Kuchnia babci - w czym tkwi jej sekret?
Warto przypomnieć sobie smaki, którymi raczyły nas babcie i prababcie. One nie chodziły "gastronomiczną drogą na skróty".
Jedzenie w polskiej tradycji to niemalże świętość. I było tak już wieki temu, kiedy na stole pojawiało się to, co wcześniej zostało zebrane lub upolowane, a następnie poddane mniej lub bardziej skomplikowanej obróbce. Jedzono wspólnie z jednego naczynia, nikt nie wybrzydzał i nie padały pytania o kalorie, gluten czy laktozę. Współcześnie żywność nie jest jedynie pokarmem, który dostarcza niezbędnej energii do pracy i funkcjonowania organizmu. Owszem, chętnie ją kupujemy, zdarza nam się sięgać po nowinki typu olej kokosowy czy jagody camu camu.
Oglądamy mnóstwo programów kulinarnych, śledzimy przepisy w internecie, gotujemy i uwieczniam zdjęcia jedzenia na Instagramie. Jednocześnie w wielu polskich domach wyprawa do supermarketu po zapasy produktów spożywczych na cały tydzień to rodzinny rytuał i właściwie jedyna wspólna rozrywka. Następnie z namaszczeniem wykorzystujemy półprodukty, podgrzewamy gotowe zestawy i rozmrażamy pierogi lub pyzy, które tylko slogan mają wspólny z kuchnią babci. Rzecz nie dotyczy wszystkich, ale w codziennej bieganinie zapomnieliśmy o tych smakach dzieciństwa, o klasycznych przepisach. Warto przypomnieć sobie smaki, którymi raczyły nas babcie i prababcie. One nie chodziły "gastronomiczną drogą na skróty".
Dla każdego z nas będzie to inne danie, choć na pozór wiele z nich może być takich samych. Ale pomidorowa z ryżem posypana koperkiem, a ta sama zupa z dodatkiem makaronu to już zupełnie inna historia. Drożdżowe ciasto z dodatkiem wiśni i cukru pudru smakuje zupełnie inaczej niż wypiek z tymi samymi owocami, ale kruszonką. Tajemnica wyjątkowego aromatu, idealnej tekstury oraz prawdziwego smaku potraw babć tkwi nie tylko w recepturze przekazywanej często z pokolenia na pokolenie. To także odpowiedni dobór produktów - najlepiej własnoręcznie wyhodowanych, kwestia dodatków oraz miłość do bliskich, która nieodłącznie towarzyszyła gospodyniom podczas gotowania. Bowiem do "pichcenia" trzeba mieć nie tylko wiedzę, zdolności, ale i serce. Ponadto serwowanie dwudaniowych obiadów i deserów mężom, dzieciom i wnukom to nie lada wyzwanie, ale babcie cechuje wyjątkowy zmysł organizacji pracy.
Moja babcia już zawsze kojarzyć mi się będzie z domowym rosołem na drobiowym bulionie z mięsa, które nie widziało chemicznych dodatków czy antybiotyków. W zupie obowiązkowo pojawia się włoszczyzna z ogródka, podstawowe przyprawy, czyli ziele angielskiego, liść laurowy, sól oraz pieprz do smaku. Babcia wie, że posiekana natka w moich oczach może popsuć całe danie, dlatego pod koniec gotowania wrzuca do garnka obwiązany pęczek, który oddaje smak, ale żaden zielony listek nie pływa w talerzu. Rosół najlepiej smakuje z domowym makaronem. Pamiętam, gdy jako dziecko największą frajdę miałam z obsługi specjalnej maszynki, która z ciasta tworzyła długie i cienkie niteczki. Ingrediencje na rodzinny obiad (dla mnie zawsze podwójna porcja makaronu) to: pół kilograma mąki, 2 jajka oraz żółtko, trochę soli i letnia woda - ilość taka, aby ciasto dało się zagnieść "na twardo". Cienko rozwałkowane powinno przeschnąć, a następnie pokrojone w paseczki lub przetoczone przez maszynkę musi lekko przeschnąć, aby chwilę później ugotować się w kipiącej wodzie. Z kolei na podwieczorek u babci często goszczą pączki lub ciasto z nadzieniem z róży. Niegdyś własnoręcznie zrywałam płatki z krzaczka, a następnie ucierałam je z cukrem. Wyjątkowy kolor tej marmolady to zasługa dodatku kwasku cytrynowego. Aż ślinka cieknie na samą myśl!
Gdy wracamy myślami do tych dań, które serwowały nam prababcie, babcie, ciocie czy mamy, odczuwamy jednocześnie spokój i radość. Każdy kęs potrawy to rozkosz dla kubków smakowych i przypominanie sobie beztroskich lat dzieciństwa. I właśnie te smaki chciałabym odświeżać, testować i polecać. Sushi, ostrygi czy pudding chia są pyszne, ale zasmażana młoda kapusta, rosół, pierogi ruskie i jabłecznik to zestaw, który także nasze wnuki powinny poznać i docenić.