Blisko ludziMitomani. Ich bliscy opowiadają, jak zatracają się w swoich kłamstwach

Mitomani. Ich bliscy opowiadają, jak zatracają się w swoich kłamstwach

– Pytałam, po co kłamie, a on tylko wzruszał ramionami, bo dla niego to nie był problem. Zupełnie nie wiedziałam, dlaczego to robi. Przecież prawda nie była taka straszna – mówi 23-letnia Ala, która rozstała się ze swoim narzeczonym przez jego notoryczne kłamstwa.

Mitomani. Ich bliscy opowiadają, jak zatracają się w swoich kłamstwach
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta

Robert Feldman z University of Massachusetts, psycholog zajmujący się badaniem zjawiska kłamstwa, udowodnił, że podczas dziesięciominutowej rozmowy 60 proc. osób fałszuje prawdę przynajmniej raz, a średnio każdy z nas zmyśla trzy razy. – Większość osób ma w życiu takie doświadczenie jak kłamstwo, ale zazwyczaj jest ono czymś umotywowane czy uzasadnione – chcemy jakąś sprawę załatwić, czegoś się obawiamy, czymś się denerwujemy i używamy kłamstwa jako narzędzia rozwiązania sytuacji. Natomiast mitomani kłamią bez wyraźnego powodu i przyczyny – mówi psycholog Maria Rotkiel w rozmowie z WP Kobieta.

Mitomani to niejednokrotnie osoby z zaburzeniami osobowości, najczęściej jest to osobowość narcystyczna albo borderline. – U większości z wywiadu wynika, że przeżyli jakąś traumę. Byli ofiarą przewlekłej przemocy albo pochodzą z rodziny alkoholowej i szukały ucieczki w różnych fantazjach przed trudną rzeczywistością - tłumaczy Rotkiel.

Problem pojawia się często już w dzieciństwie, kiedy fantazje są źródłem ukojenia. Z czasem stają się nawykiem. – Zagrożenie mija, jest już osobą bezpieczną, w komfortowych warunkach, już nic jej nie zagraża, a ten wzorzec jest na tyle silny, że został – mówi psycholog.

Kłamstwo prostą drogą do końca przyjaźni

30-letnia Kamila poznała Gosię w podstawówce, obie pochodzą z małej miejscowości pod Toruniem. Przez jej notoryczne kłamstwa ich przyjaźń się rozpadła. – Zaczęły przybierać taki kształt, że wyglądały jak typowe bajki. Wymyślała sobie takie życie, jakie chciała mieć – mówi.

Pierwsze kłamstwo padło już wtedy, gdy poznawały się jako małe dziewczynki. – Powiedziała, że ma w domu małpkę, którą przywiózł jej tata. Chyba zrobiła to, żeby zachęcić mnie do znajomości. Później, jak dopytywałam o nią, okazywało się, że zdechła albo uciekła – opowiada. Jednak to był tylko wierzchołek góry lodowej.

Notorycznie pojawiały się kłamstwa na temat chłopaków, z którymi się umawiała, rodziców, szkoły. – Gdy zaszła w ciążę, mówiła, że to będą trojaczki. Ale później okazało się, że dwoje dzieci "wypadło" i zostało tylko jedno – śmieje się Kamila. Czasami Gosia sama gubiła się w swoich kłamstwach. – Mówiła, że ma firmę. Dwa dni później już o tym zapomniała i była sekretarką – wspomina 30-latka.

Sposób na ubarwienie życia

Mimo że kobiety już się nie przyjaźnią od kilkunastu lat, wciąż mają ze sobą kontakt, bo w małej miejscowości ciężko uniknąć spotkań. Chociażby w szkole, kiedy odbierają swoje dzieci. Teraz Kamila ma dystans do kłamstw Gosi, jednak jedna sytuacja całkowicie wyprowadziła ją z równowagi.

– Gosia zaraziła się od kogoś gruźlicą. Wszystkim powiedziała, że jest chora na raka – wspomina Kamila. Chorobą zaraziła też swoje dzieci, które chodziły do szkoły z córkami Kamili. – Nie powiedziała, żebyśmy sprawdziły nasze dzieci, tylko do ostatniej chwili kłamała. A tu chodziło naprawdę o życie naszych dzieci, które przebywały ze sobą niemal po 12 godzin dziennie – mówi drżącym głosem.

Kamila mówi, że ma wrażenie, że opowieści Gosi to sposób na zaimponowanie koleżankom. – Jak mówimy, że kupiłyśmy coś sobie albo dziecku, na przykład płaszcz, to mówi, że kupiła to samo, co jest nieprawdą. W ogóle rzadko kupuje cokolwiek dzieciom – opowiada. – Zawsze kreowała się na dobrą matkę. A okazało się, że jest skupiona tylko na sobie, a potrzeby dzieci nie są zaspakajane. Wszystko inwestowała w siebie, żeby pokazywać, jak dobrze wygląda. Kiedy się dowiedziałam, że tak jest, przynosiłam jej dużo ciuchów, a ona tę sytuację wręcz odwrotnie przedstawiła – że to ona musiała ubierać moje dzieci, bo nie miały co nosić – opowiada.

