Jak być naprawdę szczęśliwym?
Bądź szczęśliwy! - szumią wkoło nas media. Znajduj recepty, stosuj specjalne techniki, znajdź swoje szczęście już dziś - kuszą poradniki. Psychologia pozytywna bada szczęście naukowo, podając sposoby na polepszenie naszego samopoczucia.
18.01.2012 | aktual.: 07.09.2018 13:21
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Czy rzeczywiście szczęście to coś, co można sobie wypracować? Czy warto za nim gonić, czy raczej przychodzi wtedy, gdy odpuszczamy pogoń?
Większość ludzi pragnie szczęścia. A może - większość ludzi pragnie czuć się dobrze. To oczywiście wielkie uproszczenie, ponieważ kierujemy się przeróżnymi motywami, wartościami i pragnieniami, jednak u podstaw naszego funkcjonowania nadal leży ewolucyjne dziedzictwo. Nasz mózg dzieli świat na to co prowadzi do bólu i to, co sprawia przyjemność. Najstarsze jego części odpowiedzialne są za unikanie zagrożenia (wzbudzając lęk) i za dążenie do bezpieczeństwa (co odczuwamy jako przyjemność). Tutaj szczęście równa się bezpieczeństwu i przyjemności. Nowsze części mózgu pozwalają nam jednak na rozważanie swojej sytuacji w o wiele bardziej złożony sposób, myślenie abstrakcyjne i rozważanie swojego poczucia szczęścia.
"Nie ma drogi do szczęścia, szczęście jest drogą" - Thich Nhat Hahn
Problem polega na tym, że im bardziej intensywnie zastanawiamy się nad swoim poczuciem szczęścia, tym większe prawdopodobieństwo, że będzie czegoś nam brakować. Właściwie to jestem szczęśliwy, ale…ale mógłbym więcej zarabiać, partner mógłby być bardziej czuły/otwarty/wyrozumiały, dzieci mogłyby więcej pomagać/lepiej się uczyć/być bardziej posłuszne… Lubimy uzależniać nasze szczęście od czynników zewnętrznych.
Własny umysł przy okazji nas niestety oszukuje. Perspektywa wydarzenia pozytywnego napawa bardzo optymistycznie. Wydaje mi się, że awans/wybudowanie domu/ślub/wycieczka znacznie poprawi mój nastrój i poczucie szczęścia. Gdy przychodzi co do czego, zmiana ta jest o wiele mniejsza, niż się wcześniej wydawało. Do pozytywów bardzo szybko się przyzwyczajamy, starczają na krótko. W efekcie gonienie szczęścia wywołuje coraz więcej frustracji. Szczególnie jeśli utożsamiamy szczęście jedynie z przyjemnością. Zmiana wymaga jednak spojrzenia w głąb siebie, odkrywania wartości i odnajdywania sensu w życiu takim, jakim ono jest.
Nie tylko dobro własne
A może szczęście jest bardziej w zasięgu ręki niż się nam wydaje? Może gdyby zamienić pogoń za przyjemnością na zatrzymanie się w tym, co jest i docenienie tego, co rzeczywiście obecne. Fajerwerków ani ekstazy z tego nie będzie, ale może przynajmniej pojawi się stabilne poczucie zadowolenia? Nauczyciele buddyjscy uczą, że źródłem szczęścia jest uwolnienie się od przywiązania i namiętności. Utożsamiają szczęście ze spokojem wewnętrznym, umiejętnością zdystansowania się od szaleństw swojego umysłu oraz nastawieniem się na dobro drugiego człowieka i reszty świata.
Viktor Frankl, prekursor psychoterapii egzystencjalnej, twierdził, że prawdziwe szczęście można uzyskać dopiero porzucając zbytnie skupianie się na sobie i odnajdując coś ważnego i wartościowego poza sobą. Coś większego, czemu można poświęcić swoje działanie. Niekoniecznie znaczy to, że wszyscy powinni zająć się pomocą charytatywną. Jednak odnalezienie sensowności w swoich zwykłych, codziennych działaniach i zaangażowanie w celu dbania nie tylko o własną przyjemność, może nas uwolnić od jałowego szukania szczęścia.
Proste przyjemności
Z drugiej strony, możemy zrobić wiele, by czuć się całkiem dobrze. Tak wiele powodów do radości tracimy skupiając się na przeszłości, roztrząsając wciąż swoje zranienia, gnając myślami nieustannie w przyszłość - nie dostrzegamy tego, co jest. Jak pisze Irvin Yalom, amerykański psycholog egzystencjalny, skupiamy się na tym, jak rzeczy są, a nie na tym że są. Wciąż chcemy, żeby coś było inaczej niż jest, zamiast nauczyć się być z tym, co mamy.
Spinamy się wewnętrznie w obliczu dyskomfortu, trudności, problemów i wyzwań, buntując się przeciw nim - zamiast przyjąć, że są częścią życia. Paradoksalnie akceptacja tego, że czasem jest nam źle i to też jest w porządku, może zwiększyć poczucie szczęścia. Które prawdopodobnie wcale nie jest żadnym szczególnym, ekstatycznym stanem, tylko odczuciem wewnętrznego spokoju i zadowolenia z tego, że się żyje.
(jb/sr)