Kiedy dziewczynka staje się terrorystką
W jednym przypadku wysłano dziewczynkę z bombą prosto do wioski. Miała zostawić ją wśród mieszkających tam ludzi. W ostatniej chwili wyrzuciła ją i pobiegła do lokalnych władz. Innym razem nastolatki miały zdetonować ładunek w ośrodku dla osób uciekających z Nigerii. Dwie zrobiły to, zabijając blisko 60 osób. Trzecia zrezygnowała, zobaczyła w tłumie swoich rodziców.
05.05.2016 | aktual.: 06.05.2016 20:37
Dziewczyną, która uważana jest za pierwszego na świecie zamachowca-samobójcę jest 16-letnia Sana Youcef Mehaidli. Wjechała samochodem w izraelski konwój gdzieś na południu Libanu. Zabiła dwóch żołnierzy. To był 1985 rok. Od tamtego czasu kobiety były wielokrotnie wykorzystywane przez ekstremistów. W opublikowanym ostatnio przez UNICEF raporcie działacze zaznaczają, że coraz więcej samobójczych ataków terrorystycznych w Afryce popełnianych jest przez dziewczynki. Kiedyś mówiło się zaledwie o kilku przypadkach. W ubiegłym roku było już ich 44, jak podaje CNN.
„Ludzkie bomby” wykorzystywane są dziś m.in. przez Boko Haram. O organizacji zrobiło się szczególnie głośno w 2014 roku, kiedy świat obiegła wiadomość o porwaniu 300 dziewczynek z miasta Chibok. Akcja #BringBackOurGirls rozeszła się w sieci jak wirus. Autorytety z całego świata apelowały o uwolnienie Afrykanek. Niewiele z nich udało się uratować. Niektóre zostały zmuszone do tego, by zabijać.
- Boko Haram wykorzystuje obrazek takich niewinnych, czystych dziewczynek, by zbliżyły się do danej społeczności. Kto mógłby się spodziewać, że ośmiolatka może kogoś zaatakować? Może przyjść, zapukać do drzwi, poprosić o wodę, a gospodarze zawsze ją wpuszczą. Robią to, o co poprosi, a ktoś zdalnie odpala ładunek wybuchowy – opowiada Laurent Duvillier, rzecznik UNICEF-u w Zachodniej i Środkowej Afryce.
Nie wiedzą, kogo skrzywdzą
Według UNICEF-u, jeden na pięciu zamachowców Boko Haram to dziecko. Trzy czwarte wszystkich ataków dokonują dziewczynki. Pochodzą najczęściej z Kamerunu, Czadu, Nigerii i państw sąsiadujących. Ekstremiści działają w tych społecznościach, które chcą kontrolować.
- W przeciwieństwie do innych przypadków, gdzie zamachowcy są traktowani jako męczennicy, te dziewczynki to ofiary brutalnego systemu. Rodzice nie mają pojęcia, że ich dzieci są tak wykorzystywane. One same nie wiedzą kiedy, gdzie i kogo będą musiały skrzywdzić – dodaje Duvillier.
Za statystykami podawanymi przez różne organizacje stoi koszmar dzieci.
- Często jest tak, że te dziewczynki nie mają po prostu gdzie się podziać, bo Boko Haram morduje całe rodziny i plądruje wioski. Idą więc z nimi, bo to ich jedyne wyjście. Dołączają tak do ekstremistów – mówi w rozmowie z „Broadly” Hafsat Mohammed, dziennikarka i działaczka społeczna, która zajmuje się niesieniem pomocy nieletnim terrorystom.
Mohammed pracowała m.in. nad sprawą porwanych Nigeryjek z Chibok. Jedna z dziewczyn, którym udało się uciec oprawcom, opowiedziała jej, że niektóre uważały, że żołnierze z Boko Haram zapewnią im godną opiekę, czasem zakochiwały się w nich. – Piorą im umysły. To jest jak magia. Mogą sprawić, że te dziewczyny będą robić wszystko – opowiada działaczka.
Droga do nieba
Schemat działań ekstremistów zawsze jest taki sam. 47-letnia Amos opowiedziała dziennikarzom „The New York Times” co stało się po tym, kiedy bojownicy z Boko Haram zniszczyli jej wioskę. Najpierw otoczono wszystkie kobiety i dzieci, później przewieziono je w specjalnie wyznaczone miejsce. Ekstremiści szkolą miesiącami porwanych na swoich żołnierzy. Amos trafiła do nich razem z dwójką swoich dzieci i wnukiem. Powtarzali im cały czas, że to ich droga do nieba.
Jej udało się uciec. Razem z dziećmi pobiegła w stronę kameruńskiej granicy. Lokalni urzędnicy stwierdzili, że jej historia pokrywa się z podobnymi wspomnieniami uciekinierek z niewoli w Boko Haram. Opowiadają o tym, jak były wykorzystywane seksualnie i że przydzielano im specjalne role: kucharek, niewolnic seksualnych i inkubatorów, bo terroryści dbają o powstanie nowego pokolenia.
Historie kobiet i dzieci, które zostały zmuszone do dołączenia w szeregi terrorystów to nie wymysł XXI wieku. Ekstremiści wykorzystywali samobójczynie-terrorystki dekady wcześniej. W Czeczenii były tzw. czarne wdowy. Na Sri Lance kobiety walczyły wśród Tamilskich Tygrysów. Również żołnierze ISIS wykorzystują dziewczynki do ataków na cywili. Ostatnio pisaliśmy o 20-letniej Fatimie, która dołączyła do osób wspierających terrorystów w Syrii. Młoda Rosjanka została żoną jednego z członków ISIS. Jej matka uważa, że urodziła potwora.
Nastolatka do Syrii przedostała się dzięki kuzynowi. Na swoim profilu w mediach społecznościowych przyznała, że jest dumna ze swoich braci, którzy dokonali zamachów w Paryżu kilka miesięcy temu.
- Nie przeżyłabym, gdybym dowiedziała się, że moja córka odebrała komuś życie. Lepiej już nie żyć, niż być matką terrorystki. Zrozumiałam, że urodziłam potwora. To ciężkie dla każdej matki i mało która się do tego przyzna. Ja mówię o tym otwarcie. Jeśli wciąż mieszka z tym żołnierzem, to już wie za dużo. Nigdy nie pozwoliliby jej odejść żywej. Kulka - to cena jej życia. To bolesne, ale zdaję sobie sprawę, że nigdy jej już nie zobaczę – mówiła matka.