Jeden plakat, który przełamał kościelne tabu. O kampanii Dobrowolskiego mówiła cała Polska
- Zwrócili się do mnie kapłani, którzy nie potrafili zachować celibatu. Wszyscy byli w podobnej sytuacji – wieloletnia posługa, żadnych pieniędzy, żadnej alternatywnej opcji zawodowej. I nagle muszą powiedzieć przełożonemu, że mają w sobie pragnienie związku. W dodatku z mężczyzną - mówi Paweł Dobrowolski.
05.10.2018 | aktual.: 05.10.2018 10:45
Dwie dłonie splecione w geście znaku pokoju – na jednej różaniec, na drugiej tęczowa bransoletka – takie billboardy za sprawą akcji "Przekażmy sobie znak pokoju" autorstwa m.in. aktywisty społecznego Pawła Dobrowolskiego zawisły dwa lata temu w całej Polsce. Cel – podjęcie dialogu między Kościołem katolickim a osobami homoseksualnymi. W odpowiedzi na kampanię Episkopat Polski wydał oficjalne oświadczenie, w którym zaznaczył, że katolicy nie powinni brać udziału w kampanii, gdyż "rozmywa ona jednoznaczne wymagania Ewangelii".
*Marianna Fijewska, Wirtualna Polska: Dwa lata temu o akcji "Przekażmy sobie znak pokoju" mówiła cała Polska. Część księży przyłączyła się do kampanii, inni z oburzeniem komentowali "szatańskie" próby przejęcia Kościoła przez gejowskie lobby. Działo się. *
Paweł Dobrowolski: To prawda. Pamiętam te dni, gdy w Polsce na ulicach pojawiły się nasze plakaty, a ja dokonałem publicznego coming outu jako gej-katolik. Był to dla mnie niezwykły czas i mocne przeżycie duchowe. Nigdy wcześniej nie miałem okazji do publicznego wyznania swojej wiary. Ludzie podchodzili do mnie na ulicy, gratulowali, uśmiechali się… mój telefon dzwonił cały czas – dziennikarze, przyjaciele, znajomi księża. Większość osób bardzo pozytywnie odnosiła się do kampanii. Zalała mnie wtedy fala miłości.
Jeden z tych telefonów był ode mnie. Mieliśmy okazję rozmawiać o akcji, powiedziałeś mi wtedy, że jej celem jest nawiązanie dialogu z Kościołem. Udało się?
W pewnym sensie tak. Chcieliśmy doprowadzić do tego, by osoby homoseksualne mogły w Kościele otwarcie mówić o swojej orientacji i nie musiały bać się reakcji ze strony innych wiernych. I to się w dużej mierze udało. Dostałem liczne świadectwa od osób, które pod wpływem kampanii miały odwagę dokonać coming outu w swojej wspólnocie i nadal w niej pozostać.
*A księża też dokonywali coming outów po waszej kampanii? *
W ciągu ostatnich dwóch lat zwrócili się do mnie także kapłani, którzy nie potrafili zachować celibatu. Pisali, że od lat żyją w rozdarciu, i że chcą tę sytuację natychmiast rozwiązać. Wszyscy byli w podobnej sytuacji – około 40 lat, wieloletnia posługa kapłańska za sobą, żadnych pieniędzy, żadnej alternatywnej opcji zawodowej. I nagle czują, że muszą wywrócić swoje życie do góry nogami i powiedzieć przełożonemu, że czują, że celibat nie jest dla nich, że mają w sobie pragnienie związku. W dodatku z mężczyzną.
Opisywali ci swoje historie, a ty – co im mówiłeś?
Oni nie chcieli ode mnie rad. Chcieli, żebym towarzyszył im w tym niezwykle trudnym momencie. Dla wielu z nich, chociaż się nie znaliśmy, byłem jedyną osobą, której mogli powiedzieć prawdę. Wiesz, bycie powiernikiem ich sekretu było dla mnie olbrzymią odpowiedzialnością i ogromnym zaszczytem. To dla mnie dowód na to, że kampania choć w jakimś małym stopniu przełamała kościelne tabu…
Co się z nimi dzieje dzisiaj?
Część zrezygnowała z kapłaństwa i żyje teraz w związkach jednopłciowych, ale wciąż są to osoby wierzące. Z pozostałymi nie miałem już później kontaktu i nie wiem, jak potoczyły się ich losy po dokonaniu coming outu, ale podejrzewam, że nie są już księżmi.
Wśród księży jest wielu nieujawnionych gejów?
Nie mam wątpliwości, że jest wielu księży o orientacji homoseksualnej, którzy z różnym skutkiem próbują zachować celibat. Dla nich nasza kampania była chyba najbardziej zagrażająca, co zresztą potrafię doskonale zrozumieć. Nie widząc innej opcji, obrali ścieżkę pełną wyrzeczeń, wymagającą nieraz heroizmu, zapominając o swoich pragnieniach i popędach. I nagle ktoś mówi, że jest też inna droga, że możesz być gorliwym katolikiem i tworzyć szczęśliwy związek z osobą tej samej płci.
Ty też miałeś taki moment, że chciałeś być księdzem.