– U większości mitomanów kłamstwa związane są z wielkościowymi wyobrażeniami na swój temat. Dodają sobie różnych walorów, zasług. Ubarwiają swoje życie, chcą zbudować taki wyidealizowany obraz siebie samego – mówi Rotkiel. Zdarza się też jednak, że patologiczni kłamcy zamiast podziwu, próbują wzbudzić litość. – Wymyślają jakieś choroby albo problemy, które ich dotyczą – dodaje psycholog.

Kłamcy zostają sami

Notoryczne kłamstwa Gosi doprowadziły do rozwodu z jej mężem, który miał dość zachowania kobiety. Ona jednak długo nie czekała i dosyć szybko zaczęła snuć historie na temat nowego małżeństwa. – Mówiła, że za tydzień wychodzi za swojego przyjaciela. Pokazała mi pierścionek, który sama kupiła trzy dni temu w lombardzie z moją bratową – mówi. – To nie jest normalne, żeby 30-letnia kobieta, matka trójki dzieci, chodziła i wymyślała tego typu bajki – podkreśla.

Na początku Kamila reagowała na kłamstwa przyjaciółki. Jednak z czasem uznała, że to nie ma sensu. Gosia wtedy zmieniała temat i udawała, że problem nie istnieje. Zdarzało się też, że z dnia na dzień urywała kontakt, gdy wychodziło na jaw, że ją oszukuje. – Ona nie ma przyjaciół. Różne osoby pojawiają się w jej życiu, ale kiedy dowiadują się, jaką jest osobą, znikają i zostaje sama – opowiada 30-latka.

"Przecież prawda nie była taka straszna"

23-letnia Ala poznała swojego byłego narzeczonego, gdy miała 18 lat. Tomek był 2 lata starszy. To był burzliwy związek. – Byliśmy razem 2 lata. Potem na pół roku się rozstaliśmy i na kolejne 2 lata się zeszliśmy. Podczas tego czasu wielokrotnie byłam świadkiem, jak okłamywał innych i czułam intuicyjnie jako kobieta, że okłamywał też mnie – wyznaje. Przez oszustwa pojawiało się coraz więcej kłótni. Za każdym razem obiecywał poprawę, a ona mu wierzyła. Aż w końcu straciła całkowicie cierpliwość i zaufanie do niego, a ich związek rozpadł się na dobre.

Najbardziej dziwiło ją, że okłamywał swoich najbliższych przyjaciół. – Opowiadał, gdzie to on nie był, czego nie robił, ile on lasek nie poderwał. Wtedy patrzyłam na niego i na ustach malowało mi się nieme pytanie: "Ale jak to?" – wspomina.

– Miał bardzo dużo znajomych i co dziwne, duża część z nich wiedziała, że lubi ubarwiać kłamstwami swoje życie, że to bajkopisarz. Mimo to był lubiany – opowiada Ala. – Gdy pojechaliśmy kupić samochód i wróciliśmy z niczym, mówił kolegom, że żadne mu się nie podobały. A tak naprawdę każde auto miało bardzo dużą wadę albo było za drogie – tłumaczy. Czemu po prostu nie powiedział prawdy? Tego dziewczyna do dziś nie wie.

W pewnym momencie zaczęła podejrzewać, że Tomek jest uzależniony od kłamania. – Rozmawiałam z nim o tym. Pytałam, po co kłamie, a on tylko wzruszał ramionami, bo dla niego to nie był problem. Były też momenty że bardzo się denerwował, gdy przyłapywałam go na poważniejszym kłamstwie. Wtedy był foch – opowiada.

– Najbardziej mnie denerwowały nie te duże, poważne kłamstwa, tylko te małe, żeby podkoloryzować jakąś opowieść. Zupełnie nie wiedziałam, dlaczego to robi, bo przecież prawda nie była taka straszna. Była całkowicie normalna – mówi Ala.

Psychoterapia może okazać się zbawieniem

– Mitomani bardzo długo bronią swoich kłamstw i dopiero przyparci do muru, są w stanie się do nich przyznać, ale przychodzi im to z wielkim trudem. Potrafią tak budować narrację rzeczywistości, że jedno kłamstwo zastępują drugim – tłumaczy Maria Rotkiel.

Podkreśla, że sam mitoman nie jest świadomy swojego problemu i nie ma żadnej motywacji, żeby zmienić swoje postępowanie. Dlatego jeśli chcemy pomóc bliskiej osobie, która okazała się patologicznym kłamcą, jedynym rozwiązaniem jest zgłoszenie się do psychoterapeuty. Bez jego pomocy zmiana schematu zachowań u patologicznego kłamcy jest niemożliwa.

– Mitoman sam zwraca się o pomoc dopiero, kiedy jego życie się wali, na przykład odchodzą od niego bliscy. To, co możemy zrobić, to wręcz postawić warunek, żeby taka osoba podjęła terapię – mówi.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (14)