Jak być turystą, który nie wzbudza nienawiści - kluczowe zasady
Z pewnością nie raz natknęliście się na informacje o tym, że niektóre turystyczne miasta lub kraje – na przykład coraz chętniej odwiedzana przez Polaków Islandia – mają serdecznie dość turystów. Trudno się dziwić, nie każdy umie podróżować tak, by nie stać się dla miejscowych zmorą i kłopotem. Ale wszystkiego można się nauczyć.
09.06.2018 | aktual.: 09.06.2018 19:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Podczas urlopu każdy chce odpocząć, nacieszyć się bliskimi (lub samotnością), zobaczyć i poznać coś nowego lub po prostu poleżeć do góry brzuchem. Tyle planów, co ludzi. Warto zatem przypomnieć sobie wszystkie wychowawcze lekcje dotyczące zdrowo rozumianego egoizmu i zacząć się do nich stosować.
Rzecz w tym, by odpoczywać, bawić się i zwiedzać tak, by nie przeszkadzać innym i nie zakłócać ich spokoju. No i – co bardzo ważne – pokazać gospodarzom, że szanujemy ich i to, co mają nam do zaoferowania. Łatki chama łatwo się nabawić, ale bardzo trudno pozbyć. I choć wiem, że wiele osób ma absolutnie gdzieś, jaką reklamę robi sobie i swoim rodakom, to jednak wierzę w to, że jeśli uda się zmienić sposób myślenia choć jednej osoby, warto było to wszystko napisać. Choć boli to, że w ogóle trzeba o takich rzeczach wspominać. Skoro jednak nie potrafimy uszanować tego, co nasze, można tylko wyobrazić sobie, jakie podejście mamy do cudzego.
Szanuj spokój drugiego człowieka
Fantastycznie odpoczywa się na łonie natury, gdy z każdego pobliskiego kocyka dochodzi inny modny utwór z listy Summer Shit Hits 2018. Oczywiście na cały regulator. Równie miło jest posłuchać - w pociągu czy autobusie - elektronicznej muzyczki z czyjegoś telefonu, słuchawki są przecież zbyteczne, współpasażerów trzeba ukulturalniać, choćby i siłą.
W cywilizowanych kręgach przyjęło się też, że nie należy przysiadać się do obcych ludzi bez zaproszenia. Tymczasem nagminnie korzystamy z każdego skrawka wolnej przestrzeni, bez zwracania uwagi na to, czy przypadkiem nie zakłócimy komuś rozmowy lub wypoczynku w jakże atrakcyjnej na wakacjach ciszy. Podobno kulturalna odległość to taka, która nie pozwala podsłuchiwać cudzej rozmowy – nie dotyczy to oczywiście kawiarni, restauracji czy hotelowego basenu, gdzie odgórny układ miejsc do dyspozycji gości nie pozwala na odgrodzenie się sensowną strefą prywatności. Mowa tu raczej o wypoczywaniu w parkach, na plażach i tego typu miejscach.
Zasady są znane, czemu wciąż je łamiemy?
Mam wrażenie, że teksty piętnujące zwyczaj wstawania o czwartej nad ranem tylko po to, by zająć leżak lub miejsce na plaży, są – w sezonie wakacyjnym - do znudzenia powtarzane od lat. Ich skuteczność można ocenić w dowolnym kurorcie, gdzie już bladym świtem pojawiają się zamki, fortece i okopy. Naprawdę czasem dziwię się, że nikt jeszcze nie wpadł na pomysł wypuszczenia w plener straży miejskiej, które równałyby z ziemią te ostoje prywatności, a pozyskane sprzęty przeznaczała na charytatywne aukcje. Choć niektóre zagraniczne hotele już zaczęły usuwać znad basenu ręczniki, którym nie towarzyszą ich właściciele.
No i jeszcze problematyczny szwedzki stół. Nie będę wspominać zbyt wiele o ludziach ładujących cichaczem prowiant na cały dzień do damskich torebek, pudełeczek ukrytych w dziecinnych wózkach czy dyskretnie wyłożonych folią plecaczków. Przecież oni nie istnieją, to tylko taka głupia legenda, przecież od lat wiadomo, że tak się nie robi… Faktycznie – proceder nieco się ukrócił, gdy w świat poszła wieść o chamstwie hotelarzy, którzy zaczęli obciążać gości kosztami za kradzione z restauracji posiłki.
Karać chcą coraz częściej również całe miasta i kraje. Władze Islandii mają na przykład serdecznie dość najazdu hord turystów, którzy mimo pełnoletności dotąd nie nauczyli się w cywilizowany sposób załatwiać swoich potrzeb fizjologicznych. To wiadomość o tyle ważna, że w śmierdzących praktykach przodują turyści z Polski. Przypominam więc tym bardziej – po obcym człowieku sprząta się tak samo, jak po cudzym psie.
Nie stoisz w tłumie, jesteś jego częścią
„Czemu tu tyle ludzi?!” – te słowa, wypowiedziane pełnym pretensji tonem, da się usłyszeć praktycznie wszędzie. Ludzie z łatwością zapominają, że są częścią tłumu i tak samo przeszkadzają innym, jak inni przeszkadzają im.
Gdy natomiast przyjmie się do wiadomości, że wszyscy składamy się na ten jeden i ten sam tłum, okazuje się, że wcale nie jest tak trudno zostać turystą, którego nikt nie znienawidzi. Wystarczy zachowywać się tak, jak chciałoby się, by zachowywali się inni. To zresztą taka uniwersalna prawda dotycząca wszystkich życiowych sytuacji – próżno się jednak łudzić, że dobrze zapamiętywana. Zazwyczaj oznacza rozmowę kulturalnym tonem oraz głosem o odpowiednim natężeniu, uprzejme i cierpliwe oczekiwanie w kolejkach formowanych do najpopularniejszych atrakcji, nie włażenie komuś w kadr robionego właśnie zdjęcia i posługiwanie się selfie stickiem w taki sposób, by ktoś stojący w pobliżu nie musiał potem korzystać ze swojego ubezpieczenia turystycznego.
Nie każdy musi wiedzieć, jak zachować się w nowym miejscu, zwłaszcza jeśli wybrany kierunek podróży jest dla nas egzotyczny. Jeśli nie jest to jednak wyjazd zorganizowany spontanicznie i z dnia na dzień, warto zapoznać się z obyczajami panującymi w kraju, do którego podróżujemy. Nikt nie wymaga od turystów znajomości lokalnego języka na poziomie, jakiego nie powstydziłby się profesor literatury, ale znajomość podstawowych zwrotów grzecznościowych jest naprawdę mile widziana. Ich używanie to zawsze oznaka szacunku i pozytywnego zainteresowania daną kulturą. Jeśli język w docelowym kraju naszej podróży rozróżnia formy takie, jak „ty” i „pan/pani” – stosować należy tę drugą. To, że ktoś cię obsługuje, nie znaczy, że jest służbą. Owszem, jeśli płacisz, to wymagasz – jednak do granicy obowiązującego standardu kultury. Na koniec zdradzę być może wielki sekret, ale mówienie głośno i powoli po polsku nie sprawi, że taki na przykład Hiszpan zrozumie, co się do niego w obcym języku mówi.
Co do lingwistycznych popisów – przyda się też pamiętać o tym, że są ludzie, którzy doskonale porozumiewają się w kilku językach, a wśród okolicznych mieszkańców mogą się znajdować inni Polacy. Dlatego bezpieczniej jest przyjąć, że komentowanie czyjegoś wyglądu, zwyczajów czy zachowania, należy uskuteczniać w zaciszu swojego hotelowego pokoju.
„Inni są jeszcze gorsi!”
Zazwyczaj przy rozmowach na temat kultury osobistej turystów pojawia się standardowe tłumaczenie, że „inni są jeszcze gorsi”. Wiadomo – Brytyjczycy to opoje, Niemcy bekają i noszą skarpety do sandałów, Chińczycy plują na stół a w ogóle wszyscy są straszni.
Tyle, że choć zachowanie Anglika może mnie brzydzić, to za Polaka dodatkowo się wstydzę. A jeśli komuś nie podoba się konieczność dostosowania do cudzych zasad, zawsze – zamiast za granicę - może pojechać nad stare, dobre polskie morze, gdzie od lat nie obowiązuje żadna kultura. Zachęcam!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl