Kobieta jako inwestycja. Czasem na jedną noc, czasem na życie pod dyktando partnera
Patrycja poczuła się jak wylicytowana za paczkę popcornu. Małgosia była dla ukochanego jak piękny mebel. Brakowało jej odwagi, żeby skończyć związek. Gdy mężczyźni traktują kobiety wyłącznie jak dobrą lokatę, zawsze pojawiają się rozczarowanie i wściekłość.
09.11.2019 | aktual.: 09.11.2019 11:59
"Mam pieniądze, więc wolno mi więcej". "Płacę i oczekuję". Czego? Posłuszeństwa, uległości, porządku w domu, spokoju, seksu, spełniania moich zachcianek. Tak nadal myśli wielu mężczyzn, choć wydawałoby się, że takie stereotypy dawno już za nami. Historie Małgosi i Patrycji wydarzyły się jednak w 2018 i 2019 roku. To oznacza, że problem nadal istnieje.
"To inwestycja w wieczorny seks"
Patrycja była 4 lata w związku. Kiedy rozstała się z chłopakiem, ciężko było jej wrócić do randkowania. Dookoła otaczały ją pary, a szanse na poznanie kogoś nowego malały z dnia na dzień. Postanowiła zainstalować Tindera.
Tam znalazła tego wymarzonego – Bartka. Był przystojny, mieli wspólne zainteresowania. Twierdził, że podobnie jak ona jest fanem komiksów Marvela. Każda jego wiadomość wywoływała uśmiech na jej twarzy. Kiedy po tygodniu zaproponował spotkanie, od razu się zgodziła.
Postanowili, że pójdą na "Avengersów". W końcu to Marvel ich połączył. Bartek kupił bilety i mieli spotkać się już na miejscu. Gdy Patrycja go zobaczyła, nie była zawiedziona. Wyglądał tak samo, jak na zdjęciach. Na początku wydało jej się podejrzane, że kiedy próbowała rozmawiać o swoich ulubionych bohaterach z komiksów, chłopak coś kręcił, ale w końcu każdy ma prawo być zestresowany na pierwszej randce.
Był uprzejmy i szarmancki. Zapytał Patrycję, czy ma ochotę na coś z baru. Stanęło na popcornie. Podeszli do lady, zamówili zestaw dla dwóch osób. Wtedy Bartek wyciągnął portfel, a ona zgodziła się, żeby zapłacił. Chłopak wręczył kasjerce banknot i powiedział ze śmiechem: "To inwestycja w nasz wieczorny seks". Usłyszały to nie tylko Patrycja i kasjerka, ale też osoby, które stały za nimi w kolejce. Żart okazał się mocno nietrafiony. Oprócz zadowolonego z siebie Bartka, pozostałe osoby patrzyły z niesmakiem.
Dziewczyna mogła zareagować tylko w jeden sposób. Zabrała zamówienie i wyszła z kina. "Poczułam się, jakby wylicytował mnie za paczkę popcornu" – wspomina.
Prof. Michał Lew-Starowicz, psychiatra i seksuolog, uważa, że takie myślenie u mężczyzn jest od dawna znane. – Wielu mężczyzn próbowało kupować sobie seks, były też kobiety skłonne świadczyć usługi seksualne za pieniądze – stąd mówi się o najstarszym zawodzie świata, skądinąd uprawianym także, choć na mniejszą skalę, przez mężczyzn. Kupowaniu seksu jak produktu sprzyja tworzenie podwójnych standardów moralnych. Z jednej strony mężczyzna widzi kobietę jako tę, która "daje" seks i ma być dla niego atrakcyjna, spełniać oczekiwania erotyczne, a z drugiej poszukuje kobiety stawianej na ołtarzu jako żona i matka – komentuje. – Takie zachowanie na randce to sygnał, że mężczyzna nie traktuje kobiety jako równej sobie partnerki i w przyszłym związku może mieć to przykre konsekwencje.
Związek, który staje się inwestycją
Kiedy Małgorzata poznała Michała, od czterech lat była wdową. Samotnie wychowywała dwójkę dzieci. Nie myślała o tym, żeby ułożyć sobie życie na nowo. Poprzedni mąż był alkoholikiem, bała się, że znowu znajdzie się w toksycznej relacji. – To był dla mnie dobry okres. Nie chodziłam na randki, nie szukałam nikogo. Robiłam wszystko, żeby skupić się na dzieciach. Nie chciałam, żeby brak ojca odbił się na ich życiu – wspomina.
Czteroletni Jaś i siedmioletnia wtedy Natalka byli jej całym światem. Pracowała w banku i całkiem nieźle zarabiała. Kupowała im wszystko, czego chcieli.
Wtedy na horyzoncie pojawił się on. Zapoznali ich znajomi. Byli w podobnym wieku, Michał rok młodszy. Zaczął zapraszać ją na randki, zabierać do kina, zanim się obejrzała, spędzali już wspólne wakacje na Malcie. Za wszystko płacił. Rodzina cieszyła się, że w końcu spotkała kogoś, kto na nią zasługuje. Kogoś, z kim ułoży sobie życie.
