Koronawirus. Francuzki są zmuszane do porodów w maskach
Dramatyczna sytuacja we Francji – kobietom nie pozwala się rodzić bez zasłaniania ust i nosa. Ciężarne mają obowiązek noszenia maseczki w trakcie porodu i tuż po. Lekarze twierdzą, że w ten sposób się zabezpieczają. Matki tymczasem dzielą się porażającymi historiami z porodówek, nazywając działania medyków "przemocą położniczą".
20.10.2020 14:39
"To było absolutnie okropne, czułam się, jakbym się dusiła. Dosłownie nie możesz wypchnąć dziecka i oddychać w tym samym czasie z założoną maską" – cytowano 26-letnią Elodie w podcaście "Spotlight on France". Urodziła zdrową dziewczynkę w czerwcu, ale to była dla niej niewyobrażalna trauma. Młoda mama nie szczędzi krytyki personelowi medycznemu szpitala w Metz (miasto w północno-wschodniej Francji). "Kiedy powiedziałam im, że nie mogę oddychać, personel odparował: 'Tak, możesz, wszystko w porządku, zrobisz to'" – wspomina. I dodaje, że zerwała maskę przed ostatnim parciem, bo "nie mogła złapać oddechu".
Koronawirus – porody we Francji
Inna kobieta, Pascalina, musiała przejść cesarskie cięcie, ponieważ nie była w stanie urodzić siłami natury, mając na twarzy maskę. "Czułam się, jakbym miała zemdleć, więc zdjęłam maskę" – wyznaje w rozmowie z France Info. "Położnik powiedział: 'OK, robimy cesarkę', dodając złośliwie, że 'powinnam przeć mocniej'" – opowiada. Pascalina była tak zestresowana, że zwymiotowała. Potem płakała, "ale w ciszy".
Jak podają francuskie media, już około tysiąc kobiet opisało swoje doświadczenia za pomocą hasztagu #StopAccouchementMasqué (#StopRodzeniuWMasce). Po raz pierwszy użyto go na Twitterze 8 września – stoi za tym organizacja Stop VOG prowadząca kampanię społeczną przeciwko przemocy położniczej i ginekologicznej. – To szokujące, że kobiety są zmuszane do noszenia masek podczas porodu we Francji – mówi radiu RFI założycielka i rzecznik kolektywu Sonia Bisch.
– Kobiety opowiadają nam, że zrywają maski, czasami wymiotują do nich, bo nie mogą rodzić w takich warunkach. Wiele z nich powiedziało, że nie są w stanie rodzić naturalnie i musiały mieć poród kleszczowy lub cesarskie cięcie. To skandaliczne – alarmuje.
Dziennikarze zaznaczają, że Francja zaostrzyła obowiązek noszenia masek na początku września, ale nie ma żadnej informacji o tym, co dzieje się na salach porodowych. National College of French Gynecologists and Obstetricians (CNGOF) opublikowało we wrześniu swoje zalecenia i stwierdziło, że zasłanianie nosa i ust podczas porodu jest "pożądane", ale nie może być egzekwowane. Decyzja należy do szpitali, ale według Sonii Bisch coraz częściej personel medyczny narzuca noszenie masek. Dane zebrane za pośrednictwem internetowego kwestionariusza Stop VOG wykazały, że "ponad 80 proc. szpitali położniczych we Francji kazało mieć maskę podczas porodu".
"Przemoc położnicza"
Zgodnie z ustaleniami kolektywu od lata sytuacja znacznie się pogorszyła. – Podczas lockdownu 46 proc. matek rodziło w maskach, ale teraz jest to o wiele więcej niż 80 proc. – przekonuje Bisch.
Nie przeprowadzono żadnych oficjalnych badań w celu ustalenia związku między noszeniem maski a powikłaniami podczas porodu, ale raport opublikowany przez organizację w lipcu wskazał na dużo ryzyko wystąpienia gorączki czy pęknięcia krocza. – Kobiety, które nosiły maski, miały więcej komplikacji podczas porodu, a także częściej zapadały na depresję i doświadczały stresu pourazowego – twierdzi aktywistka.
Razem ze współpracownikami uważa, że noszenie maski w czasie porodu jest "przemocą położniczą". Jej opinię podziela Adrien Gantois, szef francuskiego National College of Midwives. – To szokujące, że kobiety rodzą w maskach – mówił w wywiadzie dla "The Huffington Post". – Kobiety muszą mieć jak największą swobodę, aby rodzić tak, jak chcą – dodał. Jego zdaniem, nieuszanowanie tego jest równoznaczne z przemocą.
Sonia Bisch nie rozumie, jak można robić coś takiego rodzącej kobiecie, skoro WHO odradza jakąkolwiek aktywność fizyczną w masce. Rowerzyści czy biegacze są zwolnieni z obowiązku jej noszenia. A kobiecie, która wydaje na świat dziecko, ktoś tego odmawia. Lekarze zasłaniają się względami bezpieczeństwa. – Plucie jest czynnikiem wysokiego ryzyka w rozprzestrzenianiu się wirusa, a podczas porodu często dochodzi do plucia – powiedział France Info ginekolog i prezes CNGOF Joëlle Belaish-Allart. – Jeśli wszystkie zespoły medyczne zachorują, jak będziemy w stanie przyjmować dzieci? – tłumaczył się.
Według szefowej Stop VOG maski na porodówce nie chronią tak, jak powinny. – W pewnym momencie kobieta się spoci, maska się jej zsunie albo ona ją zerwie. Niektóre kobiety powiedziały nam, że nosiły tę samą maskę przez 30 godzin, co oznacza, że są bezużyteczne! – denerwuje się.
Francuski rząd ani razu od początku pandemii nie skomentował sytuacji na porodówkach.