Jadźka zostaje Amiszem
01.07.2008 16:13, aktual.: 01.07.2008 16:34
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na razie jesteśmy we trójkę. Ona, tata i ja. Żyjemy, jak chcemy, uczymy ją, czego chcemy. Ale przecież to wszystko za chwilę się zmieni. Co to będzie, co to będzie?!
MATKA, TATKA I FURIATKA
Żłobek, przedszkole, szkoła, kółka zainteresowań, spędzanie wolnego czasu poza domem, z rówieśnikami. Kiedy krok po kroku Jadźka zacznie przechodzić kolejne fazy i zyskiwać cenne doświadczenia, niezwiązane z jej najcudowniejszymi na świecie rodzicami. Również ktoś inny będzie dla niej autorytetem, mistrzem i przewodnikiem. Ktoś inny będzie ją motywował, kierował jej gustami, kształcił osobowość. Prze-ra-ża-ją-ce!
Bo kto to będzie, u licha? I czy będzie miał kompetencje? Czy da jej swobodnie myśleć i da margines na bunt? Czy będzie miał przekonania polityczne i religijne, czy na szczęście zachowa je dla siebie? Czy zrozumie nas – rodziców i naszą wizję wychowania? Czy to będą dobrzy ludzie? Czy ktoś mi da gwarancję?!
„Obcy” próbują wpływać na nasze idylliczne życie od samego początku, choć na razie ich wysiłki trafiają kulą w płot. Ale będzie coraz trudniej ten płot podtrzymywać. Od narodzin Jadźki co jakiś czas pojawiają się tacy, co to własne dzieci wychowują, a biorą się jeszcze za czyjeś. Super rady, super antyrady, obojętnie, byle dać znać, że się swoje dzieci na ludzi wychowało, a jak my to inaczej robimy, to oni gwarancji nie dają. Sprawdzone sposoby – to są sposoby! Póki co możemy się cieszyć, że te „cenne uwagi” kierowane są do dość odpornych ludzi, za jakich się uważamy.
Ale za lat kilka to Jadźka będzie adresatem setek „złotych myśli” wypowiadanych przez sąsiadów, rodzinę, nieznajomych w tramwaju, mądrali w telewizorze. „Złote myśli” przesiąknięte często do cna stereotypami i konformizmem, fruwać będą w powietrzu niczym zaraza jakaś i zatruć mogą czystą główkę jadziną. Żal - jak to mówi młode pokolenie.
Kiedy przychodzą takie myśli, zastanawiam się nad tym, czy nie zostać takim Amiszem? Zaszyć się gdzieś z rodziną w głuszy, edukować osobiście i nie pozwalać wyjść z ukrycia do pełnoletności. Gdyby życie było takie proste! Wtedy nawet nie musiałaby oglądać wstrętnej telewizji i urzekać się reklamami z różowymi kucykami i lalkami anorektyczkami. Dostałaby ręcznie robionego przez tatę (już to widzę!) konia na biegunach, lalkę z drelichu wypchaną przez matkę trocinami ze stodoły, bierki i drewniane klocki. Nie wiedziałaby jak wygląda świat kiczu, mamony, zazdrości rówieśników o nową różową spinkę do włosów, nie zaznałaby bólu odrzucenia, ani chorej rywalizacji. Obca byłaby dla niej agresja, poniżenia, odrzucenia. Bajka!
Niestety, aby wyjść na ludzi trzeba przejść przez wszystkie te wyżej wymienione katusze. Wiesz o tym i rozumiesz, ale gula ci chodzi, a żyłka na czole pęcznieje, kiedy na myśl przyjdzie mała Jadźka w konfrontacji ze złym, złym światem. Amiszami więc raczej nie zostaniemy, tym bardziej mając na uwadze upodobanie rodziców do rozrywek i towarzyskiego, wielkomiejskiego trybu życia.
Dobra, trzeba wziąć się w garść i przestać się nad Jadźką rozczulać. Inteligencję w końcu ma (po mamie), bezkompromisowa na pewno będzie (po tacie), a reszta przyjdzie sama, jak do tej jej ślicznej główki będziemy konsekwentnie wbijać własne najmądrzejsze prawdy życiowe i pilnować, żeby je pilnie stosowała. Rygorem, przymusem i nie znoszeniem sprzeciwu ukształtujemy z niej dziewuchę nie do zdarcia! Bo jeśli ma się już zarazić jakąś niezbyt rezolutną myślą, to już lepiej od rodziny, niż obcych. Prawda?