Blisko ludziImelda Marcos - najbardziej rozrzutna pierwsza dama w historii

Imelda Marcos - najbardziej rozrzutna pierwsza dama w historii

„Nigdy nie miałam trzech tysięcy par butów! Było ich tylko tysiąc sześćdziesiąt”. Pierwsza dama, żona dyktatora, filantropka, oszustka – Imelda Marcos ma wiele twarzy. Za czasów dyktatury męża, prezydenta Filipin,wydawała miliony dolarów na stroje, biżuterię i buty. Podczas przeciętnej podróży do Nowego Jorku lub Londynu potrafiła wydać 5 milionów dolarów. Przy zakupach kierowała się zasadą: jeśli coś ci się podoba – bierz dziesięć tuzinów, jeśli nie jesteś pewien – tylko pięć.

Imelda Marcos - najbardziej rozrzutna pierwsza dama w historii
Źródło zdjęć: © AFP

07.12.2015 | aktual.: 07.12.2015 16:53

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

„Nigdy nie miałam trzech tysięcy par butów! Było ich tylko tysiąc sześćdziesiąt”. Pierwsza dama, żona dyktatora, filantropka, oszustka – Imelda Marcos ma wiele twarzy. Za czasów dyktatury męża, prezydenta Filipin, wydawała miliony dolarów na stroje, biżuterię i buty. Podczas przeciętnej podróży do Nowego Jorku lub Londynu potrafiła wydać 5 milionów dolarów. Przy zakupach kierowała się zasadą: jeśli coś ci się podoba – bierz dziesięć tuzinów, jeśli nie jesteś pewien – tylko pięć.

7 grudnia 1972 roku została ciężko zraniona przez zamachowca maczetą bolo. Napastnik - Carlito Dimahilig został zastrzelony przez uzbrojonych strażników. imelda trafiła do szpitala. Założono jej ponad 70 szwów. Ze względu na to, że ciosy maczetą przecięły ściegna, rehabilitacja pierwszej damy trwała wiele miesięcy.

Carlito na pewno nie był jedynym, który marzył o śmierci żony dyktatora Marcosa. Podczas, gdy Filipińczycy głodowali, ona wydawała miliony na ubrania, dzieła sztuki, a nawet na całe budynki (chociażby Herald Center w Nowym Jorku).
W 1975 roku "Cosmopolitan" zaliczył Imeldę do najbogatszych kobiet świata. Tymczasem kraj popadał w biedę. W połowie lat siedemdziesiątych co trzeci Filipińczyk nie mógł zapłacić za konieczne minimum jedzenia, ubrania, mieszkania, opieki medycznej.

I choć filipińskie media i historycy ciągle zastanawiają się, na ile Imelda była odpowiedzialna za działalność swojego męża (niektórzy porównują ją do Lady Makbet, inni przekonują, że w ogóle nie zdawała sobie sprawy z tego, w jaki sposób zdobywał pieniądze), to dla wielu pozostała po prostu ikoną stylu.
Dziś - po blisko 30 latach - od upadku dyktatury - 86-letnia Imelda, choć potępiona przez światową opinię publiczną, na Filipinach nadal ma grono licznych wielbicieli. A trzeba przyznać, że nie ma chyba bardziej kontrowersyjnej osoby.

Kochała podróże i zakupy

Za czasów dyktatury męża, prezydenta Filipin, Imelda Marcos wydawała miliony dolarów na stroje, biżuterię i buty.
Pakowała kilkudziesięcioosobową świtę do odrzutowca i wyruszała z "wizytą roboczą" do Nowego Jorku czy Londynu. Przeczesywała domy towarowe piętro po piętrze. "Kiedy coś jej się podobało - opowiadają świadkowie - czekoladki, bluzki, torebki albo buty, kupowała dziesięć tuzinów, a kiedy nie była pewna, czy jej się podoba - tylko pięć tuzinów".
W 1978 roku przedstawiciel Cartiera stwierdził, że Imelda musi już mieć największą kolekcję klejnotów na świecie. Kupiła Oko Bożka - największy diament świata, ukradziony z indyjskiej świątyni. W 1962 roku sprzedano go na aukcji w USA za 375 tys. dolarów. Imelda zapłaciła ponoć 5,5 miliona.

Bajka o Kopciuszku

Historia najbardziej rozrzutnej pierwszej damy świata zaczęła się w garażu w biednej dzielnicy Manili. To tam urodzona 1929 roku Imelda spędziła większość swojego dzieciństwa. Miała jednak dwie cechy, które pomagają, jeśli ktoś chce wyrwać się z nędzy: urodę i ambicję.
W pamiętniku zapisała swój życiowy cel: znaleźć dobrego męża. W wieku 16 lat zaczęła zwyciężać w lokalnych konkursach piękności. W 1953 roku została Miss Manili, a rok później poznała młodego kongresmena Ferdinanda Marcosa, który w 1996 roku zostanie filipińskim prezydentem. Podobno oświadczył się jej pół godziny po przedstawieniu się. Ślub odbył się jedenaście dni później.

„Ludzie chcą ujrzeć kogoś, kogo mogą pokochać, kto daje im przykład. Pragną prezydentowej, która wygląda jak milion dolarów. Potrzebują gwiazdy, która oświetli ciemność ich nocy" - wyznała Imelda w jednym z wywiadów.
I trzeba przyznać, że zawsze dokładnie przestrzegała tej zasady. Perfekcyjny makijaż (koci eyeliner połączony z przydymionym okiem), idealna fryzura (kok, z którego nie odstawał ani jeden kosmyk włosów), droga biżuteria, suknie od najlepszych krawców i cudowne buty czyniły z niej azjatycki odpowiednik Jackie Kennedy.

Piękna i bestie

W 1972 roku wprowadzono w Filipinach stan wojenny; Ferdinand Marcos zdobył nieograniczoną władzę nad wojskiem, sam podejmował także decyzje dotyczące gospodarki. Wydał rozkaz uśmiercania politycznych przeciwników; zbił fortunę defraudując rządowe pieniądze i doprowadzając kraj do bankructwa.

Tymczasem jego żona otrzymała posady na wysokich stanowiskach państwowych – do jej obowiązków należało m.in. podtrzymywanie stosunków dyplomatycznych z ZSRR oraz Chinami. Urok Imeldy oczarował wielu światowych przywódców. Podobno Mao przy pierwszym spotkaniu wyznał jej: „Podobasz mi się. Jesteś taka piękna!”.
Znajomości zawarte w tym czasie często przemieniały się w przyjaźnie – gdy w 1988 roku została aresztowana w Stanach Zjednoczonych na podstawie oskarżeń o defraudację, libański dyktator Muammar al-Kadafi chciał wpłacić za nią kaucję, a Saddam Husajn przysłał ministra spraw zagranicznych, by sprawdził, czy czegoś nie potrzebuje. Pani Marcos cieszy się także dużą sympatią Fidela Castro, który wyznał, że w całym swoim życiu woził samochodem tylko ją i własną matkę.

W 1986 roku na Filipinach wybuchła różańcowa rewolucja, w której wyniku Marcos razem z żoną zostają wygnani z kraju. Ferdinand umiera za granicą, Imelda w 1991 roku dostaje pozwolenie na powrót. Od tamtego czasu regularnie staje przed sądem oskarżana o malwersacje finansowe, jednak nigdy nie została skazana – twierdzi, że jej mąż zgromadził majątek dzięki inwestowaniu w złoto, a nie defraudując rządowe pieniądze.

Imelda dwa razy po powrocie z wygnania startowała w wyborach prezydenckich. Twierdziła, że nie pragnie samej władzy, chce tylko wykorzystać urząd, by jeszcze lepiej pomagać Filipińczykom. Nigdy jednak nie wygrała, choć za drugim razem obiecywała najbiedniejszym 800 milionów dolarów z własnego majątku, jeśli zostanie prezydentem. Pomimo klęski i tak zdecydowała się otworzyć Fundację Marcos, która wspomaga najuboższych.
W 2001 roku w Marikinie, stolicy regionu znanego z przemysłu obuwniczego, powstało muzeum, w którym można oglądać kolekcję butów małżeństwa Marcosów oraz modele wykonane przez lokalnych szewców. „To miejsce jak żadne inne będzie pokazywało charakter Filipińczyków, którzy nawet brzydkie rzeczy przetwarzają w piękne” – mówiła wzruszona Imelda podczas otwarcia. Żartowała również: „Gdy uciekliśmy, nasi przeciwnicy szukali w pałacu trupów w szafie. Ale zobaczyli w nich tylko buty, cudowne buty!”.

Imeldyficznie

W 2006 roku Imelda Marcos, kobieta, która nosiła 1220 par butów, 500 sukien i kuloodporny stanik, zadebiutowała w świecie mody jako projektantka. Stworzyła własną kolekcję.
W jej życiu wszystko musiało być „imeldific”. To słowo wymyśliła sama Imelda. Ma ono oznaczać: przesadnie próżny, ekstrawagancki w ostentacyjny, wręcz wulgarny sposób. Była żona dyktatora Filipin trafiła więc nie tylko do encyklopedii, ale także do słownika.

(gabi)/WP Kobieta

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (7)