Joga śmiechu
Masz kiepski nastrój, unikasz znajomych, wściekasz się z byle powodu? Pomoże Ci joga śmiechu. Jej moc odkryto w Indiach 20 lat temu.
Ubierz się na luzie. Żadnych obcasów. Buty muszą być wygodne, dobre do tupania – instruuje mnie przez telefon Kinga Kordas, psycholog, która od roku prowadzi zajęcia z jogi śmiechu. – I pamiętaj, nie zapraszamy obserwatorów. Będziesz bawić się z nami – dodaje. – Zgoda – odpowiadam z duszą na ramieniu, bo spontaniczność nigdy nie była moją mocną stroną. Na zajęcia idę z pewną nadzieją na poprawę nastroju, choć nie bez wątpliwości. Ciekawość jednak zwycięża.
W wegetariańskiej restauracji, gdzie odbywają się spotkania, czeka już kilkanaście osób. – Na początek przedstawmy się – proponuje Kinga i, kiedy zabieram się do wyjaśnienia, kim jestem, okazuje się, że to pierwszy element zabawy. Rozpoczyna się seria groteskowo uprzejmych powitań, ukłonów, uścisków i okrzyków. Czuję się dość dziwnie, ale stojąca obok Anka tłumaczy, że to absolutnie normalne i każdy ma za sobą ten stan. – Gabinet luster! – rzuca hasło Kinga, a my stajemy naprzeciwko siebie i naśladujemy najdrobniejsze gesty partnera. Pamiętam tę zabawę z dzieciństwa, teraz jest równie śmieszna. – Jezioro łabędzie! – pada kolejne polecenie i cała grupa zmienia się w łabędzie-baletnice. To nie koniec. – Strzelajmy śmiechem! – domagają się wszyscy i ku mojemu kompletnemu zaskoczeniu kilkanaście dorosłych osób, jak w pantomimie, napina niewidzialne cięciwy łuków. Ugodzeni „strzałą śmiechu” tupią, chichoczą jak pensjonarki, wydają z siebie tubalne „cha, cha, cha” i gardłowe „ho, ho, ho”. Przez moment patrzę na
tę scenę z boku i zaczynam się przełamywać. Ten śmiech jest zaraźliwy i chociaż nie wiem, czy śmieję się z nimi, czy raczej z nich, czuję oczyszczającą moc wspólnej zabawy.– To tylko połowa naszych możliwości – żartuje Kinga. Za tydzień kolejna porcja zwariowanych pomysłów, a dziś jeszcze chwila ćwiczeń oddechowych i rozciągających. Wszyscy czujemy, jak zmęczyły się nasze mięśnie. Zasłużyliśmy na odrobinę lenistwa. Rozsiadamy się na wygodnych sofach. Czas porozmawiać o tym, co nas tu sprowadza.
Dystans i luz *Ewa przychodzi tu od paru miesięcy. W jej życiu spiętrzyło się kilka nieprzyjemnych spraw. Po rozstaniu z narzeczonym i utracie pracy zamknęła się w sobie, odizolowała od znajomych, straciła dawną łatwość nawiązywania kontaktu ze światem. Dziś może już mówić o tych problemach w czasie przeszłym. *Zastrzyk radości, który daje śmiechoterapia, ożywił ją, pobudził do działania, dał energię potrzebną do realizowania nowych celów. Ania pojawiła się tu z ciekawości, bez konkretnego powodu. Dziś, po pół roku, nadal z zainteresowaniem obserwuje zachodzące w niej zmiany. Stała się bardziej spontaniczna i otwarta. Joga śmiechu dała jej odrobinę tego, co czasami jest tłumione w nas przez staranne wychowanie z jego wszystkimi zakazami i nakazami. Dla Hani i Marka najważniejszy jest wpływ śmiechu na organizm. Sporo wiedzą na ten temat. To od nich dowiaduję się, że śmiejąc się, wdychamy trzy razy więcej powietrza, dzięki czemu jesteśmy lepiej dotlenieni. W radosnym stanie nasz organizm produkuje też
endorfiny poprawiające samopoczucie. Śmiech pobudza układ odpornościowy, hamując wydzielanie hormonów stresu: adrenaliny i kortyzolu. Rytmiczne skurcze mięśni brzucha przyspieszają też trawienie. Śmiech w pewnym stopniu zastępuje ćwiczenia fizyczne, uruchamiając mięśnie tułowia.
Na początku były Indie Wpływ śmiechu na zdrowie i kondycję psychiczną człowieka badał w połowie lat 90. indyjski lekarz Madan Kataria. To właśnie on zorganizował pierwsze na świecie kluby jogi śmiechu. Ich członkowie do dziś spotykają się w parkach, aby wspólnie śmiać się i wykonywać ćwiczenia oddechowe. Widok ludzi udających stada ptaków, naśladujących odgłosy zwierząt i rozśmieszających się nawzajem nikogo tu nie dziwi. To po prostu dobry sposób na rozpoczęcie dnia przed pracą, w której współczesne tempo prawie zawsze powoduje stresy i napięcia. Zbawienne działanie śmiechoterapii postanowili wykorzystać też Amerykanie. Okazało się, że pracownicy firm, które wprowadziły elementy humoru do pracy, są mniej zestresowani, odważniejsi w podejmowaniu decyzji i bardziej związani z miejscem pracy. Wzrasta w nich wiara we własne możliwości. *
*Słoneczna strona ulicy – Współczesna psychoterapia zmierza w stronę wzmacniania człowieka, a odchodzi od dogłębnej analizy problemów – mówi psycholog Kinga Kordas. To wzmocnienie może następować np. dzięki rozładowaniu napięcia psychicznego, które bywa trudne do wytrzymania. – Podczas spotkań z osobami szukającymi pomocy psychologicznej staram się znaleźć zabawny element pozornie poważnego problemu – mówi Kinga Kordas.– Większość z nas ma przecież poczucie humoru.
Stany napięcia należy przerywać tak szybko, jak to możliwe – radzi swoim pacjentom. I dodaje, że rozgrzebując negatywne emocje, sami nakręcamy spiralę stresu. Kluczowa wydaje się tu odpowiedź na pytanie: czy to okoliczności zewnętrzne, czy może my sami powodujemy ten trudny do zniesienia stan. Jeśli zauważymy winę w sobie, powinniśmy nad tym popracować. Zamiast płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba spojrzeć w przyszłość i spróbować pozytywnie się do niej nastawić. – Na początek proponuję stanąć przed lustrem i uśmiechnąć się – żartuje Kinga. – To naprawdę poprawia samopoczucie, podobnie jak spacer, spotkania z pogodnymi ludźmi czy oglądanie komedii.
Proste? Wszystko tak naprawdę zależy od nas samych. Z gabinetu Kingi wychodzę prawie uskrzydlona i od razu kieruję się na słoneczną stronę ulicy.
*Zapamiętaj: *- Każdego dnia znajdź przynajmniej kilka minut na relaks.
- Ćwicz proste „chi,chi,chi”, „cha, cha, cha”, „ho, ho, ho”.
- Wspominaj czasem zabawy z dzieciństwa, które sprawiały Ci szczególną radość.
- Zbieraj rysunkowe żarty, komedie, zapamiętuj dowcipy i jak najczęściej przekazuj je dalej.
- Znajdź w Internecie zabawne strony i zaglądaj na nie, kiedy tylko masz okazję.
- Szukaj towarzystwa radosnych, pogodnych ludzi.
- Przyjaciel, który potrafi Cię rozśmieszyć, to wielki skarb.
- Kiedy dopada Cię chandra, spróbuj uśmiechać się mimo wszystko.
- Smutna muzyka i ponure filmy potęgują zły nastrój.
- Nie kumuluj w sobie toksycznych emocji. Spróbuj rozładować je śmiechem, nawet poprzez łzy.
Ewa Niewiadomska
Konsultacja: Mgr Kinga Kordas, psycholog, licencjonowana terapeutka. Prowadzi Centrum Psychologiczne w Sosnowcu.