Człowiek dwukrotnie przechodzi okres dojrzewania płciowego i dlatego skazany jest na zdradę?
Kto z nas nie chciałby mieć pewności, że nigdy nie zdradzi i nigdy nie zostanie zdradzony? Takiego poczucia pewności, które pozwala uwierzyć i zaufać partnerowi czy partnerce bez reszty. Tymczasem wszelkie dane statystyczne dowodzą, że jedną z najczęstszych przyczyn rozpadu związku jest właśnie zdrada. Czy można jej uniknąć?
Zdaniem niemieckiego filozofa Immanuela Kanta, człowiek dwukrotnie przechodzi okres dojrzewania płciowego. Po raz pierwszy dzieje się tak, kiedy nasze ciało dojrzewa do seksu (co my nazywamy dojrzałością płciową) i po raz drugi, kiedy do seksu dojrzewa nasz umysł. I trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić, kiedy z perspektywy czasu patrzymy na nasze relacje, a zwłaszcza na „miłości”, które kiedyś wydawały się nam tymi „jedynymi i ostatecznymi”. Okazuje się więc, że do dojrzałej relacji między dwojgiem ludzi należy przede wszystkim dorosnąć. Myli się jednak ten, kto uważa, że dojrzałość chroni nas przed zdradą.
Tekst: Pola Zamecka
Podatni na zadurzenie
Istnieją takie sytuacje, w których zdrada przychodzi nam łatwiej. Są to szczególnie chwile, kiedy przeżywamy okres trudny pod względem emocjonalnym. Kiedy czujemy się osamotnieni, smutni, przygnębieni, załamani chętniej szukamy pocieszenia w ramionach innej osoby. To właśnie dlatego zdrady najczęściej dopuszczają się osoby, które czują się „niekochane”. Emocjonalny deficyt, którego nie potrafi zaspokoić partnerka czy partner, uzupełniają gdzie indziej.
Podatni na zadurzenie
Nie bez przyczyny, pacjenci zakochują się w swoich lekarzach czy pielęgniarkach, a małe dziewczynki kochają się superbohaterach z bajek. Emocje towarzyszące wyobrażeniom o rycerzu, który przybędzie i wydobędzie nas z opresji, pozostają takie same u dorosłych kobiet i nastolatek. Co więcej, także panowie tęsknią za kobietą – opiekunką, która zajmie się nimi, kiedy będą tego potrzebowali.
Świadomość podatności na zadurzenie powinna ułatwić nam przechodzenie przez takie emocjonalne kryzysy. Samych kryzysów uniknąć bowiem byłoby trudno. W życiu każdego z nas zdarzają się gorsze i lepsze momenty.
Niesforne geny?
Niektórzy winę za zdrady i niewierności zrzucają na… ewolucję. Elizabeth Gilbert w swojej książce „I że Cię nie opuszczę…” przywołuje teorię o kryptonimie „Tata albo Drań”, która problem wierności sprowadza do poziomu DNA. Zdaniem autorów tej torii niektórzy mężczyźni posiadają tzw. gen receptora wazopresyny, co czyni ich osobnikami wiernymi i uczciwymi w stosunku do swych wybranek. Są oni nie tylko świetnymi mężami, ale też doskonałymi ojcami, stąd określenie „Tata”. Z kolei osobnicy z wybrakowanym genem wazopresyny wiernością bynajmniej nie grzeszą i określenie „Drań” pasuje do nich znakomicie.
A może odpowiedzialność?
Ale czy tylko czynniki zewnętrzne można obarczyć odpowiedzialnością za nasze wybory? Dla wielu z nas niewątpliwie tak właśnie byłoby wygodniej. W tym miejscu znów warto przytoczyć teorię psycholog Shirley Glass, którą w swojej książce przytacza cytowana już Elizabeth Gilbert. Badaczka ta, zajmując się problem niewierności małżeńskiej najczęściej zadawała parom pytanie „Jak do tego doszło?”. W większości przypadków okazywało się, że pierwsze symptomy tego, że może dojść do zdrady pojawiały się na długo przedtem, zanim do niej doszło. Pierwszym krokiem jest budowanie poufnych relacji poza małżeństwem. Z początku zupełnie niewinnych.
A może odpowiedzialność?
W pewnym momencie jednak granice tych relacji przesuną się na tyle, że wówczas już rzeczywiście nie będziemy w stanie określić „jak do tego doszło”. To po prostu będzie musiało się stać. Glass wyjaśnia to w teorii „ścian i okien”, zgodnie z którą każda bliska relacja zbudowana jest właśnie z tych dwóch czynników, gdzie okna to te aspekty związku, które są widoczne dla wszystkich, a ściany to aspekty, które kryją najbardziej intymne aspekty związku. Dzieląc się swoimi intymnymi tajemnicami z osobą trzecią wstawiamy okno w miejsce ściany w tej relacji, a ukrywając nasze zwierzenia przed osobą z którą pozostajemy w związku, budujemy między nami ścianę. W taki sposób niszczysz strukturę budowy, którą był Wasz związek i budujesz podwaliny czegoś zupełnie nowego.
I tak każdy kiedyś zdradzi
Kiedy o problemach w związku rozmawiasz z przyjacielem, a nie z własnym partnerem i w dodatku rozmowę tę utrzymujesz przed nim w tajemnicy, zaczynasz kopać między Wami przepaść, która kiedyś oddali Cię od partnera na tyle, że wpadniesz wprost w ramiona osoby, do której w ten sposób się zbliżyłaś i nawet nie zauważysz, kiedy się to stanie.
Czy można tego uniknąć? Zdaniem Glass, kiedy tylko zauważymy, że z osobą trzecią omawiamy sprawy intymne, które dotyczą relacji między dwiema bliskimi osobami, to ostatni dzwonek, by z tej drogi zawrócić. I powiedzieć o tym partnerowi (partnerce). Przypomnijcie sobie, jak na początku związku rozmawialiście ze sobą o ważnych dla Was sprawach i przyznajcie się do tego, że gdzieś tę intymną zażyłość po drodze zagubiliście. Może jeszcze nie wszystko stracone i uda się Wam ją odbudować.