Blisko ludzi"Ja jestem tylko gościem". Jezuita Daniel Wojda o wizytach duszpasterskich

"Ja jestem tylko gościem". Jezuita Daniel Wojda o wizytach duszpasterskich

Z roku na rok temat wizyt duszpasterskich coraz bardziej dzieli Polaków. Jedni wręcz barykadują się przed przyjściem księdza, a inni go wyczekują. Jezuita Daniel Wojda widzi w tym pozytywny aspekt. - Odchodzimy już od nieświadomego przeżywania wiary - podkreśla.

"Ja jestem tylko gościem". Jezuita Daniel Wojda o wizytach duszpasterskich
Źródło zdjęć: © East News
Klaudia Stabach

30.12.2019 | aktual.: 01.01.2020 10:25

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Klaudia Stabach, Wirtualna Polska: Czy często ludzie nie otwierają księdzu drzwi?
Daniel Wojda, jezuita: Często, ale mnie to nie przeszkadza, bo dzięki temu zostaje mi więcej czasu dla tych osób, które naprawdę wyczekują wizyty. Od razu zaznaczę, że obecnie służę w jednej z warszawskich parafii, a w dużych miastach jest trochę inny stosunek do kolędy niż w małych miejscowościach.

Czym się różnią?
Na wsiach czy w małych miasteczkach wierni traktują wizytę duszpasterską jako konieczność. W dużych miastach już tak nie jest.

To dobrze czy źle?
Bardzo dobrze, bo to pokazuje, że odchodzimy już od nieświadomego przeżywania wiary. Ludzie przestają bezrefleksyjnie ją wyznawać. To ma przełożenie na dwie różne postawy. Z jednej strony jest wiele osób świeckich, które są zaangażowane w życie religijne – organizują eventy, nauczają. Z drugiej, pojawiają się tacy, którzy podchodzą krytycznie i wycofują się z życia religijnego.

Znam osoby, które deklarują, że wierzą w Boga i chodzą do kościoła, ale o wizycie duszpasterskiej nawet nie chcą słyszeć.
Nie widzę w tym nic złego. Właśnie w dużych miastach jest wiele osób praktykujących, dla których wizyta duszpasterska nie ma większego znaczenia, bo oni widzą głębię w modlitwie. Wtedy przyjęcie księdza jest dla nich bardziej kwestią życzliwości niż przeżywania wiary.

W takim razie, czy w dzisiejszych czasach ta tradycja ma jeszcze sens?
Tradycja odwiedzania osób ze wspólnoty oczywiście ma sens. Zastanawiające jest jedynie to, czy obecna forma jest właściwa. Podczas siedmiominutowej wizyty trudno jest nawiązać głębszą rozmowę.

Ale księża mówią, że nie mają czasu na dłuższą rozmowę.
Jest w Polsce kilka parafii, gdzie wizyta duszpasterska jest rozłożona na cały rok. Dzięki temu księża mogą spokojnie spędzić w każdym z domów nawet i pół godziny. Marzy mi się, żeby wszędzie tak było. Dzięki temu nie byłoby tych kurtuazyjnych krótkich rozmów typu: "a ja kiedyś byłem ministrantem", tylko ludzie mieliby okazję na poważnie porozmawiać na temat wiary lub poruszyć tematy, które ich trapią.

Jakie tematy najczęściej się przewijają?
Proza życia. Ludzie opowiadają o swoich troskach, o śmierci w rodzinie, jeśli niedawno się pojawiła. W następnej kolejności padają pytania dotyczące wiary np. o to w jaki sposób mogą się modlić.

Czy jest coś, co księdza irytuje podczas tych wizyt?
Nie lubię chodzić po kolędzie, gdy jestem przeziębiony (śmiech). A tak na serio, to ja bardzo lubię to zajęcie. Możliwość rozmów z wiernymi kształtuje mnie jako księdza.

A włączony telewizor nie przeszkadza?
Trochę przeszkadza, bo wtedy nie mam poczucia, że ktoś chce ze mną porozmawiać. Jednak nigdy nie kazałem wyłączyć telewizora, bo to gospodarz decyduje, w jakich warunkach się spotykamy. Ja jestem tylko gościem.

Ludzie często długo zastanawiają się, ile wypada włożyć do koperty. Jaka jest księdza odpowiedź?
Przede wszystkim chcę uświadomić, że nie mamy obowiązku wręczać pieniędzy podczas kolędy. Ja za każdym razem staram się ich nie brać. Przyjmuję tylko wtedy, gdy widzę, że ktoś bardzo na to naciska.

Nietypowe podejście.
Zacząłem tak robić, bo zależy mi, aby ludzie zmienili swoje podejście do wizyt duszpasterskich. Nie jeden raz spotkałem się z sytuacją, gdy ktoś był przekonany, że przyszedłem do niego tylko po tę kopertę. Zaskoczone miny, gdy ich nie biorę, są bezcenne.

Co na to proboszcz?
Nie rozlicza mnie, bo zdaje sobie sprawę, że i tak nie wszyscy wręczają koperty.

Czy da się jakoś uporządkować tę kwestię?
W jednej z diecezji biskup zabronił księżom brać koperty i jednocześnie poprosił parafian, aby ich nie wręczali. Zamiast tego zorganizował tzw. niedzielę kolędową, podczas której wierni mogą wrzucić na tacę datki za wizytę duszpasterską. Moim zdaniem to jest świetne rozwiązanie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (429)