ModaGucci Lady

Gucci Lady

Kim ona jest? To było chyba najczęściej zadawane pytanie na pokazie Gucci wiosna/lato 2006. Na koniec, po modelkach, wyszła niemal nikomu nieznana, ubrana w ciuchy z właśnie prezentowanej kolekcji, drobna blondynka – Frida Giannini. Nieomylna naczelna amerykańskiego Vogue'a, Anna Wintour, nie miała jednak żadnych wątpliwości: „Frida zaprojektowała świetną, mocną kolekcję – sklepy będą ją kochać”.

Gucci Lady
Źródło zdjęć: © Corbis

06.08.2007 | aktual.: 29.05.2010 22:59

Kim ona jest? To było chyba najczęściej zadawane pytanie na pokazie Gucci wiosna/lato 2006. Na koniec, po modelkach, wyszła niemal nikomu nieznana, ubrana w ciuchy z właśnie prezentowanej kolekcji, drobna blondynka – Frida Giannini. Nieomylna naczelna amerykańskiego Vogue'a, Anna Wintour, nie miała jednak żadnych wątpliwości: „Frida zaprojektowała świetną, mocną kolekcję – sklepy będą ją kochać”.

Słodkie sukienki w kwiatki i pantofelki niczym z lat 40. nie miały jednak nic wspólnego z wyuzdanym wizerunkiem „Gucci Girl”, do którego przyzwyczaił nas legendarny projektant Gucci – Tom Ford. „Szczerze mówiąc, znudziło mi się epatowanie seksem, to, co robił Tom, w ogóle nie było w moim guście, a już reklama z wydepilowanym z włosów łonowych logiem GG w szczególności”. Frida Giannini może sobie pozwolić na krytykowanie Forda, bo nie tylko została doceniona przez bardzo wymagający świat mody, lecz także jest, czego nie można było powiedzieć o konfliktowym Fordzie, pupilkiem zarządu Gucci Group.

Bezcenny nabytek

Do Gucci Frida trafiła we wrześniu 2002 roku. Przedtem przez 7 lat pracowała dla Fendi. Tam pod okiem Karla Lagerfelda stworzyła ponad 400 wariacji na temat słynnej torebki Fendi-baguette. Ford również zatrudnił ją w charakterze projektantki torebek. Kiedy w 2004 Tom z hukiem pożegnał się z Gucci, nie wyobrażano sobie, że ktoś w ogóle będzie w stanie go zastąpić. Na jego miejsce wyznaczono trzy osoby z zespołu, które przedtem pracowały z mistrzem – Alessandra Facchinetti miała być odpowiedzialna za linię damską, John Ray męską, a Frida za akcesoria. Wydawać by się mogło, że Giannini przypadła najmniej zaszczytna rola, bo w końcu nie wychodzi na koniec pokazu, ale nic bardziej mylnego. Frida była odpowiedzialna nie tylko za intratne torebki i buty, lecz także okulary, zegarki oraz wszelkie inne dodatki. W 2005 roku przychody Gucci osiągnęły rekordową sumę 1,8 biliona euro (dla porównania w 1995 roku – 500 mln euro), z czego ponad 80% stanowiły wpływy z projektów Fridy.

Absolutnym hitem okazała się kolekcja Flora. Torebki, buty, kostiumy kąpielowe i ręczniki – wszystko zainspirowane kultową jedwabną apaszką w kwiatki, którą w 1966 roku Rodolfo Gucci (syn założyciela marki Guccio Gucciego) zaprojektował dla Grace Kelly. „Na ten pomysł wpadłam już na początku, zaraz kiedy przyszłam do Gucci, ale Tom go odrzucił”. Z czasem Giannini okazała się bezcenna. Nie była gwiazdą jak Ford, nie brylowała w mediach, a przynosiła jeszcze większe zyski. Nagła zmiana miejsc

Tymczasem projektanci linii ready-to-wear Alessandra Facchinetti i John Ray zbierali różnorakie recenzje – raz bardziej, raz mniej pochlebne. Cały czas stało za nimi widmo genialnego, niedoścignionego Toma. Po obejrzeniu drugiej kolekcji Facchinetti, Suzy Menkes, redaktorka mody w HERALD TRIBUNE, powiedziała, że jej zdaniem Gucci na wybiegu zmierza… donikąd.

10 dni później Facchinetti pożegnała się z Gucci Group z powodu „nieporozumienia z zarządem”. Jej miejsce zajęła Giannini. Plotkowano, że Facchinetti została usunięta, by zrobić miejsce dla Fridy, którą próbował na powrót ściągnąć do siebie (należący do głównego konkurenta Gucci Group – LVHM) Fendi.

Pół roku później, w bardzo podobnych okolicznościach, tydzień po przedstawieniu kolekcji, John Ray również zrezygnował z pracy. Męską kolekcję wiosna/lato 2007 zaprojektowała już nowa dyrektor kreatywna marki Gucci – Frida Giannini. I tu także zmiana. Nonszalanckiego, ulubionego przez Forda chłopca Frida zastąpiła nowoczesną, podrasowaną wersją Toma Jonesa. Do niego idealnie pasuje nowe, apetyczne wcielenie Twiggy – ubrana w czarne, przełamane ostrą czerwienią i fioletem ciuchy o geometrycznych formach – kobieta Gucci z letniej kolekcji 2007. Żadnych półśrodków – długości bardzo krótkie albo prawie do ziemi, a do tego buty na zaskakująco, jak na Gucci, niskim, trzycentymetrowym masywnym obcasie. „Nie widzę powodu, by nosić ultrawysokie mordercze szpilki, które sprawiają, że już po godzinie ma się wszystkiego dość” – kwituje Giannini.

Panienka z dobrego domu

Na pokazach Gucci w pierwszym rzędzie zawsze siedzą rodzice Fridy, mama – profesor historii sztuki, Sandra Vellani i ojciec – architekt wnętrz, Antonio Giannini. „Jak do tej pory mamie najbardziej podobała się pierwsza, romantyczna kolekcja. Tworząc ją, przed oczami cały czas miałam zdjęcie mojej babci. Kiedy przyjechała po wojnie do domu, miała tylko jedną sukienkę i parę butów. Zakładała je, starannie się malowała i wyglądała nieprawdopodobnie optymistycznie, jak najpiękniejsza kobieta w mieście. Mama dobrze wiedziała, co było dla mnie inspiracją, dlatego na koniec pokazu po prostu się popłakała. Tata też chwalił kwieciste sukienki, ale zaznaczył, że modelki, które szły na początku pokazu w spodniach rurkach i przykrótkich żakietach, jego zdaniem wyglądały nie jak elegantki, lecz jak lesbijki”. Idzie nowe

Rodzice Fridy mieli w tym roku jeszcze więcej powodów do wzruszeń: ich 33-letnia córka nie tylko z dnia na dzień stała się dyrektorem kreatywnym marki Gucci, a tym samym jedną z najbardziej liczących się kobiet w świecie mody, lecz także wyszła za mąż. Na ołtarzu stanęła w kreacji własnego projektu – prostej, haftowanej. „Nie chciałam się przebierać na wesele, więc był to kompromis pomiędzy wieczorową a ślubną sukienką”.

Na co dzień para mieszka w XV-wiecznej kamienicy we Florencji wraz z ukochanym wilczurem. W domu obok fresków wiszą plazmowe monitory, na półkach stoją kolorowe albumy i zbierana przez Fridę latami kolekcja winylowych płyt – 7000 sztuk. Kiedy nie pracuje, a pracuje niemal non stop, Frida jeździ konno. Zdarza się jej nawet przyjść do pracy zamiast w szpilkach, w sztybletach. Na czas pokazów Frida, jak na pracoholiczkę przystało, wraz z całym 40-osobowym zespołem Gucci przenosi się do Mediolanu. Męża zostawia w domu. „On jest bardzo wrażliwy. Mam wrażenie, że przed pokazem denerwuje się bardziej niż ja, dlatego żeby się skupić, muszę być sama. Mój mąż nie jest z branży, projektuje strony internetowe. Ale mimo to potrafi docenić to, co robię, i cały czas powtarza, że jest ze mnie bardzo dumny”.

Frida żartuje, że kiedy projektuje nowy ciuch, przypomina sobie, jak wyglądała na pierwszej randce z mężem. „Ale tak naprawdę mam bardzo konkretne wyobrażenie o dziewczynie, a raczej kobiecie Gucci. Gucci Girl zmieniła się w Gucci Lady. Już nie lata po night-clubach, jak to robiła w latach 90., za czasów Toma Forda. Jest dorosła, inteligentna, ma poczucie humoru, od czerwonego dywanu woli wieczorne spotkania ze znajomymi. Jest zdecydowanie bardziej Europejką niż Amerykanką. Ma męża, może nawet dziecko… Jest sexy, ale przede wszystkim jest zrealizowana i szczęśliwa”. Nie da się oprzeć wrażeniu, że pierwowzorem Gucci Lady jest Frida we własnej osobie – świetnie ubrana, błyskotliwa, piekielnie zdolna, zamężna Włoszka.

WYDANIE INTERNETOWE

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (0)