Kryzys na granicy polsko-białoruskiej trwa. 12‑letnia dziewczynka została znaleziona bez palców
Sytuacja uchodźców na granicy polsko-białoruskiej jest krytyczna. Wydarzenia, które mają miejsce w tamtejszych lasach, nagłaśnia Grupa Granica. Jedna z pracujących w organizacji lekarek odnalazła w nich 12-letnią dziewczynkę. Ofiara działań białoruskiego rządu nie miała połowy palców, które straciła w wyniku wymrożenia, spędzając w ekstremalnych warunkach wiele miesięcy.
Kryzys humanitarny na granicy polsko-białoruskiej wciąż trwa. Uchodźcy, którzy w wyniku działań władz Białorusi znaleźli się na tym terenie, codziennie walczą o przetrwanie i próbują zapewnić sobie azyl. Przez wiele miesięcy koczowali w okolicy, czekając na pomoc. Najczęściej są jednak cofani do lasów i padają ofiarami pushbacków.
Amnesty International dało jasno do zrozumienia, że takie działania są naruszeniem praw człowieka. Uchodźcy doświadczają tortur, wymuszeń, są przetrzymywani w nieludzkich warunkach, poddani poniżającemu traktowaniu i innym formom przemocy ze strony służb Białorusi. Amnesty International zarzuca rządowi brak reakcji na sytuację cudzoziemców. Ten postanowił wybudować zaporę, uniemożliwiającą przedostanie się im na terytorium Polski.
"Podjęłam trudną decyzję"
Od początku kryzysu na granicy sytuację nagłaśnia Grupa Granica, składająca się z aktywistek i aktywistów oraz organizacji działających na rzecz pomocy uchodźcom. Mimo tego osoby koczujące na terenach przygranicznych wciąż cierpią, nie mają dachu nad głową oraz dostępu do najpotrzebniejszych produktów potrzebnych w codziennym życiu. Wielu z nich wymaga specjalistycznej pomocy medycznej. Próba przetrwania w ekstremalnych warunkach niesie za sobą bowiem konsekwencje fizyczne i psychiczne.
Niedawno organizacja udostępniła w mediach społecznościowych historią lekarki, która natrafiła w przygranicznym lesie na 12-latkę. Dziewczynka poważnie ucierpiała przez warunki, w jakich została zmuszona przebywać przez ostatnie miesiące, nocując pod gołym niebem.
"Kilka dni temu, dokładnie w Światowy Dzień Uchodźcy, podjęłam trudną decyzję: zostawiłam w lesie 12-letnią dziewczynkę, bez rodziców, bez rodziny, z niespokrewnioną z nią grupą. Bez połowy palców prawej stopy, ze złamanym paluchem tejże, z czarnymi, martwymi paznokciami stopy lewej - przez odmrożenia" - napisała w poście.
Kolejna ofiara pushbacków
Lekarka dodała, że dziewczynka przebywa w lesie od stycznia bieżącego roku z kilkutygodniową przerwą na pobyt w jednym z tymczasowych "magazynów" w Białorusi. Kobieta od razu przejęła się jej stanem oraz okolicznościami, z jakimi musi się mierzyć.
"Kiedy aktywista - jak w tym przypadku - znajduje w lesie dziecko bez rodziny, z grupą obcych ludzi, natychmiast zapala się czerwona lampka. Handel ludźmi. Dzieci sprzedawane do europejskich domów publicznych. Już się z tym spotykaliśmy. Nastolatki w koronkowej bieliźnie. Dziewczynka z Konga po wielokrotnym gwałcie" - wytłumaczyła.
Przyznała także, że gdyby była w jakimkolwiek innym miejscu na świecie, wezwałaby odpowiednie służby. W tym przypadku wiedziała doskonale, że straż graniczna nie pomoże dziecku.
"Wyobraziłam sobie śliczną dwunastolatkę z Mali otoczoną tuzinem białoruskich żołnierzy i postanowiłam zaufać przeczuciu, które mówiło mi, że w tej grupie, z którą ją znaleźliśmy, ludzie się o siebie troszczą. Nie wyczułam tam przemocy" - wspomina. Na końcu poinformowała, że dziewczynka trafiła do miejsca, w którym będzie bezpieczna ze swoimi rodzicami. "Pomaganie jest legalne. Przemoc jest przestępstwem" - podsumowała lekarka.
Zapraszamy na grupę FB – #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.