– Był troskliwy i po prostu dobry. Zawsze marzyłam o tym, żeby mieć szczęśliwy, pełny dom. Jak w amerykańskich filmach. On spełniał każdą moją zachciankę. Wierzyłam, że tak będzie zawsze. Po pół roku zamieszkaliśmy razem w mieszkaniu, które dla nas kupił. Mieliśmy zacząć wszystko od nowa. Zapomnieć o przeszłości. Zacząć nowe życie w nowym miejscu – opowiada.
Układało im się idealnie. Małgorzata zwierzała się partnerowi ze swoich problemów. Z tego, że nie radzi sobie z szefową. Mówił, że zasługuje na więcej, że w tej korporacji źle ją traktują, że powinna myśleć o sobie i się zwolnić. Przecież jego pieniądze im wystarczą. W końcu uległa. Pierwszego marca złożyła wypowiedzenie.
– Na początku nawet nie brakowało mi pracy. Było lepiej, niż mogłam sobie wymarzyć. Jeździliśmy razem na wycieczki. Zwiedziliśmy pół świata. Moje życie zupełnie się zmieniło. Dzieciom też się to podobało. Wiesz, nawet był taki czas, kiedy codziennie w moim salonie stały kwiaty. Takie małe gesty, niespodzianki… Czułam się jak królowa.
Jednak z czasem bajka zamieniła się w horror. Stopniowo zaczęły ujawniać się prawdziwe intencje mężczyzny. Najpierw robił jej sceny zazdrości. Nie pozwalał jej wychodzić ze znajomymi. Mogła spotykać się z koleżankami jedynie w ich wspólnym domu. Kiedy jednak je zapraszała, robił wszystko, żeby odstręczyć je swoim zachowaniem, żeby już więcej nie chciały się tam pojawić. Zwróciła mu uwagę. Przez tydzień chodziła z pustym portfelem. Musiała przeprosić i bardziej postarać się w łóżku.
– Później już było tylko gorzej. Nadal kupował mi biżuterię, kosmetyki z najdroższej półki, ciuchy, ale dramat zaczął się, kiedy postanowił wychowywać moje dzieci. Musiały robić wszystko, co kazał. Powiedział, że on je utrzymuje, więc to jemu mają być posłuszne. Zabraniał im wychodzić z kolegami. Zabraniał im nosić ubrania, jakie chcą. Terroryzował je. A ja patrzyłam na to wszystko i byłam bezsilna. Chciałam odejść, ale się bałam. Bałam się, że sobie nie poradzimy, że wylądujemy na ulicy. Straciłam wszystko, co miałam – wspomina ze łzami w oczach Małgosia.
Byli rodziną jak z obrazka. Małgosia musiała wyglądać idealnie, ubierać się w to, co jemu się podoba, używać kosmetyków, które on wybrał, codziennie dbać o makijaż i fryzurę. Dzieci również zawsze były ubrane w firmowe ubrania, zawsze posłuszne, nigdy nie odpowiedziały mu złego słowa. Ich dom lśnił czystością. Wszyscy im zazdrościli, nikt nie wiedział, co dzieje się wewnątrz.
Gdy po kilku latach przestała się godzić na warunki partnera, sytuacja stała się napięta. Wtedy on zdradził ją i odszedł do innej, bardziej uległej. Małgosia tak bardzo zraziła się do mężczyzn, że, jak zapewnia, już do końca życia pozostanie sama.
– To, że nadal pojawia się takie myślenie, że to mężczyzna jest głową rodziny, jest mocno osadzone w historycznym zarysie obecności kobiet na postindustrialnym rynku pracy, czyli to, że funkcjonują tam dużo krócej. Po drugie we wzorcach kulturowych, które są przekazywane i rekonstruowane, a mówią o tym, że jedna z płci jest ważniejsza i ma większe prawa – przekonuje dr Magdalena Żadkowska, socjolożka z Uniwersytetu Gdańskiego.
– Widać to np. w polityce. Jesteśmy teraz w silnym procesie zmiany, która nie do końca ma szanse się dokonać. Rozsypują się pewne wzorce, ale przez to, że się rozsypują, to staramy się jeszcze bardziej, by trwały. To, że mężczyzna konkuruje z kobietami na rynku pracy, może często odreagowywać w domu, gdy jest w związku z kobietą, która nie pracuje. Może sprawować nad nią władzę – zauważa.
Żadkowska zachęca kobiety, które padają ofiarami takich sytuacji, żeby zgłaszały się do Centrum Praw Kobiet i tam szukały pomocy. Celem CPK jest przeciwdziałanie wszelkim formom przemocy i dyskryminacji kobiet w życiu prywatnym, publicznym i zawodowym. Aby skontaktować się z Centrum, wystarczy zadzwonić pod numer 22 622 25 17.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl