Blisko ludziKatia Roman-Trzaska nauczyła gotować 70 tys. dzieci. Teraz pomaga tym, którym jest trudniej

Katia Roman-Trzaska nauczyła gotować 70 tys. dzieci. Teraz pomaga tym, którym jest trudniej

- Nie chodzi tylko o to, żeby móc sobie samemu ugotować obiad. Raczej o to, że gotowanie daje młodym ludziom swego rodzaju siłę: poczucie sprawczości i decyzyjności - Katia Roman-Trzaska, założycielka warszawskiej szkoły gotowania dla dzieci Little Chef, chce pomagać wchodzić w dorosłość wychowankom domów dziecka. Z pomocą gotowania.

Katia Roman-Trzaska nauczyła gotować 70 tys. dzieci. Teraz pomaga tym, którym jest trudniej
Źródło zdjęć: © Mat. prasowe
Karolina Błaszkiewicz

15.06.2018 | aktual.: 18.06.2018 14:34

Karolina Błaszkiewicz, WP Kobieta: Gotowanie to raczej pospolita czynność. Pani zrobiła z niej sposób na życie
Katia Roman-Trzaska, Little Chef: Zacznijmy od tego, że gotowanie jest niezwykle ważne w życiu każdego człowieka. Jeść przecież musimy codziennie. Tyle, że zwykle stawiamy na przetworzone jedzenie o składzie, który zrozumie chyba tylko chemik. Szkoda, bo jeżeli nie zależy nam na jakościowym jedzeniu, sami nie gotujemy, tracimy bardzo dużo.

Na przykład co?
Możliwość doświadczania przeróżnych smaków, ale przede wszystkim to, co dzieje się wokół samej czynności gotowania czy jedzenia. Więzi, które nawiązujemy i kształtujemy rozmawiając ze sobą przy wspólnym stole, są bardzo silne. Zwłaszcza w przypadku dzieci.

Ja sama wychowałam się w domu, gdzie jedzenie było bardzo ważne. Rosłam pośród smaków, które są ze mną do dziś. Młode ziemniaki ze zsiadłym mlekiem, krupnik, bób. Moja mama przez jakiś czas mieszkała w Indiach, stamtąd przywiozła wiele przepisów, więc kuchnia indyjska także jest mi bardzo bliska. Ja w ogóle, odkąd pamiętam, zawsze zwracałam uwagę na jedzenie i na to, co się wokół niego dzieje.

I zrobiła pani z tego biznes.
Pomysł na biznes się pojawił dlatego, że bardzo chciałam mieć coś własnego i bardzo chciałam, żeby to było związane z kulinariami. Miałam mnóstwo koncepcji, ale akurat ta związana z założeniem szkoły gotowania dla dzieci, takiej, jaką dziś jest Little Chef, była tą, której nie bałam się wcielić w życie.

Nie bała się pani? Była pani prawniczką, sporo pani ryzykowała.
Owszem, ale czasem po prostu trzeba rzucić się na głęboką wodę. Ja przez pewien czas nie wiedziałam, jak głęboka ta woda będzie. Myślałam, że ta szkoła to będzie biznes na kilka godzin w tygodniu. A on całkowicie mnie pochłonął. Tak się stało wtedy, kiedy odkryłam, że robię coś, co jest ważne dla innych ludzi.

Nauczyła pani gotowania już ponad 70 tys. podopiecznych.
W Little Chefie dzieci uczą się nie tylko gotować, dowiadują się też, skąd jedzenie pochodzi. Proszę sobie wyobrazić, że są dzieci, które sądzą, że mleko bierze się z pudełka, nie od krowy. Albo takie, które nie wiedzą, że nuggetsy to mięso z kurczaka.

Tłumaczymy tym malcom, że za każdą potrawą stoją ludzie. I wyjaśniamy, że one również mogą ją stworzyć. Samodzielne zrobienie makaronu czy sosu dodaje pewności siebie (śmiech). Rodzice czy opiekunowie nie wpuszczają dzieci do kuchni, bojąc się, że zrobią sobie krzywdę. A przecież kiedy pokażemy dziecku, że tak się kroi, a tak trzyma garnek i nie wrzuca się makaronu z całej siły do wrzątku, bo można się poparzyć, to ono w tej kuchni nie dość, że będzie bezpieczne, to jeszcze poczuje się super ważne.

To ostatnie jest bardzo istotne zwłaszcza dla naszych podopiecznych z domów dziecka. Jakiś czas temu, gdy organizowaliśmy dla nich serię zajęć, okazało się, że dzieci z tego rodzaju placówek w ogóle nie potrafią gotować. Wchodzą w dorosłość, nie mając tej podstawowej umiejętności, która przecież bardzo ułatwia życie. I nie chodzi tylko o to, żeby móc sobie samemu ugotować obiad. Raczej o to, że gotowanie daje tym młodym ludziom swego rodzaju siłę: poczucie sprawczości i decyzyjności.

To m.in. dlatego powstała Fundacja Samodzielność od Kuchni, w której młodzież z domów dziecka uczy się właśnie podstaw gotowania i która prowadzi cykle warsztatów, pomagających pewniej stać na własnych nogach. To pierwszy tego typu projekt w Polsce. Wspólnie z kucharzami, restauratorami i przedsiębiorcami z całej Polski chcemy dotrzeć do wszystkich młodych ludzi, którzy wychodzą z domów dziecka. Chcemy pomóc im zapanować nad swoim życiem właśnie poprzez naukę umięjętności gotowania. I robimy to!

Ja sama po miesiącach przemyśleń i wielu godzinach rozmów doszłam do wniosku, że jestem tu gdzie jestem między innymi właśnie po to, by dzieci w Polsce były coraz zdrowsze, by młodym ludziom coraz lepiej się żyło.

*Pani tę umiejętność gotowania kojarzy chyba głównie z powodzeniem i z siłą. *
Bo ona ją daje. Daje możliwość przebicia się, nawiązania wielu kontaktów. Kiedy przyjechałam do Warszawy na studia, nikogo tu nie znałam. Poznałam, gdy zaczęłam gotować. To samo powtarzam dzieciom, z którymi pracuję.

A więc, żeby kogoś poznać, trzeba coś z nim zjeść.
A najlepiej razem to ugotować (śmiech). Uprzedzę pytanie - to nie jest tak, że zawsze czerpię wielką przyjemność z gotowania. Czasem marzę o tym, żeby ktoś inny coś dla mnie ugotował.

Dlaczego?
Ponieważ wtedy wiem, że jestem dla kogoś ważna. I że komuś chciało się poświęcić dla mnie kawałek swojego życia, zatroszczyć się o mnie i o mój żołądek. Nie ma tu większego znaczenia, jak to gotowanie wyszło. Tylko to, że ktoś zrobił to dla mnie. Takie poczucie buduje więź, otwiera ludzi na rozmowę, na przyjaźnie. Rozmowy przy jedzeniu to moje ulubione wspomnienia z wakacji i nie tylko.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (28)