Mówi o najgorszym ubraniu w lecie. "Działają one jak folia spożywcza"

- Czasem jest niezwykle trudno. Mieliśmy niedawno do czynienia z pijanym pacjentem, który był agresywny i zdemolował całą karetkę - mówi ratownik medyczny Paweł Mickowski pracujący w Zakopanem. W okresie wakacyjnym interwencji jest więcej niż zwykle, ale aż połowa wezwań jest bezzasadnych.

Mówi o najgorszym ubraniu w lecie. "Działają one jak folia spożywcza"Ratownik
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne, East News
Agnieszka Woźniak
115

Jest ratownikiem w Tatrach. "Czasem jest niezwykle trudno"

Paweł Mickowski, kierownik ratownictwa medycznego ze Szpitala Powiatowego w Zakopanem przyznaje, że wakacje to dla ratowników czas intensywnej pracy.

- Mamy zarówno wezwania zarówno do turystów, którzy na przykład zasłabli na turystycznym szlaku, odwodnili się, złamali nogę, jak i tych, którzy za bardzo zabalowali na Krupówkach i pod wpływem alkoholu doznali jakiegoś urazu lub poważnie się zatruli.

Dziennie każdy zakopiański ratownik wyjeżdża około siedem razy. Pięć karetek rozdysponowanych jest w ciągu dnia, a trzy w nocy. Na początku roku tatrzańscy ratownicy otrzymali dodatkowy pojazd po tym, jak alarmowali, że ich liczba była dramatycznie mała. Mimo to karetki wciąż są w ruchu, bo często wzywane są bez potrzeby.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Niespodzianka w rankingu. Nowy wakacyjny hit Polaków

- Około 50 proc. zgłoszeń odrzucanych jest przez dyspozytorów. Dotyczą one rzeczy, z którymi powinno się udać do lekarza, a czasem nawet do apteki. Zdarzało się, że dzwonił do nas ktoś, kto po prostu zapomniał z domu leków na nadciśnienie - mówi Paweł Mickowski. - Niektórzy wyolbrzymiają tylko po to, aby trafić na SOR bez czekania w kolejce - dodaje.

Paweł Mickowski pracuje w tatrzańskim pogotowiu
Paweł Mickowski pracuje w tatrzańskim pogotowiu © arch. prywatne

Zaznacza, że największym wyzwaniem są ostatnio turyści z Węgier i Arabii Saudyjskiej. W tym sezonie jest ich w Tatrach naprawdę sporo. Bardzo często wzywają karetkę do błahych przepadków, takich jak biegunka czy wymioty. Nie wiedzą, że mogą udać się z tym do lekarza pierwszego kontaktu, a wieczorem – do punktu opieki całodobowej. W tym przypadku dużo ciężej jest o weryfikację zgłoszenia z powodu bariery komunikacyjnej.

- Dyspozytorzy mają problem, by zrozumieć, czego konkretnie dotyczy zgłoszenie, ponieważ turyści z Arabii czy Węgier często nie mówią dobrze po angielsku, a ich języki nie są w Polsce popularne. Dlatego w wielu przypadkach weryfikujemy sytuacje dopiero na miejscu. To spora strata czasu i zasobów, bo karetka mogłaby być wtedy w całkiem innym miejscu i ratować kogoś, kto np. ma zawał – komentuje ratownik.
© arch. prywatne | Paweł Mickowski

- Czasem jest niezwykle trudno. Mieliśmy niedawno do czynienia z pijanym pacjentem, który był agresywny i zdemolował całą karetkę. Gdy wytrzeźwiał, bardzo nas za wszystko przepraszał. W pracy ratownika najważniejszy jest charakter. Musi być to osoba z pasją. Jeśli ktoś robi to z przymusu lub jakiegoś innego powodu (bo dla pieniędzy raczej nie), to szybko się wypali - podkreśla Paweł Mickowski.

Obecnie większość zespołów ratowniczych wyjeżdża bez lekarza, więc muszą samodzielnie podejmować ratujące zdrowie i życie decyzje.

