Blisko ludziKiedy kobieta bije mężczyznę

Kiedy kobieta bije mężczyznę

Jak podają badania CBOS aż 20 proc. mężczyzn przyznaje, że padło ofiarą przemocy psychicznej ze strony swojej partnerki. Nie lubią o tym mówić, rzadko zwierzają się z problemu bliskim, wstydzą się, nie próbują szukać pomocy.

Kiedy kobieta bije mężczyznę
Źródło zdjęć: © 123RF.COM
Ewa Kaleta

07.10.2016 | aktual.: 10.10.2016 10:16

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jacek: Groziła samobójstwem

- Jaki facet poszedłby na policję zgłosić, że żona go bije, rzuca w niego talerzami, wyzywa? Znasz takiego? Bo ja nie - mówi Jacek, 36-letni programista. Jego małżeństwo było od początku skazane na porażkę, dwa mocne charaktery, burzliwy związek, ciągłe kłótnie, sceny zazdrości. Jednak mimo to, a może właśnie dlatego oświadczył się Kindze. Ślub miał uspokoić jej ataki zazdrości, dać jej pewność, że Jacek jest tylko jej.

- Mi nie zależało na ślubie. Było mi wszystko jedno. Miałem 30 lat i czułem, że coś w życiu powinienem zrobić. Skoro mam pracę i nieźle zarabiam, to może małżeństwo, a potem dziecko? Myślałem, że tak robią dorośli ludzie, którzy są w moim wieku. A że wielka miłość zdarza się tylko raz, i ja miałem ją już za sobą, to postawiłem na rozsądny wybór. Podobałem się Kindze, pracowała w tej samej firmie. Latała za mną jak wariatka, no i tak wychodziła sobie ten związek. Nie wiem, jak, ale stało się.

Kinga zawsze była zazdrosna, ale po ślubie jej zazdrość eskalowała. Sprawdzała mężowi telefon, włamywała się do prywatnego maila. Zdarzały jej się ataki agresji, rzucała się na Jacka z pięściami. Nie wierzyła mu, że jest wierny i ją kocha, mimo że nie miała do tego najmniejszych powodów. Po kilku miesiącach dała się namówić na wizytę u psychiatry. Dostała leki, ale ich nie brała, powiedziała , że nie wierzy lekarzowi.

- Marzeniem Kingi było dziecko. Bałem się tego, wyobrażałem sobie, że o dziecko tez będzie zazdrosna. Ale koleżanki z pracy mówiły, że maluch uspokaja. Pomyślałem, że to logiczne, zakocha się w dziecku, a ja będę miał więcej luzu i spokoju. Tylko, że Kinga nie mogła zajść w ciążę. Wpadła w depresję, ciągle płakała, nie wstawała z łóżka. Oczywiście to mnie za to obwiniała, obrażała i wyzywała: „jesteś ciotą, niedorobem”. Poszedłem się przebadać, wyniki były ok.

Jacek zaproponował Kindze terapię małżeńską, odmówiła. Nadal za wszelką cenę próbowała zajść w ciążę. Groziła samobójstwem. Jacek znajdował w sobie nieznane wcześniej pokłady tolerancji.

- Miałem poczucie winy, udało jej się we mnie wzbudzić poczucie, że to ja jestem największym błędem jej życia. Dziś po terapii wiem, że ofiarą przemocy może być każdy. Nie należy myśleć, że jako facet jestem na to odporny. Gdyby nie wychowanie, w którym edukuje się nas, że jesteśmy twardzielami i nie możemy być słabi, może wcześniej przerwałbym swoje małżeństwo.

Pierwsze otrzeźwienie przyszło po jednej z kłótni. O jakąś pierdołę, jak zawsze.

- Tylko tym razem ja zacząłem krzyczeć, a zdarzało mi się to wcześniej bardzo rzadko. Kinga dostała szału. Groziła, że mnie zabije, a potem siebie. Wyrzucała mi, że jej nie kocham, że nigdy nie kochałem. No cóż, miała rację. Nie kochałem jej, po prostu wydawała mi się dobrym materiałem na żonę, no i nie miałem innej opcji.

Jacek zdecydował się wezwać policję, gdy żona rzuciła się na niego z nożem.

- Najbardziej pomógł mi policjant, bałem się że mnie wyśmieje, ale powiedział, że coraz częściej jest wzywany do domowych awantur, w których to mężczyźni są poszkodowani. Na terapii odkryłem, że pozwalałem Kindze na te wszystkie awantury i wyzwiska, bo pozwalałem na to mojej matce kiedy byłem dzieckiem. Taką postawę widziałem też u ojca. Bał się matki, która szantażowała nas przez całe życie swoim alkoholizmem. Dziś czuję się dobrze, jeszcze się z nikim się nie spotykam, ale wiem, że taki dzień nadejdzie.

O tym, co teraz dzieje się z Kingą, Jacek wie niewiele. Nie mają kontaktu, od znajomych dowiedział się, że była żona jest w ciąży z nowym partnerem.

Piotr: Byłem uzależniony

- Żona groziła, że się zabije średnio raz na tydzień. Trzymała mnie w ciągłym poczuciu winy. Obwiniała mnie za swoje zaburzenia emocjonalne. Byłem ciągle w gotowości rzucić wszystko i biec ją ratować. W ten sposób straciłem pracę w szkole, gdzie uczyłem wychowania fizycznego. Byłem tak wytresowany, że na komendę w smsie: „Piotr, wybieram śmierć. Nie mam już siły”, wybiegałem z sali i jechałem do domu. Nigdy nie określiła, dlaczego nie ma siły, co się z nią dzieje, jaki ma problem. To były nastroje, ale tak zmienne i intensywne, że nie było sensu pytać, było widać.
Byłem zakochany, więc żyliśmy w ten sposób dobrych kilka lat. Odsunąłem się od kolegów, rodziny, bo ona ciągle potrzebowała mojej pomocy. Kiedy tylko jechałem zobaczyć się z synem z poprzedniego małżeństwa, dostawała ataku histerii, dzwoniła po karetkę i zabierałem ją do domu. Nauczyłem się chodzić na krótkiej smyczy.

Piotr ma 31 lat. Iwonę, swoją drugą żonę poznał przez wspólnych znajomych. Był świeżo po rozwodzie, zobaczył ją i zakochał się. Wszystko potoczyło się szybko. Była przeciwieństwem poprzedniej partnerki. Radosna, urocza, z dziewczęcą twarzą. Miała w sobie delikatność, której Piotr uległ.

- Potrafiła być kochana, oczywiście w nagrodę za moje dobre sprawowanie, tzn. kiedy dla niej porzuciłem całą swoją rodzinę, syna, pracę i znajomych. Była zazdrosna o każdego, ale nie wyrażała tego wprost, mówiła raczej o poczuciu zagrożenia i o tym, jak bardzo mnie potrzebuje. Ciągle słyszałem, że jak tylko wychodzę z domu, to ona zaczyna się zastanawiać, czy nie zrobić sobie czegoś złego. Więc wychodziłem coraz rzadziej. Zaczęła się też walka o pieniądze, mówiła że chce iść na terapię. Była wściekła o alimenty, które płaciłem. Musiałem dorabiać jako trener dzieciaków. Ale to też jej nie pasowało.

- O tym, że jestem ofiarą przemocy tak naprawdę wiedziałem od razu. Wychowałem się w bardzo dobrym i spokojnym domu, rodzice byli partnerami. Miałem dobre wzorce, wiedziałem, że Iwona to pułapka. Ale leciałem jak ćma do ognia. Była piękna i niebezpieczna. Trudno się oprzeć takiej mieszance. A taka osoba uzależnia od siebie. Ciągle czekałem na to, żeby było dobrze. Bo jak było dobrze, to byłem naprawdę szczęśliwy. Starałem się jej nie denerwować. Przez cały czas myślałem, że to ona jest ofiarą swojej wrażliwości.

W końcu jednak Piotr zaczął się dusić w zakazach, nakazach i ciągłym szantażu. Czuł, że zbliża się koniec.

- Odchodziłem i wracałem kilka razy Mówiła, że mnie kocha i że jak nie wrócę, to się zabije. Więc wracałem i odchodziłem. Za którymś razem nie wróciłem, a ona się nie zabiła. Nie kontaktujemy się, dała mi spokój po roku nękania i błagania żebyśmy zaczęli od nowa.

Czy przemoc ma płeć?

Odpowiada Anna Hebenstreit-Maruszewska, psycholog i psychoterapeuta:

Stereotypowo przyjęło się, że przemoc ma płeć. Płeć męską. Ale to tylko stereotyp. Przemoc kobiet wobec mężczyzn po prostu przybiera często inną formę niż przemoc mężczyzn wobec kobiet. W naszym społeczeństwie kobiety, które są ofiarami przemocy coraz częściej zakładają niebieskie karty, dzwonią na policję, chodzą na obdukcję. Mężczyźni rzadziej zgłaszają akty przemocy, często dlatego, że się wstydzą. W pracy spotykam się z mężczyznami, z których trzeba wyciągać informacje.

Jaka jest różnica między przemocą wobec mężczyzn a przemocą wobec kobiet?

Przede wszystkim często występuje różnica w możliwościach fizycznych. Oczywiście czasem kobiety uciekają się do agresji fizycznej. Ale sądzę, że częściej stosują przemoc psychiczną. Wyśmiewają, poniżają, szydzą: z możliwości seksualnych partnera albo z możliwości finansowych. Kobiety czasem też grożą rozwodem, zabraniem dzieci i utrudnieniem kontaktu z nimi. Zdarza się szczypanie, oblewanie wodą, uderzenia przedmiotami. Rzadziej dochodzi do regularnych bójek.

Jak pomóc mężczyźnie, który jest ofiarą przemocy?

Staram się nie używać słowa „ofiara”. To społeczny stygmat. Słowo „poszkodowany” wydaje mi się bardziej trafne. Przywraca utraconą często godność i honor. Więc osoba poszkodowana może zgłosić się do Centrum Interwencji Kryzysowej albo do terapeuty, który współpracuje z osobami poszkodowanymi na skutek przemocy. Każdy ma prawo iść na policję, ale radzę się nad tym zastanowić. Nie wszyscy policjanci są przeszkoleni w kontakcie z osobą poszkodowaną wskutek przemocy. Zdarzają się uśmiechy, komentarze, wymowne spojrzenia. Jeśli mężczyzna był psychicznie maltretowany przez kobietę nie powinien być narażony na kolejne akty przemocy.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (15)