Tak, była we mnie taka pokusa. Przez chwilę zakon wydawał mi się idealnym rozwiązaniem. Nie musiałbym się ujawniać i miałbym zawsze wsparcie we wspólnocie. W czasie studiów podczas wakacji często jeździłem do Francji do różnych zakonów monastycznych. Milczałem, pościłem i modliłem się z mnichami przez kilka dni w roku. Chciałem zobaczyć, czy mógłbym zostawić wszystko i poświęcić całe życie, by uwielbiać Boga. Po każdym takim pobycie utwierdzałem się tylko w przekonaniu, że jeśli wstąpię do zakonu, to będzie to ucieczka przed sobą.
To znaczy…?
Wtedy jeszcze nie do końca potrafiłem się odnaleźć w środowisku gejów. W głębi duszy marzyłem o związku opartym na i miłości i wierności, a nie bardzo wierzyłem, że to się może wydarzyć. Z drugiej strony była droga kapłańska, która wymagałaby ode mnie życia w celibacie, a ja nie czułem, że mam do niego powołanie. Wiem, że brzmi to jak prowokacja, ale ja Konrada sobie wymodliłem u tych mnichów. To, że on się pojawił w moim życiu, traktuję w kategorii cudu.
Gdzie się poznaliście?
W Teatrze Wielkim pracowaliśmy razem przy spektaklu. Początkowo ten związek nie rokował dobrze, rozwijał się bardzo powoli i nagle przerodził się w coś silnego i głębokiego. Trwa to już siedem lat. Za tydzień ja i Konrad kończymy remont wspólnego mieszkania. Dla mnie to niezwykły moment, bo my nie możemy w żaden inny sposób przypieczętować naszego związku. Nie może być ślubu, nie może być dziecka. Będzie za to wspólne mieszkanie i niesamowicie to przeżywam.
*Żałujesz, że nie możesz przyjmować sakramentów kościelnych? *
Właściwie oprócz sakramentu małżeństwa mogę przyjmować wszystkie. Moi znajomi żyjący w homoseksualnych związkach nie mają problemów z przystępowaniem do sakramentu pojednania czy eucharystii. Księża udzielają im rozgrzeszenia. Ja jednak zdecydowałem nie przystępować do sakramentu eucharystii, bo uważam, że Kościół dyskryminuje związki homoseksualne, co zresztą wyraża wprost w katechizmie. Póki to nie zostanie zmienione, nie chcę naginać nauczania. Nie będę udawał, że jest ok i jakby nigdy nic, szedł do komunii. Jeśli według nauczania Kościoła mój związek z Konradem jest z definicji grzechem, to oznacza to dla mnie, że nie jestem zaproszony do eucharystycznego stołu.
* Wybrałeś się już na "Kler"? *
Tak i przyznam szczerze, że trochę się wynudziłem. Aktywnie uczestniczę w życiu Kościoła i działam w różnych wspólnotach i duszpasterstwach od 25 lat. Nigdy nie zetknąłem się z pedofilią, ale widziałem dużo: niewierzących księży, alkoholików, chciwych na pieniądze, regularnie łamiących celibat, poznałem nawet dzieci księży – ja to wszystko oglądałem już w realu, w 3D.
*Reagowałeś kiedyś? *
Zdarzało się. W mojej parafii był ksiądz, który wdał się w romans ze znajomą z duszpasterstwa. Owocem ich romansu było dziecko. Pamiętam, że całe duszpasterstwo interweniowało i angażowało się w pomoc tej dziewczynie, by nie została zostawiona sama sobie. Na szczęście ksiądz zrezygnował z posługi kapłańskiej i są razem do dziś. Wielokrotnie też miałem do czynienia z księżmi alkoholikami – przeprowadzałem z nimi długie rozmowy i wysyłałem na terapie.
Żadna z tych sytuacji nie odsunęła cię od Kościoła?
Nie, bo ja nigdy nie opierałem mojej wiary na księżach, tylko staram się ją opierać na Bogu. To co mnie do Kościoła przyciąga, to raczej świeccy, którzy starają się każdego dnia żyć Chrystusem. To jest dla mnie prawdziwe świadectwo. Nie radziłbym nikomu opierać wiary na doskonałości księży.
*Tak, to rzeczywiście brzmi absurdalnie. *
Myślę, że w dużej części to właśnie z tego biorą się problemy księży. Ludzie traktują ich tak, jakby byli ulepieni z innej gliny - a przecież księża to ludzie dokładnie tacy jak my i dla ich dobra i dla dobra Kościoła, tak właśnie powinniśmy ich traktować. Są sługami Bożymi, powołanymi by służyć wspólnocie wiernych, a nie uprzywilejowaną kastą wyjętą spod prawa.
*"Kler" był Polsce potrzebny? *
Tak i kibicuję takim filmom. W polskim Kościele bez wątpienia nastał kryzys. Ale każdy kryzys jest twórczy i jest warunkiem zmiany. Może ten kryzys jest szansą na to, żebyśmy znów stali się prawdziwą wspólnotą uczniów Chrystusa. Dzięki "Klerowi" może wreszcie stanie się dla wszystkich jasne, że bycie w Kościele nie zawsze jest powodem do dumy, że duchowni nie stanowią jakiejś oxfordzkiej elity, że Kościół to nie jest najzajebistsze miejsce do spędzania wolnego czasu. Nie. Kościół składa się głównie z pogubionych, poranionych ludzi, potrzebujących Bożego miłosierdzia. Właśnie taki Kościół jest moim Kościołem. Takiego Kościoła zawsze doświadczałem i w taki Kościół wierzę.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl