Influencerka przeżyła koszmar u kosmetyczki. "Czuję się jak brzydkie, trądzikowe g****"
07.04.2022 18:14, aktual.: 07.04.2022 18:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sylwana Dimtchev prowadzi ciałopozytywne konto na Instagramie, które śledzi ponad 10 tysięcy osób. W ostatnim poście opowiedziała o wizycie u kosmetyczki, która potraktowała ją w niedopuszczalny sposób. Teraz radzi innym dziewczynom, by wyraźnie stawiały granice.
Wizyta u kosmetyczki powinna być relaksująca, dać nam oddech od codziennych problemów. Niestety, nie wszystkie osoby pracujące w sektorze beauty to rozumieją. Specjalistka, do której trafiła autorka instagramowego konta zwykły_zeszyt wykazała się wyjątkom brakiem taktu. Okazało się, że wiele obserwatorek Sylwany Dimtchev doświadczyło hejtu w gabinetach kosmetycznych.
Troska czy hejt?
Influencerka dostała zabiegi kosmetyczne w prezencie. Nie spodziewała się, że zamiast przyjemności spotka ją wielka przykrość.
"(...) Nastąpił kilkunastominutowy pojazd po mnie i moich zwyczajach (za mało, za rzadko, nie tak), kosmetykach (za tanie, zbyt drogeryjne), wiedzy (jak się nie umyje twarzy to jest brudna, pani nie wie?). Jaką to ja mam okropną skórę, jak nie dbam o szyję i będę wyglądać za kilka lat jak indyk (...).
Na koniec specjalistka wytłumaczyła, że ma tylko dobre intencje:
"No już tak pani kocha te swoje stany zapalne, blizny, zaskórniki, czerwone plamy i zatkane pory, że tak się pani kocha, że one już mogą sobie zostać na tej skórze... No ale jest to oczywiście pani wybór, ja tylko podsuwam rozwiązania…" - możemy przeczytać w poście na Instagramie.
"Mam pryszcze i grudy i blizny i co mi zrobisz?"
W dalszej części wpisu dziewczyna opowiada o swoich wieloletnich zmaganiach z trądzikiem, uciążliwych zabiegach i kosztach, jakie poniosła, by mieć "nieskazitelną" cerę.
"Dostałam trądziku w 2007 r. Gdybym odkładała hajs, który od tamtego czasu wydawałam na dermatologów, antybiotyki, retinoidy, kosmetyczki, kremy, żele, peelingi, kwasy i inne cuda-niewidy, mające dać mi piękną cerę, miałabym wkład własny na mieszkanie" - stwierdziła.
Ostatecznie influencerka postanowiła zrezygnować z zabiegów. Teraz żałuje, że nie zachowała się wobec nietaktownej kosmetyczki bardziej asertywnie.
W komentarzach obserwatorki przytaczają swoje historie z gabinetów beauty i zachęcają, by nie gryźć się w język, gdy ktoś hejtuje nasz wygląd pod płaszczykiem pseudotroski.
"Kiedyś poszłam na rzęsy z nadzieją, że mam dla siebie 2,5 h leżenia w spokoju. Spotify w pogotowiu, ale stylistka miała inny plan mojego relaksu. Otóż zanim przykleiła kępkę rzęs, to ją omówiła (że kiepska, krótka a tutaj to musi zrobić akrobacje itp. ). Po piątej kępce wkurzyłam się, odkleiłam plastry z oczu, wstałam i wyszłam. Powiedziałam jej, że wiem jakie mam rzęsy i dlatego przychodzę zagęszczać" - możemy przeczytać pod postem.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!