Blisko ludziPolka wyszła za muzułmanina. Potem zmieniła wiarę

Polka wyszła za muzułmanina. Potem zmieniła wiarę

Monika Rhaffouli jest Polką-muzułmanką mieszkającą w Szwecji
Monika Rhaffouli jest Polką-muzułmanką mieszkającą w Szwecji
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Marta Kosakowska
15.04.2022 14:42, aktualizacja: 15.04.2022 19:40

- Mąż myślał, że sobie żartuję. Powiedział: "W życiu nie widziałem żadnej Polki, która byłaby muzułmanką". Nie ukrywał, że był bardzo zdziwiony, ale ostatecznie przyjął to pozytywnie. Na początku powiedział do mnie: "jeżeli to jest pewien etap w twoim życiu, chcesz spróbować, to ja nie mam z tym problemu" - opowiada w rozmowie z WP Kobieta Monika Rhaffouli, mieszkająca w Szwecji Polka, która przeszła na islam.

Marta Kosakowska, WP Kobieta: Pani profile na TikToku i Instagramie (@stockholm_jilbabista) w ostatnich miesiącach zyskują na popularności. 

Monika Rhaffouli, Polka muzułmanka mieszkająca w Szwecji: Tak, obserwuje mnie spora grupa Polaków. Jednak chciałabym zaznaczyć, że nie zależy mi na gromadzeniu milionów followersów. Bardziej zależy mi na ludziach, którzy chcą ze mną być w mediach społecznościowych, słuchać tego, co mam do powiedzenia, dyskutować i wchodzić ze mną w interakcje.  

Dla mnie ważne jest, żeby ludzie zdobywali wiedzę, bo zauważyłam, że wielu osobom myli się kultura i religia. Zawsze podkreślam, że pochodzę z Polski, jestem Polką. Wychowałam się w Polsce, więc polska kultura jest częścią mnie, to coś odrębnego niż religia, którą wyznaję. 

Rozumiem też, że islam ma na świecie "czarny PR" i to jest w sporej mierze wina niektórych jego wyznawców, którzy sami na to zapracowali. Dlatego chcę tłumaczyć ludziom, że nie do końca tak jest. Chociaż chciałabym zaznaczyć, że ideą mojej działalności internetowej nie jest nawracanie kogokolwiek na islam. W islamie zakazane jest misjonarstwo. Koran mówi o tym, że w religii nie ma przymusu. 

Jest pani Polką, żoną Marokańczyka, jesteście muzułmanami i żyjecie w Szwecji. To dość nietypowe połączenie. 

Rzeczywiście, ale tutaj w Szwecji jest wiele takich związków, więc tutaj nikogo to nie dziwi. Wiele jest też związków muzułmanów z katoliczkami czy chrześcijankami, ale też różnorodnych mieszanek. W Szwecji podejście do religii jest dość swobodne. Każdy żyje swoim życiem. 

Szwecja uchodzi za ostoję tolerancji w Europie. Jak muzułmanom żyje się w Szwecji? 

Z tą ostoją tolerancji to bym się kłóciła... To jest raczej tak, że Szwedzi bardzo by chcieli, żeby postrzegać ich kraj jako multi-kulti. Tak, mieszkają tu ludzie z różnych zakątków świata. Panuje tu duża poprawność polityczna, ale niekoniecznie wynika ona z autentycznych przekonań, tylko z obawy o potencjalne oskarżenie o nietolerancję.  

Jeszcze zanim przeszłam na islam, jako Polka w Szwecji doświadczyłam nietolerancji i dyskryminacji ze strony Szwedów. Często pojawiają się takie wypowiedzi: "wszystko toleruję, nie jestem rasistą, ale...". I to "ale" jest kluczowe. Zawsze staram się z takimi osobami rozmawiać i tłumaczyć im, że nie można "wrzucać do jednego wora" wszystkich przedstawicieli jednej nacji czy religii i postrzegać ich przez pryzmat stereotypów. 

Jak poznałaś męża? 

Poznaliśmy się w Szwecji, u mnie w pracy. Ja pracowałam w restauracji, a mąż przychodził jako klient. Początkowo w ogóle go nie zauważałam, ale w końcu zaczął mnie zagadywać. Byłam w takim momencie życia, że nie byłam zainteresowana wchodzeniem w interakcje z żadnym mężczyzną. Ale on uparcie przychodził i zagadywał. Po kilku miesiącach dałam mu numer telefonu.

Później potoczyło się klasycznie. Zadzwonił, zaczęliśmy się spotykać, chodzić na randki. W końcu uznaliśmy, że zostaniemy parą. Ponieważ mój mąż jest praktykującym muzułmaninem, to bardzo mu zależało, żebyśmy wzięli ślub. A znaliśmy się dopiero kilka miesięcy. 

Domyślam się, że nie czuła się pani komfortowo.

Tak, bo w Polsce ślub jest wielkim wydarzeniem. A w islamie ślub to jest w zasadzie kontrakt małżeński, który pozwala na współżycie w oczach religii. Zupełnie tego nie rozumiałam, bo dla mnie było to zbyt poważne na tak krótką znajomość. Zaczęłam się wczytywać i dopiero zrozumiałam istotę kontraktu małżeńskiego w islamie. Wtedy się do niego przekonałam. Niestety nie było nam dane wziąć ślubu w terminie, który sobie wybraliśmy. Dwa dni przed ślubem siostra mojego męża zginęła w wypadku samochodowym, więc nasze plany się rozjechały.  

A kiedy do ślubu już doszło, była pani już muzułmanką?  

Nie, ponieważ nie ma takiej konieczności. Muzułmanin może wziąć za żonę chrześcijankę lub żydówkę. Kobieta nie musi zmieniać wiary, by wziąć ślub w meczecie. Jeśli jest ona wierząca, to może wziąć również ślub jednostronny w swojej wierze, żeby w obliczu swojej religii również być mężatką. 

Przed muzułmańskim ślubem są zaręczyny?

Tradycje są różne w różnych krajach, ale w Maroko, skąd pochodzi mój mąż, nie ma czegoś takiego. Tam jest albo małżeństwo, albo nic. Stan narzeczeństwa nie istnieje, więc nie ma też zaręczyn. Nie ma pierścionka zaręczynowego. Nie ma też obrączek, wręcz są zabronione, bo jest to forma upodabniania się do niemuzułmanów. Oczywiście wiele osób się do tego nie stosuje i obrączki nosi, ale bardziej jest to sprawa kulturowa niż religijna. 

Zatem decyzja o zmianie wiary na islam przyszła dopiero po ślubie? 

Tak. Ta decyzja dojrzewała we mnie latami. Interesowałam się islamem, jeszcze zanim wyjechałam do Szwecji. To było przed rokiem 2007, więc nie było to łatwe, bo dostęp do materiałów był mocno ograniczony. Dodatkowo moja mama latami wyjeżdżała do pracy na Węgry i często przywoziła do domu opowieści o złych muzułmanach. Dlatego, będąc nastolatką, interesowałam się islamem w sekrecie.

Po przyjeździe do Szwecji zaczęłam szerzej szukać informacji. Trafiłam na imama, z którym zaczęłam rozmawiać. Tłumaczył mi, żebym nie patrzyła na islam przez pryzmat tego, jak jest on postrzegany. Kręciłam się wokół tego tematu wiele lat. Jednak nigdy nie miałam potrzeby należenia do jakiejkolwiek religii. Do Kościoła katolickiego przestałam chodzić, gdy miałam 16 lat. Dopiero gdy poznałam męża, wszystko mi się ułożyło i decyzja o przejściu na islam we mnie dojrzała.

Jak na tę decyzję zareagował mąż? 

Na początku był w szoku. Myślał, że sobie żartuję. Powiedział: "W życiu nie widziałem żadnej Polki, która byłaby muzułmanką". Nie ukrywał, że był bardzo zdziwiony, ale ostatecznie przyjął to pozytywnie. Na początku powiedział do mnie: "jeżeli to jest pewien etap w twoim życiu, chcesz spróbować, to ja nie mam z tym problemu. Zrozumiem też, jeśli poznasz islam od środka i zadecydujesz, że to nie dla ciebie i nie będziesz chciała tego kontynuować". 

Wraz ze zmianą wiary przyszła decyzja o zakrywaniu się. Chyba równie trudna i zmieniająca życie? 

To decyzja podjęta z pełną świadomością. Zrobiłam to w czasie, kiedy mąż przebywał poza krajem. Pojechałam go odebrać na lotnisko, a on wyszedł z samolotu, minął mnie, nawet mnie nie zauważając. W ogóle mnie nie poznał! Krzyknęłam do niego, a on dopiero spojrzał na mnie i powiedział: "Co ty? Jak to?". I zaczął dopytywać mnie, czy jestem pewna tej decyzji, bo zakrywanie się to "nie jest taka prosta sprawa". Wtedy odezwała się moja feministyczna natura: "Nie będziesz mi mówił, co jest dla mnie dobre, a co jest złe. To moja decyzja".

W rodzinie mojego męża nie ma tradycji zakrywania się. Babcia nosi jedynie chustkę na głowie. Natomiast jako konwertyczka (konwertyk/konwertyczka to osoba, która przeszła konwersję religijną, czyli zmieniła wiarę - przypis red.) żyjąca w Europie czuję, że - podobnie jak inni konwertyci żyjący poza krajami muzułmańskimi - mam przywilej. Że w momencie, kiedy rozmyślę się co do zakrywania, to mogę to zrobić i to nie będzie problemem. Mogę tę decyzję zmienić w każdej chwili.  

Mówi pani o sobie, że jest pani muzułmanką-feministką. W jednym z komentarzy ktoś zarzucił pani, że powinna się pani zająć dziećmi, zamiast kręcić tiktoki. Odpowiedziała pani, że dzieci mają też ojca, który może się nimi zająć. 

Tak! Chociaż bardzo nie lubię etykietek. Bardzo nie lubię, jak ktoś mi mówi, że wypada czy powinnam coś zrobić, bo jestem kobietą. Mam męża, który jest ojcem moich dzieci i też ma wobec nich obowiązki. Jeśli to świadczy o tym, że jestem feministką, to owszem, jestem nią. I jestem z tego dumna.

Słyszę często, że feminizm i islam nie idą w parze, ale to nieprawda. Jest wiele muzułmanek, które walczą o swoje prawa np. o prawo do decydowania o swoim ciele, o to, by przestać upatrywać honoru rodziny pomiędzy nogami kobiet. Oczywiście robią to inaczej niż kobiety Zachodu, ale robią.

I co pani mąż na tę pani feministyczną naturę? 

Nie ma wyjścia, musi to akceptować. Mam silny charakter, który często podziwia nawet moja teściowa. Mówi, że chciałaby być taka jak ja. Oczywiście w domu głównie wybieramy kompromisy i współpracę, ale potrafię też pokazać swój silny charakter. 

Monika jest mamą czworga dzieci
Monika jest mamą czworga dzieci © Archiwum prywatne

To widać też w pani podejściu do ubierania się. Zakrywa się pani, ale jednocześnie nie stroni od makijażu, modnych dodatków, jak chociażby okulary przeciwsłoneczne. W jednym z filmików tłumaczy pani, że islam tego nie zabrania. 

Tak, okulary to jest moja wielka słabość. Modne ubrania i dodatki są dozwolone w islamie. Wszystko jest dla ludzi, pod warunkiem, że nie jest to wulgarne. W przypadku makijażu, również jest dozwolony, jednak nie może przyciągać spojrzeń innych, a szczególnie mężczyzn. Dotyczy to nie tylko makijażu, ale też stylu bycia, ubierania się, wysławiania.

Na TikToku pojawiło się też pytanie o poligamię, czyli posiadanie kilku żon. 

Tak, ludzi to ciekawi. W rodzinie mojego męża nigdy się tego nie praktykowało. Faktycznie islam dopuszcza możliwość posiadania czterech żon jednocześnie, ale niewiele osób z tego korzysta. Po pierwsze są to wysokie koszty, po drugie tym osobom trzeba poświęcić też czas. Po trzecie, wielu muzułmanów mieszka poza krajami muzułmańskimi, a nawet w krajach muzułmańskich zaczęto wprowadzać regulacje, które nie pozwalają na poligamię.  

Natomiast gdy rozmawiam o tym z mężem, zawsze mówi, że nie chciałby mieć dwóch żon. Żartuje, że przy jednej żonie i piątce dzieci (najstarsza córka pochodzi z poprzedniego małżeństwa mężczyzny - przypis red.), nie miałby nawet czasu, żeby "wcisnąć w grafik" kolejną żonę. Wielożeństwo to raczej coś, co funkcjonuje głównie wśród bogatych szejków. 

Na pani profilu spore poruszenie wzbudził hasztag #polskamuzułmanka. 

Tak! Powstała z tego prawdziwa afera. Na falę negatywnych komentarzy zareagowało wiele Polek-muzułmanek. Spory odzew był ze strony polskich Tatarek, które pisały, że przecież są Polkami i jednocześnie muzułmankami, że one przecież istnieją. Sama stale tłumaczę ludziom, że kultura, pochodzenie i religia to nie są tożsame rzeczy.

Tak samo jak muzułmanin i Arab to nie to samo. Bo wśród muzułmanów tylko 15 proc. stanowią Arabowie. Arab może być ateistą lub chrześcijaninem. A zatem, wracając do sedna, mam obywatelstwo polskie, moi przodkowie z dziada pradziada są Polakami, a jednocześnie jestem wyznawczynią islamu, więc tak, jestem Polką-muzułmanką. 

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (266)
Zobacz także