Klaudia El Dursi. "Uśmiechnięta, spóźniona wariatka"
Klaudia El Dursi jest odkryciem najnowszej edycji programu "Top Model". Zaskoczyła wszystkich nie tylko urodą, ale przede wszystkim swoją historią. Jest pierwszą 30-latką, która wystąpiła w tym formacie, ale przygodę z modelingiem rozpoczęła w wieku 18 lat głośną sesją w "Playboyu".
Katarzyna Dobrzyńska, WP Kobieta: 30-latka w "Top Model", jakie to uczucie?
Klaudia El Dursi: To dla mnie mega wyróżnienie. Powiem szczerze, że przez cały czas trwania tego programu nie dowierzałam, że tam jestem. Uczestnicy wiedzą, że przed każdym panelem mówiłam, że odpadnę, byłam przekonana, że nadszedł mój czas na opuszczenie programu.
Czemu zdecydowałaś się na udział w programie?
Zrozumiałam, że nie mam czasu, żeby budować sobie nazwisko, chodząc po agencjach. Pomyślałam, że to będzie może nie łatwiejsza, bo łatwo nie jest (śmiech), ale szybsza droga do zaistnienia. Poczułam, że to jest mój moment, "teraz albo nigdy".
Wiele osób zarzucało ci, że nie jesteś początkującą modelką i nie powinnaś brać udziału w programie.
W regulaminie nie ma takiego zastrzeżenia, że ktoś, kto brał już udział w jakichś sesjach zdjęciowych, nie ma możliwości zgłoszenia się do programu. Poza tym nie tylko ja mam jakieś doświadczenie w modelingu. Inni też mieli i to często dużo większe niż ja. Niektórzy podpisywali już zagraniczne kontrakty, brali udział w kampaniach reklamowych czy chodzili po wybiegu. Nawet w tej edycji byli tacy uczestnicy.
Zobacz także: Paulina Młynarska o dzieciństwie. "Wszystko w życiu jest po coś"
Jak reagowałaś na takie zarzuty?
Myślałam, że jestem gotowa na ten program, sporo przeżyłam i widziałam, jestem już ukształtowana psychicznie. Mam silny charakter, byłam pewna, że te złe opinie nie będą mnie dotykały. Niestety, nie okazało się to takie proste.To, że zarzucają mi, że mam doświadczenie, nie jest tak bolesne, jak wmawianie mi, że coś utajniłam. Jury i producenci o wszystkim wiedzieli od początku.
Twój ojciec pochodzi z Libii. W jednym z odcinków "Top Model" opowiedziałaś wstrząsającą historię związaną właśnie z nim.
Gdy byłam w liceum, dowiedziałam się, że ojciec planuje mnie i siostrę wydać za mąż. Namawiał nas, żebyśmy koniecznie przyjechały do Libii. Był bardzo napastliwy, proponował, że jeśli nie chcemy do Libii, to żebyśmy chociaż przyleciały do Egiptu. Próbował nas nawet przekupić, ale my nadal odmawiałyśmy. W końcu puściły mu nerwy i wyjawił prawdę. Powiedział, że musimy przyjechać, bo on jest już umówiony i czekają na nas przyszli mężowie.
Wtedy rozmawiałaś z nim ostatni raz?
Tak. Od tamtego czasu nie szukałam z nim kontaktu. Nie wyobrażam sobie mieszkać w kraju, gdzie nie ma wolności słowa i przekonań. Absolutnie nie mogłabym być uległą kobietą.
Zrobiłaś bardzo odważną sesję dla "Playboya". Jak to się stało, że 18-latka znalazła się na okładce takiej gazety?
Wyobraź sobie, że ja też nie wiem. To znowu było bardzo spontaniczne. Ja po prostu dostałam telefon od Marcina Mellera, ówczesnego redaktora naczelnego "Playboya". Powiedział, że bardzo chce się ze mną spotkać i zaprosić na sesję zdjęciową. Na spotkaniu Marcin przedstawił mi umowę i po 15 minutach wyszłam z podpisanym dokumentem.
Jak na to zareagowali twoi najbliżsi?
Odbiór był bardzo miły. Chodziłam do jednego z najlepszych liceów w Bydgoszczy, takiego bardzo renomowanego, dlatego najbardziej się obawiałam, co będzie w szkole. Sesję miałam jeszcze w roku szkolnym, ale numer ze mną na okładce ukazał się już po zakończeniu liceum. Okazało się, że reakcja była mega pozytywna. Dyrektor kupił dwa czy trzy egzemplarze tego numeru i udostępnił je w bibliotece szkolnej, a nauczyciele mi gratulowali.
Dzisiaj żałujesz tej sesji?
W ogóle. Wtedy pokazanie się w takiej gazecie było ogromnym wyróżnieniem. Teraz pewnie bym się nie odważyła i nie zdecydowała na taką sesję. Bo wiadomo, są dzieci, ale też renoma "Playboya" się zmieniła. Moim zdaniem kiedyś ten miesięcznik był bardziej ceniony niż teraz.
Obiło mi się o uszy, że można było cię podziwiać podczas tańca na rurze, czy to prawda?
(śmiech) Nie, ale wiem, do czego może się to odnosić. Kiedyś pracowałam jako asystentka Kuby Wojewódzkiego i kiedy gościem był Piotr Galiński, juror w "Tańcu z Gwiazdami", faktycznie tańczyliśmy przy rurze.
Jesteś ze swoim partnerem już ponad 10 lat, macie dwójkę dzieci. Jaki masz przepis na udany związek?
Trzeba wyzbyć się rutyny. My jesteśmy cały czas aktywni, zdobywamy nowe doświadczenia, nowych znajomych. Często jeździmy razem na wycieczki, ciągle staramy się dostarczać sobie nowych wrażeń.
Czy twój partner widział ostatnią sesję zdjęciową w deszczu? Bywa o ciebie zazdrosny?
Oglądał, widział (śmiech). My dajemy sobie bardzo dużą przestrzeń. Nie jesteśmy zazdrośni, nie kontrolujemy się. On rozumie, że to jest tylko na potrzeby programu. Nawet tego nie skomentował.
Pokazałaś w programie swoich synów. Jak oni sobie radzą z tym, że oglądają mamę na ekranie? Wiadomo, czasem twoja praca wymaga sesji w strojach kąpielowych lub nago. Rozumieją to?
Mojego młodszego syna staram się w to w ogóle nie angażować. On jest jeszcze zbyt mały, żeby coś z tego zrozumieć. Czasem, gdy idziemy po mieście i ktoś podchodzi zrobić zdjęcie, to jest oburzony. Łapie mnie za rękę i mówi: "Mamuś, czemu oni chcą z tobą zdjęcie, przecież ty jesteś moją mamą" (śmiech).
Bardziej dotyka to tego starszego. On chodzi do piątej klasy, więc w szkole jest trochę szum wokół niego. Najczęściej to dziewczyny go zaczepiają (śmiech). Ja z nim często rozmawiam, dopytuję, czy nic złego mu nikt nie powiedział, ale na razie wszystko jest bardzo pozytywne. Zresztą Dawidek brał udział w kilku sesjach zdjęciowych i reklamach telewizyjnych, więc trochę wie, na czym polega praca modela.
Miałaś obawy przed pójściem do programu, czy to się na nich w jakiś sposób odbije?
Przed nie, ale w trakcie już tak. Najbardziej bałam się tej sesji nago, że to go jakoś dotknie albo że dzieci w szkole będą się z niego śmiały: "O, widziałem twoją mamę gołą". Wszystko było jednak tak subtelnie przedstawione, że nie było problemu.
Mówiłaś, że podczas ciąży dużo przytyłaś. Nie bałaś się, że bycie matką zrujnuje twoją karierę modelki?
Jak zaszłam w ciążę, to nawet nie myślałam, że wrócę do modelingu. Skupiłam się tylko na moim dziecku, żeby było zdrowe. To było najważniejsze. Ja też miałam to szczęście, że udało mi się szybko wrócić do formy.
Właśnie, jakim cudem tak świetnie wyglądasz po dwóch ciążach? Geny czy ciężkie treningi?
Myślę, że to mieszanka wszystkiego. Geny na pewno mi tutaj dużo ułatwiają, ale każdy kij ma dwa końce. Potrafię szybko zrobić formę, ale mogę też bardzo łatwo przytyć. Mam duże wahania wagi. Wydaje mi się też, że karmienie piersią bardzo pomogło w zrzuceniu kilogramów. Ja tak naprawdę po porodzie byłam szczuplejsza niż przed ciążą. To przez stres, a to sprzątnie, pranie, gotowanie. Ja jestem z tych matek, które ciągle coś robią, nie leżałam z małym dzieckiem na kanapie.
A gdybyś miała opisać Klaudię El Dursi w trzech słowach?
Uśmiechnięta, spóźniona wariatka!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl