Julia Oleś i Kamil Durczok. "Przeżyłam ogrom cierpienia"
Julia Oleś zaistniała w mediach za sprawą burzliwego związku z Kamilem Durczokiem. Para rozchodziła się i schodziła. Nie zabrakło publicznego prania brudów. Teraz Durczok zeznaje na sali sądowej, a Oleś promuje swoją książkę. Blogerka mówi, że w czasie trwania związku z dziennikarzem spotkało ją wiele "upokorzeń".
Julia Oleś i Kamil Durczok poznali się na długo przed tym, jak zostali parą. Początki ich związku nie należały jednak do najłatwiejszych. Gdy wybuchło między nimi uczucie, Oleś była jeszcze mężatką i wychowywała synka Maksymiliana. Gdy udało jej się rozwieść z mężem, przestała ukrywać, że Durczok jest dla niej kimś więcej niż tylko przyjacielem i kolegą z pracy – podają Gwiazdy WP.
Para obnosiła się ze swoim uczuciem w mediach społecznościowych, nie brakowało romantycznych wyznań. Gdy zaczęło się między nimi psuć, w ten analogiczny sposób zaczęli prać brudy. Ostatecznie ich związek zakończył się w kwietniu 2019 roku.
Jak podaje "Fakt", rozpadowi ich relacji była winna praca. Wszystko zaczęło się psuć, kiedy portal internetowy Durczoka zaczął przynosić straty. Zestresowany dziennikarz nie stronił wtedy podobno od alkoholu i innych używek. Julia Oleś odeszła od niego. Jak wyznała w jednym z wywiadów, w tej relacji spotkało ją wiele złego. – Przeżyłam ogrom cierpienia, upokorzeń i łez. Nie mogę uwierzyć, że to się zdarzyło. Byłam współuzależniona – mówiła.
Dziś wyznaje, że jest szczęśliwa i otaczają ją przyjaciele. Aktualnie promuje swoją książkę. “Każdego Szkoda” to wspomnienia kobiety, bohaterki książki, z czasów, kiedy obracała się wśród elit politycznych oraz dziennikarskich. Nie brak w niej kompromitujących historii z życia urzędników państwowych oraz pikantnych szczegółów ze wspólnych chwil spędzonych z ukochanym.
Kłopoty Durczoka
27 stycznia 2021 roku dziennikarz Kamil Durczok stanął przed Sądem Rejonowym w Piotrkowie Trybunalskim. Prokuratura oskarżyła go o prowadzenie auta po pijanemu oraz sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Grozi mu do 12 lat więzienia.