Joanna Glogaza (Style Digger): Mam jedną, niewielką szafę i dobrze mi z tym
Skończyła właśnie studia na jednej z londyńskich uczelni i przeprowadziłam się do Warszawy. Od 2008 roku prowadzi bloga (styledigger.com), pisze o stylu życia slow i podróżach. Zajmuje się także prognozowaniem trendów.
Skończyła właśnie studia na jednej z londyńskich uczelni i przeprowadziłam się do Warszawy. Od 2008 roku prowadzi bloga (styledigger.com), pisze o stylu życia slow i podróżach. Zajmuje się także prognozowaniem trendów.
Jaka jest najważniejsza rzecz w Twojej szafie?
Najbardziej wyjątkową rzeczą w mojej szafie jest zegarek, który należał do mojego dziadka. Nie dość, że wiążą się z nim silne sentymenty, wspomnienia, to jeszcze ma doskonały kształt, jest elegancki i prosty, co wbrew pozorom jest rzadko spotykane. Noszę go do wszystkiego.
Twoje pierwsze zetknięcie z modą?
Nie umiem chyba wskazać jednego momentu, zależy też jak zdefiniujemy sobie tę modę. Pierwsze wspomnienie związane ze strojeniem się, to chyba przekopywanie się przez pudła z ubraniami mojej mamy z czasów studenckich, przymierzanie dwa razy za długiej spódnicy „bananówy” i drewnianych korali. Jeżeli chodzi o branżę, najsilniejsze pierwsze wrażenia to chyba pokaz Macieja Zienia z 2009 roku, gdzie miałam okazję pierwszy raz zobaczyć prawdziwą kolekcję na żywo i sesja do Vivy Moda z 2010 roku, gdzie wraz z kilkoma blogerkami brałyśmy udział w całodziennych zdjęciach z magazynową ekipą. Atmosfera była świetna, a efekt końcowy rewelacyjny.
Który element garderoby lubisz najbardziej?
Najbardziej lubię koszule, koniecznie o męskim kroju, bez wcięcia w talii i trochę przyduże. Są uniwersalne, nadają się i na imprezę, i na egzamin, a przy tym są bardzo, bardzo stylowe. Jestem też wielką fanką wszelkich nakryć głowy – kapeluszy, czapek, ozdób typu opaski czy turbany. Moje ubrania są raczej proste i stonowane, za to doskonale dopasowane, i stanowią bazę dla efektownych dodatków.
Co/kto Cię inspiruje?
Inspirują mnie moje koleżanki, znajome, kobiety z mojej rodziny. Po latach obserwowania blogów nauczyłam się, jak wiele można nadrobić technicznymi sztuczkami i jak profesjonalny aparat i obróbka mogą średni strój zamienić w fantastyczny. Dlatego tak bardzo doceniam „żywe przykłady” dobrego stylu. Zresztą rzadko chodzi o same ubrania, najczęściej zachwyca mnie sposób, w jaki ktoś je nosi, jak się porusza, raczej ogólna aura niż ten czy tamten model torebki. Niezmiennie zachwycają mnie silne kobiety trzęsące branżą mody: od Iris Apfel i Diany Vreeland po Annę Wintour i Grace Coddington.
Najciekawsze zjawisko polskiej mody?
Jedną z najciekawszych inicjatyw jest blog Modologia (http://modologiablog.pl/), którego autorka popularyzuje modę jako poważną dziedzinę naukową, ciekawie recenzuje wystawy, książki, ma też historyczne zacięcie. Naprawdę wartościowe miejsce w sieci, gdzie można się wiele dowiedzieć, do tego świetnie zaprezentowane od strony wizualnej.
5 rzeczy, które powinny się znaleźć w szafie każdej kobiety?
Unikam tego typu wyliczeń, bo uważam że nie ma w stu procentach uniwersalnej bazy. Ważne, żebyśmy naprawdę dobrze się w posiadanych ubraniach czuli, żeby sprawdzały się przy naszym trybie życia i żeby były możliwie dobrej jakości. Na pewno warto zadbać o porządne buty i płaszcz, bo to one w dużym stopniu wpływają na to, jak odbieramy całość stroju.
Co to znaczy kobiecość? Co jest kobiece?
Na szczęście żyjemy w takich czasach, że każda kobieta może stworzyć sobie własną definicję kobiecości, jeżeli tylko ma na to ochotę. Warto o tym pamiętać i nie dać się wtłoczyć w żadne ramy.
Czego brakuje polskim mężczyznom?
Ha, trudne pytanie, bo znów chciałabym uniknąć generalizacji, której bardzo nie lubię. Może czasem pewności siebie, wynikającej z satysfakcjonującego życia zgodnego z wyznawanymi wartościami, a nie z postawy napuszonego koguta? Albo dżentelmeńsko-łobuzerskiej sztuki uwodzenia a'la James Bond? Rzadko spotykam na swojej drodze takie przypadki, niestety.
Jeśli kolor, to jaki?
Najbardziej lubię kolory „bazowe”, zamiast czerni preferuję szarość czy koszulowy błękit. Noszę też kolory, które nazywam głębokimi – butelkowa zieleń, burgund, granat. Bardzo lubię biel w nieoczywistym, jesiennym wydaniu. Neony czy wyblakłe pastele nie są w moim stylu, może kiedyś się to zmieni, ale na razie nie mam na nie ochoty. Nienawidzę fioletu.
Czego masz w szafie za dużo?
Na szczęście niczego – dbam o to, żeby posiadać tylko takie ubrania, które regularnie noszę, a że chodzę ciągle w tych samych, ulubionych rzeczach, mam jedną, niewielką szafę i bardzo mi z tym dobrze. Kiedy przestaję daną rzecz nosić, sprzedaję ją lub oddaję. Staram się pozbywać rzeczy w możliwie lokalny sposób, oddawać je komuś, komu się przydadzą, mam wtedy więcej kontroli nad tym, co się z nimi dzieje i wiem, że zimowa kurtka nie trafi do Afryki.
Jest coś, czego nie potrafisz sobie odmówić?
Mnóstwo rzeczy! Sporo pieniędzy wydaję na książki. Mimo że staram się korzystać z bibliotek, to nowsze pozycje nie zawsze da się w nich znaleźć, nie wspominając już o zagranicznych wydawnictwach. Nie żałuję też środków na podróże, lubię odkrywać nowe miejsca i choć nie zależy mi na drogich hotelach i klasie biznes w samolocie, to są to czasem na tyle odległe miejsca, jak Islandia czy Peru, że pochłaniają sporą część mojego budżetu. Lubię też w podróży korzystać z lokalnych knajp, próbować nowych rzeczy, absolutnie nie liczę więc każdego grosza. I na jedną, i na drugą rzecz wydaję pieniądze z prawdziwą przyjemnością i satysfakcją.
Agnieszka Majewska/(gabi), kobieta.wp.pl