Krystyna Demska-Olbrychska uderza w Weronikę Rosati. Porażający list
Weronika Rosati od kilku tygodni prowadzi medialną wojnę ze swoim byłym partnerem i ojcem swojej córki, Robertem Śmigielskim. W sprawę zaangażowała się teraz jego przyjaciółka, Krystyna Demska-Olbrychska. Opublikowała list do aktorki.
Weronika Rosati w wywiadzie wideo z dziennikarką Natalią Hołownią dla "Gali Studio" wyznała, że jest samotną matką od chwili narodzin córki Elisabeth. Zasugerowała, że została oszukana przez jej ojca, Roberta Śmigielskiego i podjęła trudną, ale konieczną decyzję o rozstaniu. Potem znów opowiedziała o samotnym macierzyństwie, tym razem w telewizji śniadaniowej, a potem jeszcze udzieliła okładkowego wywiadu "Gali".
Powiedziała w nim, że okres ciąży był dla niej "traumą" i że jeżeli to ona miałaby 8 dzieci z 4 kobietami, straciłaby twarz, ale mężczyznę nie spotykają z tego tytułu żadne konsekwencje. Rozmowa wywołała skrajne emocje. Jedni gratulowali aktorce szczerości i odwagi, inni uznali, że niepotrzebnie publicznie pierze brudy. O komentarz pokusiła się żona Daniela Olbrychskiego.
"Patrzyliśmy na was z czułością"
Krystyna Demska-Olbrychska opublikowała na swoim facebookowym profilu długi list, którego adresatką jest nie kto inny, jak Weronika Rosati. Z tekstu wynika, że kobiety były sobie bardzo bliskie i że dzisiaj żona Olbrychskiego nie może przejść obojętnie wobec zarzutów młodej mamy względem jej przyjaciela Roberta Śmigielskiego.
"Weroniko, Lisku Drogi (…) pamiętam , jak dzień po jej urodzeniu rozmawialiśmy przez WhatsAppa, ty, Robert i kruszynka Elisabeth w Los Angeles, Daniel i ja w Podkowie Leśnej, jak z zachwytem oglądałam malutką Eli i cieszyłam się Waszą radością. Wszystko pamiętam" – zaczyna Demska. "Także nasze rozmowy u nas na tarasie w Drohiczynie kiedy dumnie nosiłaś piękny, duży, okrągły brzuszek i opowiadałaś mi swoją pierwszą rozmowę telefoniczna z Robertem i twoje wrażenie 'takiego mężczyznę chciałabym mieć obok siebie'. Tak powiedziałaś. Pamiętam nasze wspólne kolacje, siedzimy przy stole i wy (TY i Robert) macie tylko dwie ręce, żeby trzymać nóż i widelec, bo dwie pozostałe trzymacie splecione ze sobą. To nas wzruszało. Daniel trochę z Was żartował, ale patrzyliśmy na Was z ogromną czułością" – wspomina.
"Wszystko wiedziałaś"
To dopiero początek, z każdym kolejnym wersem poznajemy nieznane szczegóły relacji Rosati ze znanym ortopedą. Demska trzyma w liście jego stronę, pisząc, że "często z nim rozmawia" i "kocha go jak młodszego braciszka", jednocześnie wciąż żywiąc sympatię względem Rosati. Dlatego tak bardzo bolą ją wynurzenia aktorki w mediach.
"Miałam wrażenie, że bardzo świadomie wybrałaś Roberta na ojca Elisabeth. Przecież o wszystkim wiedziałaś. On nie był dla ciebie tajemniczym nieznajomym, który nic o sobie nie mówi. Znałaś jego najbliższych, wiedziałaś o jego życiu więcej niż ktokolwiek inny. No i ciągle byłaś nim zafascynowana" – ujawnia żona Olbrychskiego, dodając, że Rosati miała być momentami zazdrosna o uwagę, jaką Śmigielski poświęcał swoim synom. Z drugiej strony, właśnie za to podobno go podziwiała.
"Wtedy uważałaś, że to idealny kandydat na tatę, że to właściwie tata doskonały. Promieniałaś szczęściem. Kwitłaś. Poleciałaś do Los Angeles, bo chciałaś, żeby Eli tam właśnie przyszła na świat. Tak się stało" – pisze autorka listu. Zaraz dowiadujemy się, że ortopeda towarzyszył aktorce jeszcze przed porodem, a po przyjściu na świat dziecka, przebywał w USA przez kilka tygodni.
"Chcesz być podłym człowiekiem"
Zupełnie inaczej opowiadała o tym sama Rosati. Przekonywała, że czuła się samotna w okresie ciąży i właściwie od porodu nie może liczyć na Śmigielskiego. Demskiej-Olbrychskiej wyraźnie nie mieści się to w głowie. "Ludzie prymitywni nazywają takie zachowanie publicznym praniem brudów, inni, też prymitywni, brudy publicznie piorą. Nigdy nie przyszło by mi do głowy zaliczyć cię do tej grupy. Co to, to nie. Ale dlaczego, na Boga, sama z uporem wartym lepszej sprawy, bardzo chcesz być kimś podłym, prymitywnym i manipulującym faktami, kimś świadomie mówiącym nieprawdę?" – pyta aktorkę.
Dalej wprost nazywa Rosati kłamczuchą i stwierdza, że setki jej konfabulacji uderza w ojca Elisabeth, a rykoszetem dostaje właśnie dziecko. Zdaniem żony gwiazdora, Weronika działa też na swoją niekorzyść, opowiadając "kłamliwe słowa". Klasę, jak przekonuje, zachowuje w tej sytuacji Robert. "Jest delikatny, nieskazitelnie wychowany. Jest gentelmanem" – wylicza i ostrzega przed pytaniami "o fakty". Demska nie ma wątpliwości, że Weronika będzie "unurzana w tyglu brudnej afery" i "nie znajdzie sposobu na skuteczną kąpiel".
Autorka mocnego listu do Rosati pisze jeszcze, że nie jest prawdą, iż aktorka musi sama utrzymywać dziecko – ponieważ jego ojciec "zapewnia jej ciągle dobry status finansowy", spełnia swój rodzicielski obowiązek i jest odpowiedzialny.
"Nie jesteś skrzywdzoną Matką-Polką"
Weronika kilkakrotnie zaznaczyła, że zdecydowała się mówić ze względu na córkę i na inne matki, które też samotnie stawiają czoła codzienności. I to najbardziej zabolało Demską, która krytykuje "bezmyślnych" dziennikarzy, dających się manipulować aktorce. "Próbują wykreować się cię na skrzywdzoną Matkę-Polkę, próbującą stanąć na czele innych matek, którym tylko się wydaje, że są w podobnej do ciebie sytuacji. Nie przyjdzie im do głowy przyjrzeć się, jak to jest z drugiej strony, co miałby do powiedzenia ten 'winny całego nieszczęścia tata'" – czytamy.
Na koniec Demska-Olbrychska składa gwieździe oryginalne życzenia noworoczne. Życzy jej bowiem "rozwagi w dobieraniu słów i świadomości, że często kłamstewko motylkiem z ust wylatuje, a bombą atomową do ślicznej buzi wraca". I znowu nazywa ją kłamczuchą.
Odpowiedź
Weronika Rosati szybko zareagowała na list dawnej przyjaciółki. Uważa, że ta została wprowadzona w błąd przez Śmigielskiego i teraz narusza jej dobra osobiste. Aktorka poinformowała, że sprawę przekazała już swojemu prawnikowi.
Na tym nie skończyła swojego wywodu. "PS. może ja się zacznę zasłaniać przyjaciółmi, by publicznie pisali, co się działo tak naprawdę w tym domu i o Robercie jako człowieku, partnerze i jako ojcu. Może ty nie masz tak naprawdę świadomości?" – pyta Rosati. Nie wygląda więc na to, by spór miał się szybko zakończyć. W komentarzach pod listem aktorka napisała bowiem jeszcze: Nie znamy się Krystyno. Widziałyśmy się parę razy w życiu. Znasz mnie z opowiadań Roberta, Co najwyżej".