- Mamy najlepiej wyszkolone zespoły ratowników w całej Europie. Gdy porównujemy się np. ze Słowakami, przepaść jest ogromna. Tamtejsi ratownicy mają kompetencje na poziomie strażaków. U nas większość osób ma uprawnienia do wykonywania USG. Starsi ratownicy również robią kursy i stale się dokształcają - wyjaśnia.

Omdlenia, duszności zaburzenia równowagi

O tym, że w okresie wakacyjnym pracy jest więcej, mówi także Bożena Woźniak-Pachota, kierownik Szkoły Ratownictwa Medycznego Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego. - Ratownicy wyjeżdżają średnio o 10 proc. częściej w porównaniu z miesiącami chłodniejszymi. Od 15 czerwca do 14 lipca mieliśmy w samym Krakowie 8302 interwencji, z czego 560 dotyczyło omdleń, 444 duszności, 36 związanych było z utratą płynów lub zaburzeniem równowagi elektrolitowej, a 34 z hiperwentylacją. Do tego latem dochodzą interwencje związane z wypadkami podczas używania sprzętu rolniczego.

Wezwania wynikające z wysokiej temperatury dotyczą zwłaszcza osób po 60. roku życia oraz dzieci. - Mają większe problemy z termoregulacją. Seniorzy często zapominają o regularnym nawadnianiu się, podobnie jak najmłodsi. A to ogromny błąd! Zaburzenia elektrolitowe zaczynają się niewinnie, od osłabienia, drżeń mięśniowych, splątania, drżenia kończyn. Później mogą pojawić się zaburzenia rytmu serca, wzrost lub obniżenie ciśnienia krwi, zaburzenie układu nerwowego, w tym nadmierne uczucie senności, a także skurcze mięśni... Ostatecznie może dojść nawet do zatrzymania krążenia - ostrzega pielęgniarka.

- Są wyjazdy, które naprawdę zapadają w pamięci, np. do chłopca, który ostatecznie zmarł w wypadku na skuterze wodnym. Wielu z nas ma dzieci w wieku szkolnym, a wyobraźnia działa i można zidentyfikować się z taką dramatyczną sytuacją, wizualizując, że może dotyczyć kogoś z naszych bliskich. Niestety granica między życiem a śmiercią jest bardzo cienka, co my członkowie zespołów ratownictwa medycznego widzimy na co dzień.

Podczas wakacji ratownicy dużo częściej wyjeżdżają również do przebywających w Polsce zagranicznych turystów. - Mieliśmy ostatnio panią ze Stanów Zjednoczonych, która wybrała się na wycieczkę do Wieliczki. Pech chciał, że podczas zwiedzania krzywo stanęła i złamała nogę. Przyjechaliśmy na miejsce, zbadaliśmy pacjentkę, podaliśmy lek przeciwbólowy, unieruchomiliśmy kończynę i przewieźliśmy panią do szpitala. Turystka była niezwykle zdziwiona, gdy pytając o koszt takiej usługi i dowiedziała się, że w Polsce nie płaci się za wyjazdy zespołu ratownictwa medycznego. Bardzo pozytywnie ją to zaskoczyło - opowiada.

Kara za brak udzielenia pomocy

To, że latem ratownicy mają ręce pełne roboty potwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską Piotr Owczarski, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego "Meditrans" SPZOZ w Warszawie. - Są Zespoły Ratownictwa Medycznego, które realizują po 16 wyjazdów na dobę. Niestety od dwóch lat borykamy się też z rosnącą liczną tzw. pustych przejazdów. To takie, gdy na miejscu zadysponowania nas, nie ma pacjenta. W zeszłym roku takich przypadków było aż 13 144 - mówi rzecznik pogotowia.

Przypomina, że w upalne dni często zapominamy od dopasowaniu ubrania do temperatury, a przecież nie ma złej pogody, są tylko źle ubrani ludzie. – Bardzo wielu mężczyzn nosi obcisłe koszulki z poliesteru, by wyeksponować ciało, nad którym pracowali przez całą zimę oraz grube, obcisłe spodenki z jeansu. To katastrofa dla naszego organizmu. Działają one jak folia spożywcza. Blokują przepływ powietrza, powodują więc dyskomfort i w rezultacie mogą doprowadzić do przegrzewania naszego organizmu, bo zaburzamy jego prawidłowe działanie.

Apelujemy, aby brać przykład z mieszkańców krajów afrykańskich oraz tych z Dalekiego i Bliskiego Wschodu, gdzie od wieków wysoka temperatura jest w zasadzie normą. Ludzie ci zakładają na siebie przewiewne, szerokie ubrania z naturalnych materiałów, takich jak leń czy bawełna, które pozwalają skórze oddychać i co najważniejsze - starają się zasłaniać całe ciało i głowę, by nie narażać skóry na promienie słoneczne.

Podkreśla, że jeśli w trakcie udzielania pomocy zrobimy komuś krzywdę, jesteśmy zwolnieni z odpowiedzialności, bo działaliśmy w stanie wyższej konieczności – ratowaliśmy życie drugiego człowieka. Sytuacja wygląda zupełnie inaczej, gdy całkiem zignorujemy osobę, która potrzebuje naszej pomocy.

- Pamiętajmy, że za nieudzielenie pomocy osobie, która znajduje się w stanie zagrożenia życia lub wystąpienia ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, grozi nam kara pozbawienia wolności do lat trzech. Ludzie często używają wymówki w stylu "nie umiem", "nie potrafię pomóc", "dlaczego ja". Nie wiedzą jednak, że za taką ignorancję mogą pójść do więzienia. Bądźmy uważni, empatyczni i reagujmy, bo w trudnej sytuacji może znaleźć się nasza ciocia czy mama i wtedy też chcielibyśmy, by ktoś im pomógł - apeluje Owczarski.

Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Była wicemiss Warmii i Mazur walczy o życie. "Wyszła na ulicę i padła"
Była wicemiss Warmii i Mazur walczy o życie. "Wyszła na ulicę i padła"
Szokujące odkrycie w warszawskim parku. Oto co znalazły dzieci
Szokujące odkrycie w warszawskim parku. Oto co znalazły dzieci
Widzisz taki wieszak? Natychmiast wyjdź i dzwoń na policję
Widzisz taki wieszak? Natychmiast wyjdź i dzwoń na policję
Namawiała męża, by gwałcił Ukrainki. Jest wyrok dla Rosjanki
Namawiała męża, by gwałcił Ukrainki. Jest wyrok dla Rosjanki
Pod żadnym pozorem nie dotykaj. W trzech województwach już się zaczęło
Pod żadnym pozorem nie dotykaj. W trzech województwach już się zaczęło
Wdał się w romans. Po śmierci wyszło na jaw coś jeszcze
Wdał się w romans. Po śmierci wyszło na jaw coś jeszcze
Jak często zmieniać piżamę? Wiele osób nie zdaje sobie sprawy
Jak często zmieniać piżamę? Wiele osób nie zdaje sobie sprawy
Największy złodziej prądu. Tyle zapłacisz rocznie
Największy złodziej prądu. Tyle zapłacisz rocznie
Uroda była jej przekleństwem. "Pokazywano mnie i mój biust"
Uroda była jej przekleństwem. "Pokazywano mnie i mój biust"
Wysoka cena za brak wzorców męskości. "Dojrzewanie to kluczowy moment"
Wysoka cena za brak wzorców męskości. "Dojrzewanie to kluczowy moment"
Naturalny "eliksir młodości". Działa zbawiennie na dojrzałą skórę
Naturalny "eliksir młodości". Działa zbawiennie na dojrzałą skórę
Przesuszona skóra na łokciach? Domowy kosmetyk zastąpi drogie kremy
Przesuszona skóra na łokciach? Domowy kosmetyk zastąpi drogie kremy