Joanna Horodyńska cierpi przez źle ubranych ludzi. Mamy dla niej rozwiązanie!
Joanna Horodyńska modę bierze na poważnie. Śmiertelnie poważnie. W obszernym wywiadzie, w którym mówi o zawartości swojej szafy, już na początku przyznała, że ciuchy to jej życie. A brzydkie stylizacje sprawiają jej ból. Z troską podpowiadamy, jak tego "bólu" uniknąć.
Joanna Horodyńska to "dziewczyna od mody". Była modelka, prezenterka telewizyjna, stylistka i komentatorka, która od lat ocenia stylizacje gwiazd. Czasem sama pojawi się na liście najlepiej ubranych, częściej modowi dyletanci ogłaszają ją mianem najgorzej ubranej Polki. Celebrytka, której życie mija na przyjemnościach.
Bolesne wyznanie Joanny Horodyńskiej
Tak może pomyśleć ten, kto przeoczył jej wywiad w "Wysokich Obcasach Extra", w którym przyznała, że toczy heroiczną walkę z "bólem". "Gdy widzę kogoś fatalnie ubranego, to odwracam się, żeby nie patrzeć. Boli mnie ten widok" – takiej szczerości i otwartości nikt się nie spodziewał. Ani tym bardziej, że źle zestawiona spódnica i bluzka mogą być źródłem bólu. Jeśli to zdanie Horodyńskiej wywołało u was uśmiech, a może wzburzenie, zatrzymajcie się na chwilę.
Bo to, co powiedziała, powinno wzbudzić współczucie. Wyobrażacie sobie przez dekadę, jak nie dłużej, wykonywać pracę, która sprawia wam "ból"? Co dwa tygodnie publikować w magazynie "Party" listę przypadków, które powaliły na kolana z rozpaczy czy wściekłości? Unieruchomiły i wykręciły z bólu niczym reumatoidalne zapalenie stawów? Sprawiły, że nawet ketonal i nowa torebka oraz pasek od Bottegi Venety, upolowane w nieco prowincjonalnym Wiedniu, nie były w stanie ukoić zbolałej ikony mody?
Jakiż to koszmar być zmuszoną do oglądania tych fatalnych stylizacji gwiazd, nie raz, a wielokrotnie. Bo żeby napisać solidną krytykę, zwłaszcza w pojedynkę, bo i Karolina Malinowska, i Ada Fijał nie dały rady dłużej współprowadzić kolumny "Modowy sąd" razem z Horodyńską, trzeba się tym koszmarkom przyjrzeć, przeanalizować,podlać sosem z sarkazmu doprawionego hejtem. Wszystko w imię mody i dobrego gustu! Wszystko po to, by choć odrobinkę zmienić świat na ładniejszy.
Po tak tytanicznym wysiłku, zmaganiach z nieludzkim bólem, nawet stara dobra kąpiel oczu i koronkowa maseczka Givenchy (model vintage, z 2013 roku, za ok. 300 zł) nie wystarczą, by uporać się z traumą. Przecież co się zobaczyło, tego nie da się odzobaczyć!
Mechanizm obronny
Gdy widzi brzydko ubranych ludzi, Joanna Horodyńska odwraca się. To jej strategia obronna. Ale co, jeśli odwróci się wprost na sklepową wystawę czy lustro i mimo podjęcia próby ochrony, nadal jest narażona na widok źle ubranego człowieka? Czy zwinnym ruchem otwiera wówczas fioletową torebeczkę Fendi Baguette i wyjmuje z niej ekstraprzyciemnione okulary Prady, by w miarę bezpiecznie wejść do butiku Chanel czy Hermes, w nadziei, że tam brzydko ubranym wstęp wzbroniony? A może ma poręczne klapki na oczy od Dolce & Gabbana, które chronią jej wzrok i wrażliwość estetyczną?
Czy może jednak jest zwolenniczką teorii, że co nas nie zabije, to nas wzmocni i od lat próbuje odwrażliwiać swój organizm, uodparniać się na estetyczne zarazki, wybierając się do miejsc wybitnie niemodnych? Tak chyba musi być. Bo jak inaczej wytłumaczyć gigantyczne poświęcenie Joanny Horodyńskiej, która od tylu lat zawodowo ogląda i opisuje fatalne stylizacje?
Swoją drogą, ciekawe czy w kontrakcie z Polsat Cafe, gdzie prowadzi program "Shopping queens Polska", ma zapis dotyczący uszczerbku na zdrowiu w wyniku obcowania ze źle ubranymi ludźmi. Czy z tego tytułu przysługuje jej dodatek za pracę w trudnych warunkach? I jak ustalana jest skala trudności? Uczestniczka wybiera trendy z poprzedniego sezonu – 3 proc. dodatku. Uczestniczka twierdzi, że puchówki z Lidla nie ustępują miejsca tym od MMC – 20 proc.!
Pomóżmy Joannie!
Dzielna Joanna Horodyńska faktycznie zasługuje na miano ikony. Orędowniczki. Męczennicy. Zasługuje na nasz podziw, ale też – pomoc. Aby pokazać naszą wdzięczność za poświęcenie, z jakim stylistka niesie kaganek mody, zorganizujmy akcję "Zostaję w domu dla Joanny".
Zasady są proste. Wybierzmy jeden dzień w roku, niech to będą urodziny Joanny Horodyńskiej, czyli 30 listopada, kiedy prezenterka będzie mogła wyjść na ulicę bez ryzyka, że spotka źle ubranych ludzi. Jakże wspaniały będzie to prezent! Cały dzień spoglądania, gdzie ma się ochotę. Bez natrętnej myśli w głowie, że oto zaraz, za chwilę będzie trzeba się odwracać, szukać klapek na oczy, chronić się przed "bólem".
Chcesz się przyłączyć? Tego dnia, zamiast wyjść z psem na spacer w wyciągniętych dresach (które ani nie są vintage, ani od Off-White), zostań w domu. Zamiast jechać do pracy w korporacji, ubrana w wymaganą przez służbowy dress-code, granatową garsonkę i buty z zaokrąglonym noskiem, proszę, zostań w domu!
Jeśli wybierasz się na randkę w obcisłej małej-czarnej, a do tego nakładasz ramoneskę z sieciówki, zamiast od Balenciagi, pomyśl o Joannie! Okazji do randkowania będziesz mieć sporo. A co jeśli widok twojej stylizacji będzie tą kroplą, która przeleje czarę goryczy? Co, jeśli przez twoje połączenie koronek i skóry, Joanna Horodyńska na dobre zrezygnuje ze swojego powołania i przestanie pisać i mówić o modowych wpadkach celebrytów? Taka strata byłaby niepowetowana. Nie tylko dla budżetu i co za tym idzie – licznych szaf Joanny Horodyńskiej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl