Kinga Rusin przeżyła chwile grozy. "Praktycznie wisieliśmy w pasach bezpieczeństwa"
Po odejściu z TVN Kinga Rusin podróżuje po świecie, pracując z najodleglejszych zakątków świata. Obecnie przebywa w Australii, gdzie zdecydowała się na lot helikopterem nad Parkiem Narodowym Nitmiluk, podczas którego doszło do groźnej sytuacji.
10.10.2022 | aktual.: 10.11.2022 10:08
W 20220 roku Kinga Rusin zrezygnowała z prowadzenia Dzień Dobry TVN i całkowicie zniknęła z telewizji. Od tego momentu podróżuje po świecie. W tym czasie nie tylko zwiedza, ale także pracuje, rozwijając m.in. swoją firmę kosmetyczną.
"Chcę realizować swoje kolejne marzenia, wykorzystać swobodę i niezależność finansową, którą mam dzięki świetnie prosperującej firmie kosmetycznej - mojej dumie. Chcę współtworzyć nowe ciekawe projekty w kilku obszarach: telewizja, biznes, działalność społeczna" - napisała w mediach społecznościowych po ogłoszeniu swojej decyzji . Przyznała, że okazją do podjęcia takiej decyzji było m.in. odejście jej programowego partnera. Piotr Kraśko zdecydował się wtedy na przejście do "Faktów" TVN.
Kinga Rusin przeżyła chwile grozy w Australii
Dziennikarka jest bardzo aktywna w swoich mediach społecznościowych, często dzieli się z obserwatorami zdjęciami i filmami z miejsc, w których w danym momencie przebywa. Z najnowszych wpisów wynika, że aktualnie zwiedza Australię.
Kinga Rusin i jej partner Marek Kujawa zdecydowali się na przelot helikopterem nad Parkiem Narodowym Nitmiluk. W czasie lotu dziennikarka przeżyła groźną sytuację, którą szczegółowo opisała Na Instagramie, dzieląc się przy okazji nagraniem z lotu. Jak relacjonowała Kinga Rusin - zgodzili się na propozycję pilota i lot z otwartymi drzwiami, jednak nie zdawali sobie sprawy, że będzie to tak ekstremalne przeżycie.
"Australia. Ekstremalny, godzinny lot helikopterem Bell, z otwartymi drzwiami (!), nad parkiem narodowym Nitmiluk. (…) Pilot zaproponował nam lot z otwartymi drzwiami (na co przystaliśmy nie zdając sobie sprawy z ryzyka) i w czasie lotu zademonstrował nam nawet kilka ‘akrobatycznych’ możliwości" - pisała dziennikarka.
"Praktycznie wisieliśmy w pasach bezpieczeństwa"
Dodała, że maszyna leciała z prędkością 200 km/h. "Przy ekstremalnych przechyłach na boki (po to, żebyśmy lepiej widzieli) praktycznie ‘wisieliśmy’ w pasach bezpieczeństwa, przytrzymując się mocno rękami za górne uchwyty. Wysunięcie ręki z telefonem poza kabinę groziłoby jego utratą i prawdopodobnym uszkodzeniem wirnika, o czym Dylan wcześniej nas poinformował, takim tonem jakby … zamawiał kawę. Trzymaliśmy więc telefony kurczowo, bojąc się, że pęd powietrza (odczuwalny nawet w kabinie, a nie tylko poza nią) i tak nam je wyrwie. Marek jednak ryzykował kręcąc ten film (w galerii)" - relacjonowała.
Przyznała, że tuż po starcie zastanawiali się nad wcześniejszym lądowaniem i zamknięciem drzwi, jednak później przyznała - adrenalina i widoki wygrały z obawami. "Na szczęście! Bo to było warte tych kilku kropli potu i podwyższonego ciśnienia!" - podsumowała.
Czytaj także: Kinga Rusin pokazała zdjęcie w zniewalającej kreacji. Wprost wbiła szpilę Małgorzacie Rozenek-Majdan
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl