Kobiety w polskich więzieniach są traktowane lepiej niż mężczyźni
Paweł Moczydłowski, socjolog i kryminolog, były szef polskiego więziennictwa (1990-1994) opowiada o podszytym smutkiem losie kobiet w polskich więzieniach i o tym, dlaczego więzienie społecznie bardziej degraduje kobiety niż mężczyzn. Wyjaśnia też, dlaczego panie tak źle znoszą izolację. Rozmawia Katarzyna Gruszczyńska.
30.03.2016 | aktual.: 27.04.2016 11:10
- Odwiedził pan wiele więzień w Polsce i za granicą. Jak wypadają rodzime placówki dla kobiet na tle tych z innych kontynentów?
- Więzienia dla kobiet widziałem między innymi w Stanach Zjednoczonych, w centralnej Azji i w Europie. Nie mogę zagwarantować, jak sytuacja wygląda obecnie, ale placówki w Polsce były na dobrym europejskim poziomie.
- Co w praktyce oznacza dla osadzonych kobiet dobry europejski poziom?
- Kobiety są dobrze traktowane i przebywają w godnych warunkach socjalnych. Na ogólnie krytykowanym tle rodzimego więziennictwa, kobiety w polskim wymiarze sprawiedliwości są traktowane o wiele lepiej niż mężczyźni. W Polsce stanowią one do trzech procent. Na Zachodzie to jest nawet dziesięć-piętnaście procent. Wszędzie kobiety są niedoreprezentowane w społeczności więziennej. W związku z tym można powiedzieć, że do placówek trafiają osoby za poważne przestępstwa, mocno zdemoralizowane, ułomne intelektualnie, mało zaradne życiowo. Z mojego doświadczenia wynika, że jest ich sporo.
Ich cele mają charakter prywatnych pomieszczeń, jest w nich dużo rzeczy osobistych. Wystrój jest udomowiony, zupełnie inny niż w placówkach, w których przebywają mężczyźni.
- Wirtualna Polska była z kamerą w jednym z takich więzień dla kobiet. W oknach cel wisiały firanki, wszędzie zawieszone były kolorowe obrazki, makatki. Tylko kraty i piętrowe łóżka zaburzały ten swojski klimat.
- Dobre traktowanie w wymiarze socjalnym polega też na tym, że na przykład w Grudziądzu jest oddział dla kobiet z dziećmi. Funkcjonuje tam mały żłobek-przedszkole. Panie mogą też liczyć na dobrą opiekę lekarską. Są poddawane terapiom uzależnień, między innymi od alkoholu i narkotyków.
Oficjalnie system nie jest represyjny. Kobiety skazuje się na karę pozbawienia wolności w ostateczności. Sytuacja wygląda dobrze od strony praw człowieka.
Co jest smutnego w żeńskich więzieniach? Gorzej reaguje się na osadzone kobiety. Tutaj wychodzi pozycja kobiety w kulturze polskiej. Są bardziej dyskryminowane niż mężczyźni. To się odbija w relacjach pań z rodzinami. Czasami są one ubogie.
Znam przypadek, gdzie skazana w zakładzie karnym w Lublińcu zachowywała się bardzo dobrze i w związku z tym otrzymała przepustkę. Problem polegał na tym, że ona nie miała gdzie na tę przepustkę wyjść, nie miała domu. Przestępstwo spowodowało, że straciła kontakt z rodziną. Wychowawczyni poszła z nią na tę przepustkę. Chodziły po mieście, były w kinie, kawiarni, zjadły ciastka, lody. Obejrzała wolność i wróciła do więzienia.
- Jak kobiety reagują na izolację?
- Dobrze, że więzienia starają się być udomowione, jest mniejsza represyjność niż wobec mężczyzn. Jednak kobiety gorzej znoszą izolację. Są zdecydowanie bardziej nastawione na relacje z drugim człowiekiem. Potrzebują bliskości, ciepła. Częściej mamy do czynienia z sytuacyjnym homoseksualizmem. Te relacje niekoniecznie muszą oznaczać seks, ale emocjonalną bliskość.
- W zamknięciu kobiety mogą tworzyć ze sobą związki, a po odsiedzeniu wyroku wracają do swoich partnerów?
- Tak, to typowy homoseksualizm sytuacyjny.
- Mężczyźni często już w więzieniu organizują sobie nowe życie. Dają ogłoszenia matrymonialne do gazet z adnotacją „chwilowo w ZK”, czyli zakładzie zamkniętym.
- Nawet Mariusz Trynkiewicz znalazł żonę. Kobietom jest o wiele trudniej.
- Istnieje zjawisko hybristofilii, zwane inaczej syndromem Bonnie&Clyde, gdy kobiety zakochują się w przestępcach – seryjnych mordercach, złodziejach. Piszą listy miłosne do osób takich jak na przykład Anders Breivik. Czy to działa w drugą stronę?
- Nie spotkałem się z tym. Przypuszczam, że jest wprost przeciwnie. Więzienie społecznie bardziej degraduje kobiety.
- Jak aktywizować te, które opuszczają więzienia, przywracać je społeczeństwu?
- Na pewno wymagają większego wsparcia niż mężczyźni, by mogły z powrotem się zakorzenić, znaleźć pracę. Duże znaczenie ma więź, współpraca z organizacjami pomocowymi dla więźniów i ich rodzin.
- A czy żony polskich mafiosów wiodą w więzieniach luksusowe życie, piją dobre wino i jedzą homary? Czy możemy przełożyć na rzeczywistość kadry z filmów takich jak „Chłopcy z ferajny”?
- To chyba są mity. Kobiety powiązane ze światem przestępczym często są chronione przed partycypacją w aktywności przestępczej. Kobiety mafiosów raczej nie popełniają przestępstw razem ze swoimi partnerami. Taki mężczyzna chce mieć kobietę, dom, do którego może przyjść i odpocząć. Poza tym nie naraża na niebezpieczeństwo matki swoich dzieci. Tak jest nie tylko w Polsce, ale w wielu miejscach na świecie. Generalnie targanie kobiety do własnej, nielegalnej działalności jest dyshonorem w świecie przestępczym. One mogą opływać w luksusy, kąpać się w szampanie, ale na wolności. Może są proszone o wsparcie, ale głównie przy ukrywaniu pieniędzy przed fiskusem. To nie są osoby, które są zapraszane do czystej działalności przestępczej.
Rozmawiała: Katarzyna Gruszczyńska