Tak nazywała ją ochrona. Podobnie mówili na jej męża

W najnowszym wywiadzie Jolanta Kwaśniewska wróciła pamięcią do czasów, kiedy wraz z mężem, wówczas prezydentem Rzeczpospolitej Polskiej, mieszkali w pałacu prezydenckim. Parę obowiązywało wiele zasad. Małżeństwo nie mogło na przykład samodzielnie opuszczać pałacu, co nie podobało się pierwszej damie.

Jolanta Kwaśniewska, Aleksander Kwaśniewski
Jolanta Kwaśniewska, Aleksander Kwaśniewski
Źródło zdjęć: © AKPA | Piętka Mieszko

21.10.2024 | aktual.: 21.10.2024 09:41

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jolanta Kwaśniewska udzieliła obszernego wywiadu, w którym odniosła się m.in. do lat, kiedy jej mąż sprawował urząd prezydenta Polski. Była pierwsza dama nie ukrywała, że mieszkanie w pałacu wiązało się z pewnymi zasadami, które niekoniecznie przypadły jej do gustu.

Trzymanie się regulaminu obowiązywało także w trakcie różnych wyjazdów. Okazuje się, że tylko jeden raz Kwaśniewska złamała pewną zasadę, przechytrzając przy tym... prezydencką ochronę.

"Nagle pojawiają się samochody i koniec"

Jolanta Kwaśniewska wspomniała w trakcie rozmowy z dziennikarzem Onetu, że jako pierwsza dama nie mogła ot tak wyjść na miasto. - Chociaż był taki jeden przypadek (...). Pewnego razu postanowiłam, że po prostu wyjdę - zaczęła.

- Chłopakom z ochrony powiedziałam, że na dzisiaj koniec, że mogą wracać do domów. I pomyślałam sobie, że pójdę do kosmetyczki, bo dlaczego miałabym iść z chłopakami tam, gdzie będę bez makijażu z zaczerwienioną twarzą po zabiegach. W związku z tym cichusieńko wzięłam dla mojej przyjaciółki Małgosi koszyczek z kwiatami i bocznym wyjściem od strony kościoła wyszłam, żeby pójść do jej gabinetu kosmetycznego. I w tym momencie zaczyna się akcja pod tytułem "02 wychodzi" - wspomniała w trakcie rozmowy z Marcinem Zawadą.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Pałac prezydencki był niczym twierdza, obserwowana z każdej strony przez ochronę, która nie spuszczała z Kwaśniewskich z oczu. "02" to zwrot odnoszący się do pierwszej damy, Aleksandra Kwaśniewskiego określano "01".

- Nagle pojawiają się samochody i koniec. Panowie mi uświadomili, że nie ma czegoś takiego, jak samotne wyjście do kosmetyczki. Jeśli mam ochotę bardzo proszę, są samochody służbowe. I ostatecznie panowie z ochrony mnie tam odwieźli, a później przywieźli z powrotem do Pałacu - tłumaczyła Kwaśniewska.

"To był jeden jedyny raz"

Jolanta Kwaśniewska wspomniała, że ochroniarzy udało się jej przechytrzyć wyłącznie raz. Rozmówczyni Marcina Zawady zdecydowała się wówczas pojechać z siostrami do Gdyni... w przebraniu. Pierwsza dama włożyła na głowę blond perukę i tym sposobem niepostrzeżenie wyszła z ośrodka prezydenckiego w Juracie.

- Ale to był jeden jedyny raz. Pomyślałam sobie, gdyby cokolwiek się zdarzyło, jakie problemy zrobiłabym moim chłopakom z BOR-u, których naprawdę traktowałam jak rodzinę, jak moich braci, bo mniej więcej w takim wieku wszyscy byli. Więc to był taki pierwszy i ostatni raz - podkreśliła.

Czy Jolanta Kwaśniewska odliczała czas do końca prezydentury męża? Jak się okazuje, przy pierwszej kadencji często myślała: "No dobra, kończę zaraz piąty rok i już wychodzę na wolność".

- Była druga kadencja i szósty, siódmy, ósmy, dziewiąty i dziesiąty rok. Wtedy sobie mówiłam tak: "Jak się skończy ta prezydentura, to wyjdę z koleżankami gdzieś tam w miasto, siądziemy sobie, będziemy piły kawkę, zjemy lunch i tak dalej". I przyszła ta końcówka prezydentury i byłam przekonana, że po prostu to jest już zamknięta bajka. Byłam prezydentową, a teraz mam normalne życie - wspomniała Marcinowi Zawadzie.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

© Materiały WP

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (7)