Zapytali o "strefy wolne od dzieci". Polacy niemal jednomyślni
20.09.2024 11:25, aktual.: 20.09.2024 13:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W "Dzień dobry TVN" pojawił się materiał dotyczący pomysłu wprowadzenia "stref wolnych od dzieci". Aż 83 proc. respondentów sondy przeprowadzonej przez redakcję śniadaniówki opowiedziała się "za" takim rozwiązaniem. - Ten wynik ładnie pokazuje, w jaki sposób nie radzimy sobie z wychowywaniem dzieci - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską dr Aleksandra Piotrowska.
W porannym paśmie TVN przypomniana została historia matki, która wraz z dzieckiem została wyproszona z autobusu, bo innej z pasażerek miał przeszkadzać maluch i jego zachowanie.
"Głównym argumentem zwolenników takiego pomysłu jest zazwyczaj chęć dbania o komfort osób pełnoletnich i ciszę w miejscach publicznych" - napisano na stronie śniadaniówki.
Ankieta przeprowadzona na stronie wykazała, że 83 proc. respondentów jest za tym, aby powstały strefy wolne od dzieci, co wywołało burzę w sieci.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Dawno nie widziałam czegoś tak obrzydliwego"
Czy rzeczywiście Polacy potrzebują restauracji, hoteli i innych przestrzeni publicznych z miejscami wydzielonymi wyłącznie dla dorosłych? Wiele osób ma w tym temacie poważne wątpliwości.
"Dawno nie widziałam czegoś tak obrzydliwego. Już są miejsca, gdzie dzieci z założenia nie wchodzą, bo im nie służy (...). Ale 'strefy wolne od dzieci'?! I robienie sondy w tej sprawie?! Jutro, rozumiem, sonda ws. stref wolnych od ludzi starych i grubych, bo psują komuś krajobraz? Niewiarygodne jest to, jak media wpajają społeczeństwu dzieciofobię. Obrzydliwe" - napisała na X Zuzanna Pieczyńska, dziennikarka tygodnika "Do Rzeczy".
Podobne zdanie w temacie ma dziennikarka TVP Karolina Opolska:
"Z jednej strony - olaboga, niska dzietność, wymieramy. Z drugiej - jak już urodziłaś dziecko, to siedź w domu, bo jeszcze ktoś poczuje dyskomfort (Pozdrawiam byłą sąsiadkę, która wzywała policję do dzieci na trampolinie). No i nie zapominajmy, że karmienie piersią jest obrzydliwe!" - podkreśliła we wpisie, również udostępnionym na X.
Wynik ankiety nie jest zaskoczeniem? "Taka jest prawda"
Dr Aleksandra Piotrowska przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską, że nie jest zdziwiona wynikiem przeprowadzonej ankiety i widzi kilka przyczyn pozytywnego nastawienia do tzw. stref wolnych od dzieci.
- Ten wynik ładnie pokazuje, w jaki sposób nie radzimy sobie z wychowywaniem dzieci i pozwalamy, żeby one były uciążliwe dla swojego otoczenia. Taka jest prawda. Panujące od wielu lat przekonania dotyczące np. "bezstresowego wychowania" - a niekoniecznie zgadzające się z poglądami naukowców - sprawiają, że często przebywanie w otoczeniu zamkniętym wraz z dziećmi wiąże się z niezłą dawką obciążeń dla psychiki człowieka - tłumaczy psycholożka.
Jak dodaje, są sytuacje i momenty, kiedy dorośli mają prawo pobyć w miejscach, gdzie brakuje maluchów. Jako przykład podaje np. rocznice świętowane przez pary.
"Stefy bez dzieci" to nic nowego?
Psycholożka zwraca uwagę na fakt, że takie "strefy" nie powinny być odbierane jako wykluczające, a regulujące i dopasowujące docelowe grupy wiekowe do konkretnego miejsca.
- Nie odbieram tych regulacji i wprowadzania takich miejsc jako wykluczania kogokolwiek. Parki linowe też nie są dla 80-latków i regulaminy mówią o tym jasno, że nie wolno wchodzić do nich starszym ludziom, bo nie potrafiliby sprostać wymaganiom stawianym przez otoczenie. W wielu miejscach, takich jak np. lokale gastronomiczne czy ośrodki sztuki, też pojawiają się podobne wymagania, którym małe dziecko, szczególnie wychowywane bez nadmiernej dyscypliny, nie jest w stanie sprostać - podkreśla Aleksandra Piotrowska.
Ekspertka daje za przykład wyjście do opery. - Wydając duże pieniądze na bilet, nie marzę o tym, żeby pewien trzylatek wydawał dodatkowe odgłosy. Mam prawo wysłuchania muzyki w spokoju - kwituje.
Piotrowska zauważa, że "strefy bez dzieci" nie są nowym zjawiskiem. Dotąd nikt jednak nie traktował tego w kontekście wykluczenia, a jako pewnego rodzaju normę, która obowiązuje w poszczególnych miejscach.
- W operach czy filharmoniach są przedstawienia zarówno skierowane do dorosłych, jak i dzieci. Podczas spektaklu dziecięcego nikt nie ma pretensji, że ono wstanie i będzie biegać po sali - stwierdza.
Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl