Jeżdżą same na wakacje. "Romans staje się wentylem bezpieczeństwa"
- Wakacje działają jak katalizator, dają poczucie wolności, są okazją do odreagowania. Z mojego doświadczenia wynika, że kobiety, które w codziennym życiu są seksualnie niespełnione, latem stają się bardziej otwarte na przelotne znajomości - mówi seksuolog Andrzej Gryżewski.
Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski: Wakacje to czas, kiedy – jak mówią statystyki – ludzie kochają się częściej. Słyszy pan o tym w gabinecie?
Andrzej Gryżewski, psychoterapeuta, seksuolog, założyciel Instytutu Arte Vita, współautor takich książek, jak "Sztuka obsługi penisa" czy "Sztuka obsługi waginy": Zdecydowanie tak. Moi pacjenci latem wracają do życia erotycznego – i to niekoniecznie z nową energią, ale wręcz z ulgą. Bo w codziennym "byciu" jesteśmy przeładowani zobowiązaniami: praca, dzieci, obowiązki wobec starszych rodziców, kredyty. Do tego chroniczny brak snu, słaba dieta, minimalna aktywność fizyczna. To wszystko prowadzi do tak zwanej "gospodarki rabunkowej" naszego organizmu. Seksualność nie znosi stresu i przemęczenia – znikają chęci, pojawiają się problemy z lubrykacją, z podnieceniem, ze wzwodem, z bliskością.
A latem wszystko się nagle zmienia?
Nie nagle. Ale się rozluźnia. Wakacje wybijają nas z rutyny. Nie trzeba wstawać o 6:00 rano, jeść w pośpiechu i gonić na zebranie. Nagle jest czas na oddech. I wtedy pojawia się przestrzeń na czułość, na zabawę, na dotyk – coś, co w ciągu roku bardzo często znika.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ekspert: Marihuana stała się dla nich seksualną protezą
Mówi się, że południowcy są bardziej namiętni. Faktycznie mają "rozpędzoną seksualność"?
Coś w tym jest – ale nie chodzi tylko o "temperament narodowy", jak się często powtarza. Chodzi o styl życia. Przede wszystkim istnieje tam zjawisko sjesty. Kiedy jest najgoręcej – odpoczywają, opalają się, kochają się. A u nas? Lunch to przeżuwanie bułki przy laptopie, a czas wolny to... czas, żeby nadrobić inne obowiązki. Mam wielu pacjentów, którzy są wręcz przytłoczeni "logistyką życia". Poza tym słońca mamy jak na lekarstwo – i to też nie jest bez znaczenia.
Czyli pogoda naprawdę ma znaczenie dla życia seksualnego?
Ogromne. Słońce to witamina D, serotonina, dopamina – cały układ hormonalny działa wtedy inaczej. Przychodzą do mnie pacjenci i mówią: "Od kilku dni leje, mam doła, nie chce mi się niczego – nawet seksu". I to nie są wyjątki. Pogoda, stres, przemęczenie – wszystko to wpływa na libido. A wakacje przynoszą reset. Ale to tylko pokazuje, w jak złym stanie jest nasza codzienność.
Jak pan by ocenił życie seksualne Polaków na przestrzeni ostatnich lat?
Niestety – tendencja jest spadkowa. Kiedyś seks raz w tygodniu był uznawany za zdrową normę. Dziś coraz więcej moich pacjentów przyznaje, że współżyje raz na dwa-trzy tygodnie, a czasem nawet rzadziej. I nie chodzi tylko o fizyczność, ale o brak emocjonalnego połączenia, brak czasu, brak energii.
A może po prostu zmieniły się potrzeby? Może "raz na dwa tygodnie" to nowa norma?
Seksuologia już dawno odeszła od twardych norm. Dziś mówi się o "normie partnerskiej" – czyli o tym, co jest satysfakcjonujące dla tej konkretnej pary. Problem pojawia się, gdy jedna osoba chce seksu, a druga nie. I to się dzieje bardzo często.
Kto częściej zgłasza się z takim problemem – kobiety czy mężczyźni?
Ostatnio coraz częściej kobiety. Bardzo często to one narzekają, że partner nie inicjuje zbliżeń. A kiedy rozmawiam z tymi mężczyznami, słyszę: "Nie mam potrzeby, bo mam pornografię i masturbację. To mi wystarcza". I to nie jest już kwestia jednego przypadku – to powtarzający się wzorzec. Zamiast relacyjnego seksu – mamy indywidualne zaspokajanie potrzeb. Do tego dochodzą aplikacje randkowe, erotyczne – coś jak szwedzki stół. Można tam znaleźć dokładnie to, czego się chce, bez negocjacji, bez rozmowy, bez kompromisu.
Czyli mamy "alternatywny seks" poza relacją? Bez wyrzutów sumienia?
Tak. I to jest naprawdę nowy fenomen. Pacjenci mówią mi wprost: "Tak, mam kochanka czy kochankę, ale nie czuję się winna". Bo uważają, że to tylko "zaspokojenie braków".
Wakacje działają jak katalizator – dają poczucie wolności, są okazją do odreagowania. Z mojego doświadczenia wynika, że kobiety, które w codziennym życiu są seksualnie niespełnione, latem stają się bardziej otwarte na przelotne znajomości. Dla wielu kobiet romans staje się wentylem bezpieczeństwa, przestrzenią, w której mogą dostać to, czego im brakuje w związku – niekoniecznie miłości, ale czułości, pożądania, akceptacji.
Gdzie niespełnieni kochankowie szukają miłości?
Królują aplikacje randkowe. To takie "szwedzkie stoły" – ludzie biorą z nich to, czego im potrzeba. Seks emocjonalnie oderwany od codzienności, skierowany na zaspokojenie potrzeby. Jedna z moich pacjentek, która kocha seks analny, nie mogła się go doprosić od męża, który uważał, że to zbyt dziwne i nietypowe, w sieci znalazła partnera, który uwielbia to samo.
A co z wyrzutami sumienia?
To jest fascynujące zjawisko. Większość moich pacjentów, którzy uprawiają seks poza związkiem – zwłaszcza jeśli poznali kogoś online – deklaruje, że nie odczuwa wyrzutów sumienia. Pytam: "Dlaczego?". Odpowiadają, że to "bez emocji", "bez uczuć", "jak pójście na masaż". Nie ma tam czułości, zakochania, więc nie traktują tego, jak zdrady emocjonalnej. Dopóki partner się nie dowie, traktują to jako coś, co nikomu nie szkodzi.
Często mamy do czynienia z tzw. cyberzdradą – sextingiem, wymianą zdjęć, rozmowami erotycznymi. Wielu ludzi w ogóle nie zalicza tego do zdrady. Twierdzą, że to niewinna gra, że nie zrobiło się nic "prawdziwego". I znowu – brak poczucia winy, bo nie doszło do kontaktu fizycznego. Mam pacjentki, które deklarują, że latem jeżdżą z koleżankami i wtedy pozwalają sobie na więcej. Wracają do domu zrelaksowane, pełne energii. Uważają, że jeśli partner nie wie – to nie cierpi.
Czy to wszystko to tylko efekt sezonu? A może odbicie jakiegoś większego kryzysu?
Zdecydowanie to drugie. Seksualność podbija jakość życia. Mamy takie powiedzenie w seksuologii: "jakie życie, taki seks". Przemęczenie, brak snu, stres, fast food, brak sportu – wszystko to przekłada się na spadek libido i jakość intymnych relacji. Gdy związek staje się suchy, a potrzeby nie są zaspokajane, ludzie szukają alternatyw. A internet – szybki, dostępny, prosty – daje gotowe rozwiązania.
Jak w takim razie dbać o tę iskrę namiętności na co dzień w związku?
Zwolnić. Autentycznie, odetchnąć. Przestać traktować seks jak obowiązek do odhaczenia raz na dwa tygodnie, a zacząć rozmawiać o tym, co nas podnieca, co nas łączy, co nas zbliża. Zadbać o sen, jedzenie, ruch i światło słoneczne. I o siebie nawzajem. Seks w codzienności to prawdziwy luksus – a zarazem wskaźnik jakości życia. Jeśli go brakuje, to nie zawsze chodzi o "brak ochoty". Czasem chodzi o to, że w tym życiu po prostu nie ma na niego miejsca.
Rozmawiała Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski
Andrzej Gryżewski: psycholog, seksuolog, psychoterapeuta. Założyciel Instytutu Psychoterapii i Seksuologii "Arte Vita". Współautor książek "Macho. Instrukcja obsługi", "Sztuka obsługi waginy", "Niekochalni. Lęk przed bliskością" oraz "Sztuka obsługi penisa 2. Nowe wyzwania".