Kobieta.
Podkreśla, że (pomijając nagłe sytuacje losowe) to po prostu brak szacunku. - Odmowa ze strony bliskich osób, a jeszcze do tego na chwilę przed ślubem i bez konkretnego powodu, to zawsze przykra weryfikacja zażyłości. Warto odpowiedzieć sobie na pytanie, czy byli to tak bliscy ludzie, jak nam się pierwotnie wydawało - radzi.
Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski