Blisko ludziHuragany Harvey i Irma odbierają życie. Harvey i Irma z krwi i kości ratują dzieci

Huragany Harvey i Irma odbierają życie. Harvey i Irma z krwi i kości ratują dzieci

Huragany Harvey i Irma odbierają życie. Harvey i Irma z krwi i kości ratują dzieci
Źródło zdjęć: © Twitter
Magdalena Drozdek
08.09.2017 18:04, aktualizacja: 08.09.2017 18:36

Wydaje się nam, że takiego scenariusza nie napisałby żaden filmowiec. Harvey ma 104 lata, jego żona Irma skończy 93 w listopadzie. Są razem 75 lat i przez ten czas pomogli już ponad 100 adoptowanym dzieciakom. Jakie było ich zdziwienie, gdy dowiedzieli się, że dzielą imiona z dwoma potężnymi huraganami, które dziś odbierają życie Amerykanom zamieszkującym wschodnie wybrzeże.

Państwo Schluter widzieli już wiele. Na przykład pierwszy samolot, który wzbił się w powietrze po Wielkim Kryzysie. Dobrze pamiętają relację o Neilu Armstrongu, który spacerował po Księżycu i dzień, w którym zastrzelono prezydenta Johna F. Kennedy’ego. Ale o huraganach, które mają na imię tak jak oni, to słyszą po raz pierwszy.

Do seniorów udało się dotrzeć właśnie dziennikarzom "New York Timesa".

Nadawaniem imion huraganom zajmuje się od lat 70. Światowa Organizacja Meteorologiczna. Każde imię z sześciu sporządzonych przez ekspertów list wykorzystuje się rotacyjnie. To znaczy, że o imieniu użytym w tym roku usłyszymy dopiero w 2023 roku. Inaczej dzieje się w przypadku huraganów, które wyrządziły ogromne szkody – jak np. było to w przypadku huraganu Katrina z 2005 roku. Tych imion nie użyje się już nigdy. Podobnie będzie w przypadku huraganów Harvey i Irma, które sieją zniszczenie na Pacyfiku.

Ale o Harveyu i Irmie Schluter nie powinien zapomnieć nikt. To wspaniałe małżeństwo zasługuje prawdopodobnie na własny film.

75 lat małżeństwa

Poznali się w 1940 roku, kiedy Harvey odwiedzał swojego brata w Spokane, w stanie Waszyngton. Irma w tym samym czasie odwiedzała siostrę, która mieszkała piętro niżej. Harvey nie potrzebował wiele czasu, by zacząć sobie wyobrażać życie u boku Irmy. A ta chciała z pierwszej kolejności skończyć szkołę.

Pobrali się dwa lata później. On pracował jako golibroda, ona była gospodynią domową. Dorastali w licznych rodzinach, więc i sami chcieli mieć dużo dzieci. Doczekali się dwójki własnych i ponad 100 adoptowanych. Większość dzieci, które przygarnęli do swojego domu, była niepełnosprawna lub miała problemy z psychiką. Dla wszystkich tworzyli kochające i bezpieczne miejsce, choć nie mieli wiele do zaoferowania poza uczuciem.

- To najwspanialsi, najbardziej troskliwi ludzie, jakich znam – mówiła w rozmowie z "Spokesman Review" Dona Schluter, która została adoptowana przez parę, gdy miała zaledwie 3 lata. Spośród tych 120 dzieci większość ma już własne rodziny. Dale Jorgenson ma dziś 54 lata. Do Schluterów trafił jako 18-latek. Pomagał swoim nowym rodzicom, uczył maluchy gry w piłkę. Do dziś najlepiej wspomina chwile, gdy śpiewał razem z Harveyem.

Dziennikarze zapytali Irmę, dlaczego zdecydowała się na bycie rodzicem zastępczym. Co odpowiedziała? – Nie wiem, no tak wyszło. To byli po prostu mali, interesujący ludzie – przyznała ze śmiechem.

I gdy huragany Harvey i Irma szaleją po wybrzeżu, małżeństwo zastanawia się, czy i tym razem nie powinni jakoś pomóc. – Bo trzeba robić to, co wydaje się nam najlepsze w danej chwili. Jeśli możesz komuś pomóc, zrób to – mówią w rozmowie z "New York Times".

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (1)
Zobacz także