Janina Ochojska wraca do zdrowia. Europosłanka mówi o ostatniej przeszkodzie
Janina Ochojska pokonała raka, ale potrzebna jest jej specjalistyczna rehabilitacja, która umożliwi odzyskanie sprawności. Niestety obecnie trudno ją zorganizować. - W pełni legalnie raczej się nie da. To jest frustrujące, bo boję się podjąć jakąkolwiek decyzję, przez którą później mogłyby spotkać mnie konsekwencje prawne - przyznaje.
23.04.2020 | aktual.: 24.04.2020 11:35
Klaudia Stabach, Wirtualna Polska: Kilka dni temu minął rok od kiedy dowiedziała się pani, że ma raka piersi. Jak z perspektywy czasu patrzy pani na swoją chorobę?
Janina Ochojska, działaczka humanitarna, europosłanka: W zasadzie mogę powiedzieć teraz, że jestem wyleczona. Mam sporo różnych skutków ubocznych związanych z długotrwałym przyjmowaniem leków. Proces leczenia był żmudny, dlatego wciąż są widoczne ślady, które pozostały Jestem się bardzo osłabiona, ale wiem, że najgorsze mam już za sobą.
Niedawno wyszła pani ze szpitala. Jak wyglądał pobyt na oddziale onkologicznym w dobie koronawirusa? Czy to przekładało się na standard leczenia pacjentów?
Rozpoczęłam naświetlania w połowie marca i wiedziałam, że zakończą się one tuż przed świętami wielkanocnymi. Wiedziałam, że to jest mój ostatni etap intensywnego leczenia i ta myśl dodawała mi otuchy. Na szczęście byłam w centrum onkologicznym, gdzie oddział naświetlań był bardzo dobrze logistycznie przygotowany. My, pacjenci, nie mieliśmy żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym. Nikt nie mógł nas odwiedzać, a ponadto była przypisana dla nas jedna, stała grupa pielęgniarek.
Rozmawiała pani z nimi? Jak one odnajdują się teraz w swojej pracy?
Widać było, że są zmęczone, zmartwione. Ciężko pracuje się z myślą, że tak naprawdę w każdej chwili można zarazić się i później przenieść to na pacjentów onkologicznych, którzy mają bardzo osłabioną odporność lub do własnego domu. Niepokój potęgował fakt, że w szpitalach wciąż brakuje środków ochrony osobistej. Rząd sprowadził dostawę maseczek i wszyscy czekamy, aż zacznie je rozdzielać, a tymczasem okazuje się, że ich jakość jest wątpliwa. Nie mają certyfikatów, więc trudno jest założyć taką maseczkę i wierzyć, że ona ochroni zarówno nas jak i inne osoby.
Zobacz także: SIŁACZKI – program Klaudii Stabach. Sezon 2 odc. 1. Historie inspirujących kobiet
Jakie nastawienie mieli inni pacjenci?
Nie miałam kontaktu z żadnym pacjentem, ani z mojego oddziału, ani z innych. To akurat był bardzo duży plus, bo czułam się bardziej bezpieczna. To jakiś znak czasów, że obawiamy się kontaktu z drugim człowiekiem. Jednak w dniu, gdy wychodziłam ze szpitala, to było w piątek tuż przed Wielkanocą, dowiedziałam się, że placówka przygotowywała się do przyjęcia na oddział onkologiczny pacjentów z podejrzeniem zarażenia koronawirusem. Nie ukrywam, że zaskoczyło mnie to i uważam taką decyzję za absurdalną.
Teraz jest już pani w domu. Co dalej?
Muszę zadbać o powrót do sił fizycznych i psychicznych. Bardzo potrzebna będzie mi rehabilitacja, ale obecnie trudno jest ją zorganizować. Jeszcze nie wiem, jak to zrobię, ale widzę, że na razie w pełni legalnie raczej się nie da. To jest frustrujące, bo jednocześnie boję się podjąć jakąkolwiek decyzję, przez którą później mogłyby spotkać mnie konsekwencje prawne.
Czyli pojawia się teraz dylemat - walka powrót do sprawności, czy troska o to, aby nie narazić się zarówno na zakażenie koronawirusem jak i na mandat.
To bardzo trudna decyzja, bo ja nie tylko jestem pacjentem onkologicznym, ale również osobą, która chorowała na Polio, dlatego moja rehabilitacja jest o wiele bardziej skomplikowana. Jest wiele ruchów, których sama nie jestem w stanie wykonać i potrzebuję wsparcia specjalisty. Owszem, ktoś bliski może w pewnym stopniu pomóc, ale to nie przyniesie takich efektów jak powinno.
Czy inne zakazy, obostrzenia związane z walką z pandemią przekładają się obecnie na pani codzienne życie?
Nie, bo ja żyję zupełnie innym trybem ze względu na swój stan zdrowotny. Nie muszę robić zakupów, bo na szczęście ktoś mnie w tym wyręcza. Ponadto nie mam dzieci, więc nie dotyczą mnie problemy związane np. ze zorganizowaniem warunków do edukacji zdalnej. Jednak nie ukrywam, że niektóre obostrzenia były moim zdaniem niepotrzebne.
Które?
Chociażby zabronienie wchodzenia do lasu czy do parku, gdzie ryzyko zakażenia i tak było małe. Mam wrażenie, że rządzący zrobili to tylko po to, aby później móc odhaczyć częściowe zwycięstwo nad koronawirusem. Dać obywatelom złudne poczucie, że władzy udało się już pokonać jedną z przeszkód.
Wielu Polaków było oburzonych również z powodu powrotu projektu autorstwa Kai Godek. Oburzenie wynikało nie tylko z samej treści, ale również tego, że obecnie nikt nie ma możliwości swobodnego zaprotestowania.
Właśnie takie sytuacje sprawiają, że niektórzy ludzie mogą coraz mniej wierzyć w skuteczność swoich działań. Ja sama czuję w pewnym stopniu niemoc sprawczą jako obywatelka, chociaż moje granice w tej kwestii są szerokie. Jednak myślę, że nie każdy tak ma i gdy więcej osób poczuje, że nie ma wpływu na decyzje rządzących, to może narastać w nich frustracja, a później zniechęcenie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl