Krzysztof Krawczyk przyjął ostatnie namaszczenie. Ksiądz wyjaśnia, na czym ono polega
Krzysztof Krawczyk przyznał, że poprosił o ostatnie namaszczenie. Budzi to często jednoznaczne skojarzenia. Poprosiliśmy księdza Krzysztofa Mądela, by wytłumaczył nam, co tak naprawdę stoi za tym sakramentem.
14.08.2019 | aktual.: 14.08.2019 13:10
Krzysztof Krawczyk – ostatnie namaszczenie
– Cierpię na różne choroby, w tym dość uciążliwą arytmię serca i już kilka razy prosiłem księży o sakrament namaszczenia chorych – powiedział w rozmowie z portalem Aleteia Krzysztof Krawczyk. – Ludzie często kojarzą ten sakrament z ostatnią drogą, z łożem śmierci. Nie wiedzą, że można o niego poprosić w strapieniu, w sytuacji, gdy jest się chorym, aby Pan nas umocnił, podźwignął z naszej słabości – dodał.
Ksiądz Krzysztof Mądel codzienne udziela ostatniego namaszczenia – pracuje w kilku szpitalach i klinikach. – Jestem kapelanem szpitalnym i często na "dzień dobry" proponuję ludziom modlitwę połączoną z przyjęciem tego sakramentu – mówi nam znany jezuita. Podkreśla jednak, że jego nazwa nie jest uznawana za teologicznie poprawną. – To po prostu sakrament chorych – dodaje.
Tym bardziej słowa Krzysztofa Krawczyka cieszą Mądela. W wywiadzie dla nas podkreśla, że każdy chory ma prawo przyjąć takie namaszczenie. – Wszystko jedno, czy ktoś szykuje się na trudną operację, czy po prostu znajdzie się w szpitalu – stwierdza. Ksiądz opowiada nam, że zazwyczaj wszyscy pacjenci zgadzają się na sakrament, choć bywa oczywiście i tak, że niektórzy się go boją.
– To dotyczy około 5 proc. osób, które nie są zbyt religijne i kiedy widzą księdza, myślą, że to zła wróżba. Widzę w ich oczach niepokój, ale wtedy tłumaczę, czym jest ten sakrament i że nie ma nic wspólnego z fatalnym finałem. To tylko błogosławieństwo, do którego ma prawo każdy katolik – wyjaśnia ks. Mądel. Po takim wstępie pacjenci się uspokajają. – Rodziny chorych zwykle się tak tym nie denerwują – słyszymy.
Ostatnie namaszczenie – chorzy
Duchowny przyznaje, że jako kapelan szpitalny zdarza mu się udzielić sakramentu ostatniego namaszczenia kilka, czasem kilkanaście razy jednej osobie. – Mowa tu o chorym, którego leczenie nie postępuje liniowo, choroba wraca. Często widzę płaczącą rodzinę i sam z siebie namaszczam chorego. Robię to też na sugestię personelu, lekarzy czy pielęgniarek albo religijnych bliskich. Albo i na prośbę samego pacjenta, który po operacji może trafić na OIOM. Ostatnio miałem taką panią, którą pobłogosławiłem przed zabiegiem neurologicznym, a potem spotkałem ją przytomną na OIOMIE. Nie musiałem udzielać jej więc kolejnego namaszczenia – mówi.
Sprawa wygląda inaczej, gdy pacjent jest w stanie śpiączki. – Sam się przy nim wtedy modlę. Zresztą zawsze to robię, gdy jest stan zagrożenia życia. Sakrament ostatniego namaszczenia, jak go potocznie nazywany, zastępuje spowiedź i jest pojednaniem z Panem Bogiem – kończy ks. Krzysztof Mądel. Natomiast jeśli chory nie przebywa w szpitalu, może przyjąć namaszczenie w Dniu Chorych podczas specjalnej mszy.
Zobacz także
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl