Kraj, w którym lepiej nie mówić o tym, że jest się ofiara gwałtu

Co dwie minuty w Indiach jedna kobieta pada ofiarą gwałtu. Zaledwie jeden procent przypadków trafia na policję. Smita Sharma z Indii była molestowana seksualnie. Jej kuzynka została zgwałcona, a później popełniła samobójstwo.

Kraj, w którym lepiej nie mówić o tym, że jest się ofiara gwałtu
Źródło zdjęć: © 14-letnia Sonia, ofiara gwałtu. Fot. Smita Sharma
Katarzyna Gruszczyńska
5

Co dwie minuty w Indiach jedna kobieta pada ofiarą gwałtu. Zaledwie jeden procent przypadków trafia na policję. Smita Sharma z Indii była molestowana seksualnie. Jej kuzynka została zgwałcona, a później popełniła samobójstwo. Sharma postanowiła walczyć z traumą, dokumentując za pomocą fotografii losy ofiar przestępstw seksualnych, które w Indiach są niemal powszechne.

Smita Sharma miała 18 lat, gdy padła ofiarą molestowania seksualnego. Sprawcą był jej nauczyciel. Gdy opowiedziała o tym incydencie, inni wykładowcy i rówieśnicy zbagatelizowali sprawę. W Indiach to powszechna reakcja. Kobiety, które przyznają się do tego, że zostały zgwałcone lub molestowane, dotyka ostracyzm. Kobieta przez 10 lat milczała w cierpieniu.
Gdy jej 17-letnia kuzynka opowiedziała o molestowaniu przez kolegę z klasy, obarczano ją całą winą za zajście. Dziewczyna nie wytrzymała napięcia i popełniła samobójstwo, skacząc z 17. piętra wieżowca.

Smita Sharma nie mogła pogodzić się z niesprawiedliwością. W jej głowie zaczął kiełkować pomysł, by dokumentować te przerażające historie. Wybrała się w podróż po Indiach. Odwiedziła kilkadziesiąt kobiet, które doświadczyły przemocy seksualnej. Były wśród nich te zmuszane do poślubienia swoich oprawców i te, które zostały napadnięte przez gangi nastolatków i wielokrotnie gwałcone. Spędziła godziny w szpitalach, rozmawiając z przerażonymi kobietami.

- Panują tam nieludzkie warunki. Kobiety są przesłuchiwane w obecności innych pacjentów. Wiele z nich skarżyło się na to, że lekarze znęcali się nad nimi psychicznie. Ofiary gwałtu prawie zawsze natrafiały na mur i brak empatii – przyznaje Sharma.

Odwiedzała też małe wioski, gdzie działacze organizacji pozarządowych pomagali jej nawiązać kontakt z ofiarami gwałtów. By nie narażać się na niebezpieczeństwo i zaczepki obcych mężczyzn, często udawała ciężarną.
Nie miała problemów z nawiązaniem kontaktu z ofiarami. Zbliżały je podobne traumatyczne doświadczenia. - Spędzałam z nimi kilka dni, dużo rozmawiałyśmy. Czasami nawet nie wyjmowałam aparatu. Zdarzało się też, że tak płakałam, że nie byłam w stanie ustawić ostrości - przyznaje. Szczególnie poruszył ją los 14-letniej Soni (na zdjęciu powyżej). Dziewczynkę zgwałcono i porzucono w opuszczonym budynku. Oprawca jej nie zabił, ale pragnął, by się wykrwawiła i zmarła. Gdy odzyskała przytomność, udało jej się dotrzeć do domu.
- W ten sposób chcę dać im głos, rozpocząć dyskusję na temat zamiatany pod dywan i znaleźć rozwiązanie tego powszechnego problemu w Indiach. W naszym kraju kobiety są obywatelkami drugiej kategorii. Najpierw są własnością ojca, a potem męża – mówi Smita Sharma.

Smita Sharma promuje swój projekt na portalu crowfundingowym. Internauci wsparli ją kwotą ok. 20 tys. dolarów. W Delhi właśnie trwa wystawa fotografii ofiar gwałtów. Sharma planuje też zrealizować film dokumentalny.

Obraz
© Smita Sharma, fot. Facebook

Przypomnijmy o najgłośniejszym incydencie z grudnia 2012 roku, który wstrząsnął opinią publiczną na całym świecie.
W stołecznym autobusie sześciu mężczyzn napadło na 23-letnią Jyoti Singh Pandey. Gwałcili ją na przemian przez kilkadziesiąt minut, a później wyrzucili z jadącego pojazdu. Zmarła po kilkunastu dniach pobytu w szpitalu.

Ten brutalny atak wywołał falę protestów w całych Indiach. Ludzie brali udział w marszach sprzeciwu, domagając się kary śmierci dla sprawców oraz wzmożonej ochrony dla kobiet. Przed rządowymi budynkami doszło do zamieszek. Napastnikom postawiono zarzuty morderstwa, gwałtu i porwania. Pięciu skazano na śmierć, szóstego na trzy lata więzienia.

Nierzadkie są przypadki molestowania kobiet właśnie w środkach komunikacji miejskiej. Maini Mahanta, redaktor naczelna jednego z hinduskich czasopism, przyznaje, że w torebce zawsze nosi chilli w proszku. To jej tajna broń na wypadek, gdyby miała skorzystać z transportu publicznego.

Katarzyna Gruszczyńska/(kg)/(md), WP Kobieta

5

Wybrane dla Ciebie

Bezdomna oddała mu ostatnie dolary. Tak się odpłacił
Bezdomna oddała mu ostatnie dolary. Tak się odpłacił
Zameldowała się w Sopocie. Tak wyglądała na plaży
Zameldowała się w Sopocie. Tak wyglądała na plaży
"Nie mam nad tym kontroli". Mówi, co choroba robi z jej ciałem
"Nie mam nad tym kontroli". Mówi, co choroba robi z jej ciałem
Te szpilki nie mają sobie równych. Wyparły klasyczne czółenka
Te szpilki nie mają sobie równych. Wyparły klasyczne czółenka
Usłyszała diagnozę. "Jestem już po wizycie u lekarza"
Usłyszała diagnozę. "Jestem już po wizycie u lekarza"
Pies chodzi za tobą krok w krok? To ważny sygnał
Pies chodzi za tobą krok w krok? To ważny sygnał
Oszukał wszystkich. Prawdę o ich związku ujawniła po jego śmierci
Oszukał wszystkich. Prawdę o ich związku ujawniła po jego śmierci
Usuwa niechciane włoski. Jest w każdym sklepie i kosztuje grosze
Usuwa niechciane włoski. Jest w każdym sklepie i kosztuje grosze
Pokazała kolejne fotki z Cannes. Spacerowała w dzierganym sweterku
Pokazała kolejne fotki z Cannes. Spacerowała w dzierganym sweterku
Była twarzą "Wiadomości" przez rok. Znajomi nie mogli uwierzyć
Była twarzą "Wiadomości" przez rok. Znajomi nie mogli uwierzyć
Zgwałcił ją na pierwszym spotkaniu. Musiała za niego wyjść
Zgwałcił ją na pierwszym spotkaniu. Musiała za niego wyjść
Przyszła w ażurowej midi. Buty były "wisienką na torcie"
Przyszła w ażurowej midi. Buty były "wisienką na torcie"