Homofobia w Polsce. Gdy strach przed nieznanym objawia się przemocą
– Nie miałem pojęcia, co zrobić. Zareagowałem instynktownie i zacząłem uciekać. Miałem pustkę w głowie. Nie wiedziałem, czy się zatrzymać i dzwonić po policję, czy też próbować ukryć się w jakiejś restauracji czy sklepie – opowiada Jakub. Odkąd mieszka w Warszawie, pierwszy raz został zaatakowany ze względu na orientację seksualną.
4 lipca w Krakowie około godziny 5 rano przed jednym z klubów LGBT na ulicy św. Filipa doszło do ataku na grupę ludzi ubranych w barwne stroje. Napastnicy podeszli do nich, wyzywając i okładając kijami. Części osób udało się uciec, ale nie wszyscy mieli tyle szczęścia.
"Zobaczyłam dwóch mężczyzn biegnących z jakimiś rurami w rękach. Przemoc nie leży w mojej naturze, więc początkowo nawet nie skojarzyłam z jakiego powodu biegną i po co im te rury w rękach" – wynika z relacji jednej z dziewczyn, która była wśród zaatakowanych, i którą udostępnił na swoim profilu na Facebooku Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.
Jak pokazuje największy europejski ranking badający poziom równouprawnienia osób LGBTI w Europie – ILGA, wśród państw Unii Europejskiej Polska jest jednym z krajów najgorzej chroniącym swoich nieheternormatywnych obywateli, a zdarzenie w Krakowie nie było jedynym aktem homofobii, który miał miejsce w ciągu ostatniego miesiąca.
Oprawca gonił go w biały dzień
Jakub Buczyński od lat mieszka w Warszawie, w której do tej pory czuł się stosunkowo bezpiecznie.
– Życie w stolicy sprawiło, że faktycznie zapomniałem o tym, co było kiedyś, gdy mieszkałem w mniejszej miejscowości. Miasto jest bardziej otwarte na wszelką odmienność. Tu nie zdarzają się na co dzień sytuacje, które zagrażałyby mojemu bezpieczeństwu. Przynajmniej nie do tej pory.
Wszystko zmieniło się jednak po słowach Andrzeja Dudy. Jakub zaczął obserwować wśród Polaków zarówno w internecie, jak i na ulicy różne nastroje.
– Od początku bardzo bałem się o to, jak ludzie zrozumieją słowa prezydenta. Okazało się, że niebezpodstawnie. Wiele osób naprawdę wystraszyło się społeczności LGBT. Uwierzyli, że moglibyśmy zrobić krzywdę ich dzieciom. Jakbyśmy byli realnym zagrożeniem.
Jakub słyszał o sytuacji, która miała miejsce w Krakowie. Nie spodziewał się jednak, że sam również doświadczy agresji i to w biały dzień.
– To był piątek, godzina 12:30. Jechałem do pracy rowerem miejskim, zatrzymałem się, aby odstawić go w punkcie na warszawskiej Woli. Miałem wyjątkowo dobry nastrój. Zacząłem pisać sms-a do koleżanki, gdy nagle usłyszałem za sobą krzyki.
"Ty kur...o, ty szm...o, ty dzi...o pierd…a, wyp…j stąd, moje dziewczynki nie będą na ciebie patrzeć, ty frajerze, ci...o, piz...o, zaj...e ciebie, powieszę cię za jaja" – padła wiązanka przekleństw z ust zupełnie obcego mężczyzny, stojącego po drugiej ulicy w towarzystwie dwójki kolegów.
– Nim zdążyłem zareagować, napastnik zaczął biec w moją stronę, jeszcze bardziej się odgrażając. Nie miałem pojęcia, co zrobić. Zareagowałem instynktownie i zacząłem uciekać. Miałem pustkę w głowie. Nie wiedziałem czy się zatrzymać i dzwonić po policję, czy też próbować ukryć się w jakiejś restauracji czy sklepie. Gdzieś w tyle głowy pojawiła się myśl, aby nagrać to zajście i mieć przynajmniej dowód, ale jak miałem to zrobić skoro on mnie gonił? – mówi. – Właściwie to ledwie zdążyłem zarejestrować wzrokiem jego wygląd. To był łysy mężczyzna, w podkoszulku, krótkich spodenkach – wspomina.
– Nie sądzę, aby powodem agresji był mój ubiór. Miałem na sobie zwykłe spodenki i skórzany plecak. Zastanawiam się, czy oni nie obserwowali mnie już od dłuższego czasu. Stale przejeżdżam tą trasą i odstawiam rower w tym samym miejscu. Nie mam pewności, czy moje bezpieczeństwo wciąż nie jest zagrożone. Nie wiem, czy on jutro nie będzie na mnie czekał w tym samym miejscu – denerwuje się Jakub.
Wśród wyzwisk, które padły w jego stronę, mężczyźnie szczególnie utkwiło w głowie zdanie: "moje dziewczynki nie będą na ciebie patrzeć", sugerujące, że oprawca ma dzieci.
– Wydaje mi się, że po kampanii Andrzeja Dudy osoby LGBT zaczęły być postrzegane jako realne zagrożenie. Wiele osób wystraszyło się i zaczęło bardzo radykalnie walczyć z ludźmi, których postrzegają jako niebezpieczeństwo – opowiada. – Dla mnie ten atak był przełomowym momentem, w którym uświadomiłem sobie, jak poważna jest sytuacja. Wcześniej w Warszawie nie spotkały mnie podobne akty agresji. Słyszałem różne historie od znajomych, którzy gdzieś tam byli zaczepiani i czytałem o różnych tego typu sprawach w mediach, ale teraz wszystko się zmieniło. Jest na nas nagonka. Piątkowa sytuacja przypominała mi akty agresji, których doświadczałem w szkole. Wtedy miałem świadomość, że gdzieś za rogiem mogą czekać oprawcy gotowi coś zrobić. Wystraszyć, obrazić albo uderzyć. Teraz, jako dorosła osoba znów czuję ten sam lęk.
Jakub Buczyński nie zgłosił jeszcze sprawy na policję. – Po tym jak zdołałem uciec, targały mną emocje. Teraz, gdy ochłonąłem poważnie rozważam zgłoszenie tej sytuacji. Chcę się przełamać i to zrobić – przyznał.
Zobaczył porwany na kawałki list
Marek jest pracownikiem socjalnym i ma do czynienia z wieloma rodzinami, które znalazły się w trudnych sytuacjach życiowych. Szczególnie pamięta wizytę w jednym z domów objętych nadzorem kuratorskim, z którego uciekł nastolatek.
– Nie mogę zdradzać szczegółów, ale była to rodzina dysfunkcyjna, niewydolna wychowawczo. Jedno z rodziców było wcześniej karane, wystąpiły również problemy z używkami – przyznaje. – Moja praca polega na próbie współpracy z biologicznymi rodzicami dziecka. Staram się wskazać im ewentualną drogę pomocy. Tym razem zapytałem rodziców, co skłoniło ich syna do ucieczki.
Po krótkiej wymianie zdań z Markiem, matka nastolatka pokazała pracownikowi społecznemu strzępki kartek papieru, tłumacząc, że to list od jej syna. Zaskoczony mężczyzna zaczął układać kawałki na stole. Mimo próby zniszczenia, nadal tworzyły czytelny tekst.
– To było dosłownie kilka zdań, ale naprawdę bardzo mocnych. Syn zarzucił rodzicom, że ma dość słuchania z ich ust o LGBT, bo on sam jest LGBT. Przyznał, że jest gejem i nie jest w stanie znieść rozmów o polityce. Dodał, że czuje się niekochany – streścił Marek.
Rodzice chłopca wyjaśnili, że w pierwszej chwili porwali list pod wpływem impulsu, i że w rzeczywistości ich syn wcale nie jest gejem.
– Winą za jego ucieczkę obarczyli internet. Próbowali przekonać mnie, że ktoś zbuntował ich dziecko, które naczytało się w sieci bzdur. Patrzyli na mnie mówiąc, że "słyszeli o takich w telewizji". Na pytanie, co dokładnie, odpowiadali: "No jak to, co? Że to zboczeńcy!". Byłem zdruzgotany – opowiada pracownik socjalny.
Para nie była świadoma tego, że Marek również jest gejem, a historia ich syna bardzo go poruszyła.
– Nie sądziłem, że informacje polityczne podane w telewizji mogą tak wpłynąć na życie rodzinne. W pewien sposób utożsamiłem się z tym chłopcem i chciałem pomóc jego rodzicom zrozumieć, jak się czuł. Rozmowa z nimi była bardzo trudna. Próbowałem wyjaśnić, że dom to nie miejsce, w którym można szerzyć uprzedzenia i że słowa potrafią bardzo zranić. Wyjaśniłem, że są grupy, na którym mogą porozmawiać z innymi rodzicami homoseksualnych dzieci, zasugerowałem rozmowę z psychologiem i seksuologiem. Nie wiem, w którym kierunku to pójdzie. Nastolatek nie doszedł do porozumienia z rodzicami i z powodu ich postawy nie chce wrócić do domu. Przebywa u rodziny zastępczej i otrzymał pomoc psychologiczną.
Według badania Dalia Research przeprowadzonego w kilku krajach Europy, w Polsce około 5 proc. osób identyfikuje się jako LGBT, przy czym dla osób w wieku 14–29 lat jest to ok. 10 proc., dla osób w wieku 30-49 – 1 proc., a dla osób w wieku 50-65 – 4 proc.
Jeśli potrzebujesz pomocy, zadzwoń
Kampania Przeciw Homofobii oferuje pomoc prawną i psychologiczną. Jeżeli doświadczasz dyskryminacji na tle orientacji seksualnej lub tożsamości/ekspresji płciowej zadzwoń pod numer +48 22 423 64 38, by skorzystać z bezpłatnej porady prawnej.
Jeśli spotkała cię przemoc, nękanie w szkole lub na uczelni, trudności w funkcjonowaniu/braku akceptacji w rodzinie, trudności w samoakceptacji, zrozumieniu swojej orientacji seksualnej, umów się mailowo na spotkanie z psychologiem w biurze KPH przy ul. Solec 30a w Warszawie (bezpieczniej@kph.org.pl) lub zgłoś do ekspertów, których numery telefonów są dostępne na stronie KPH.