Blisko ludziKolonie u dziadków. Zamiast telefonu i komputera, koszenie trawy i rąbanie drewna

Kolonie u dziadków. Zamiast telefonu i komputera, koszenie trawy i rąbanie drewna

Kolonie u dziadków. Zamiast telefonu i komputera, koszenie trawy i rąbanie drewna
Źródło zdjęć: © Getty Images
Agata Porażka
16.07.2019 13:23, aktualizacja: 16.07.2019 21:22

Syn Doroty bierze udział w sianokosach i zbiorach. Dzieci Urszuli uczą się rąbać drewno i robić przetwory. Kamil od dziadków za nic nie chciał wracać, bo choć musiał pracować, to było to lepsze niż jakiekolwiek kolonie.

Kamil jako dziecko jeździł do dziadków co roku. Do dzisiaj pamięta ich dom, tak stary, że w końcu zaczął stwarzać zagrożenie dla mieszkających w nim ludzi.

"Dziadkowe kolonie"

Sam budynek miał ponad 150 lat, nie było w nim prądu ani działającej toalety. 24-letni dziś chłopak wspomina, że do mycia gotował sobie wodę w czajniku i wchodził do balii, a potrzeby załatwiał w wychodku na drugim końcu podwórka.

To właśnie w tym gospodarstwie bawił się jako dziecko, biegając po polach z kolegami i wykorzystując swoją wyobraźnię do granic możliwości. Bez telefonów, komputerów czy zabawek.

Historia Kamila rozegrała się dekadę temu i niektórzy mogliby powiedzieć, że dzisiaj już takie rzeczy nie mają miejsca. Okazuje się, że wręcz przeciwnie. "Dziadkowe kolonie" to dla wielu dzieci najlepszy sposób na spędzenie wakacji.

Cztery pokolenia

13-letni syn Doroty z Lublina na co dzień mieszka w bloku. Gdy wyjeżdża do dziadków, ma do dyspozycji cały dom i podwórko. A na miejscu spędza czas nie tylko z dziadkami, ale także z jeszcze starszym pokoleniem.

– Jeździ do jednych i drugich pradziadków, gdzie zrywa owoce z drzew, bierze udział w sianokosach, żniwach czy innych zbiorach – opowiada Dorota. – Bawi się z psami, kotami, pomaga przy innych zwierzętach. Przesiaduje w kuchni, lepi pierogi, ostatnio zaczął piec ciasta i pomagać przy innych czynnościach pod czujnym okiem babci. Z dziadkiem gra w szachy, planszówki.

Dorota mówi, że choć telefon jest cały czas z nim, to nie ma na niego czasu. Im więcej zajęć dookoła, tym mniej go używa. A pod koniec wakacji woli zostać na wsi niż wracać do domu.

Lepsi dziadkowie niż obóz

Urszula z Wrocławia wysyła swoje dzieci, 16-letnich bliźniaków i 15-letnią córkę, do dziadków, od kiedy się urodziły. Mają rodzinny dom na wsi, w którym uwielbiają spędzać czas, gdy tylko wszystko dookoła zakwita na wiosnę.

– Pomagają babci w ogrodzie, robią grilla czy ogniska, kąpią się w jeziorze, zwiedzają okolicę – opowiada Urszula. – Razem gotują obiady, przyjeżdżają tam również ich przyjaciele z Wrocławia.

Dziadkowie są bardzo szczęśliwi, bo mogą spędzić czas ze swoimi wnukami. Te z kolei uczą się wielu rzeczy.

– Moje dzieci zdobywają nowe umiejętności w postaci rąbania drewna, zbierania grzybów, jagód, robienia przetworów – mówi Urszula. – Zawierają też wiele nowych znajomości z innymi dziećmi. Mają przy sobie telefony komórkowe, ale prawie w ogóle z nich nie korzystają.

W tym roku również wysyła je do dziadków, by aktywnie spędziły czas. Mówi, że wolą to od obozów i kolonii. Tegoroczny wyjazd planują w sierpniu.

Jak za dawnych lat

Wakacjami u dziadków rodzice chętnie chwalą się także w sieci. Matki publikują na grupach dla rodziców zdjęcia z robienia domowego makaronu, biegania po dworze czy nauki praktycznych umiejętności.

"Od rana do wieczora na dworze, jak za dawnych lat, bez komputera, komórki, za to rowery, kąpiele, latanie po lesie. Moja teściowa osiągnęła mistrzostwo świata – zagoniła dzieciaki do roboty i jeszcze byli zadowoleni" – pisze jedna z matek. – "Wszystkie nastolatki miały 'pierogolepienie' i nie dość, że narobiły chyba z 200 pierogów, to jeszcze mieli niezłą zabawę, a moje chłopaki to podobno nawet już lepią z falbankami".

Pod jej krótką wakacyjną historią pojawiło się kilkaset komentarzy od rodziców, którzy dzielili się swoimi opowieściami. Ci, którzy niestety nie mają rodziny na wsi, z uśmiechem pytali, czy dziadkowie organizują może obozy, bo z chęcią by dzieci podrzucili.

Wartość pracy

Psycholog dziecięcy Aleksandra Piotrowska wyjaśnia, co dzieci mogą zyskać wyjeżdżają na "kolonie" do dziadków.

– Dzięki przebywaniu w zupełnie innych warunkach dzieci mają okazję zobaczyć, jak wygląda życie w odmiennym wydaniu od tego, jakie prowadzą ich rodzice – wyjaśnia. – Większość dzieci miejskich nie ma żadnych obowiązków lub sprowadzają się one do dbania o swój pokój. A na wsi mają okazję, jeśli tylko dziadkowie wyrażą chęci i pomogą w organizacji, spróbować prawdziwej pracy. Mogą zobaczyć, że wiele przedmiotów, którymi się na co dzień otaczamy, nie spada z nieba, tylko trzeba włożyć wiele wysiłku w to, by one powstały. To jest dla nich szansa poznania wartości pracy.

Wśród komentarzy w mediach społecznościowych pojawiło się bardzo dużo sugestii, że zajmowanie się dziećmi przez dziadków nie jest rzeczą normalną. Psycholog dziecięcy wyjaśnia, jaki jest podział obowiązków w rodzinie.

– W żadnym razie nie jest to obowiązek dziadków. – mówi Piotrowska. – Ten spoczywa na rodzicach, chyba, że poczyniono jakieś inne ustalenia. Choć w wielu rodzinach opieka sprawowana przez dziadków stała się po pewnym czasie normą, to generalnie zajmowanie się dziećmi przez dziadków w wakacje bądź w czasie roku szkolnego jest przejawem dobrej woli, a nie wywiązywaniem się z obowiązków.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (221)
Zobacz także