Myślała, że poznała ideał. Gdy zobaczyła jego byłą, przejrzała na oczy

Katarzyna przez lata wchodziła w kolejne związki, a Agata nie sądziła, że wciąż tęskni za byłym i nieświadomie skrzywdziła innego chłopaka. Obydwie po czasie zdały sobie sprawę, że za szybko weszły w nową relację.

Związki "na pocieszenie" zwykle nie prowadzą do szczęśliwego zakończenia
Związki "na pocieszenie" zwykle nie prowadzą do szczęśliwego zakończenia
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | Ihar Ulashchyk

24.02.2024 | aktual.: 30.07.2024 16:45

Agata (imię zmienione - red.) pracuje w jednej z krakowskich korporacji. Tomka, byłego chłopaka, poznała na swojej studniówce. Każdy był z kim innym, jednak od razu wpadli sobie w oko - i gdy spotkali się na kolejnej imprezie, sprawy potoczyły się błyskawicznie.

- Byliśmy w tym samym wieku, połączyły nas emocje związane z maturą, potem z rekrutacją na studia. Zdecydowaliśmy się wyjechać do jednego miasta, jednak nie zamieszkaliśmy razem, bo rodzice się nie zgodzili. Spotykaliśmy się często, nocowaliśmy na zmianę w wynajmowanych mieszkaniach, wszystko razem robiliśmy "po raz pierwszy" - wylicza.

Choć wydawało jej się, że związek rozwija się w jednoznacznym kierunku, a po obronie prac licencjackich planowali razem zamieszkać, nagle Tomek się wycofał i postanowił wyjechać na studia magisterskie do innego miasta.

- Przyznaję, w tamtym momencie zawalił mi się świat. Jednak byłam zbyt dumna, żeby sama przed sobą się przyznać, jak bardzo mnie to dotknęło. Koleżanki szybko zaczęły wyciągać mnie na imprezy, a ja postanowiłam z tego skorzystać i szalałam jak nigdy wcześniej - wyznała Agata.

Nieprzepracowane emocje

W wirze imprez Agata poznała Łukasza, z którym - jak sama przyznaje - całkiem przyjemnie spędzała czas. Sądziła, że jest gotowa na nową relację, zaczęli się oficjalnie spotykać.

- Wtedy poważnie myślałam, że z tego coś może być. Wszystko zmieniło się, gdy na urodzinach koleżanki ze studiów pojawił się Tomek. Towarzyszyła mu nowa dziewczyna i widać było, że są w sobie zakochani. Choć ponownie wyparłam emocje i starałam się skupić na swoim związku, nie mogłam przestać śledzić w sieci Tomka i jego partnerki - mówi.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Pewnie nie zauważyłabym swojej małej obsesji, gdyby nie Łukasz, który pewnego dnia po prostu ze mną zerwał. I miał rację, bo nie zasłużył na bycie kimś, kto podświadomie stał się plasterkiem na ranę, jaką pozostawił Tomek - przyznaje Agata, która od kilku miesięcy skupia się na pracy i studiach magisterskich. - Może za jakiś czas, jak serio przestanę sprawdzać, co u Tomka, odważę się na nowy związek - komentuje.

Powtarzanie tego samego schematu

Praktycznie bez przerw, od 19. roku życia, w kolejne związki wchodziła Katarzyna. Obecnie ma 31 lat i od prawie dwóch lat jest sama.

- Dopiero po ponad roku terapii zdałam sobie sprawę, że nie przepracowałam ani jednego związku. Wchodziłam w nie z jakiegoś lęku przed samotnością, a każdego partnera porównywałam do byłego. Najbardziej zablokowana emocjonalnie byłam ze względu na chłopaka, z którym przez pięć lat tak się schodziliśmy i rozchodziliśmy - wspomina.

- Zdałam sobie sprawę, że straciłam wiele szans. Jak człowiek sam nie wie, czego szuka, to nie do końca zdaje sobie sprawę, że w kółko odtwarza ten sam schemat, angażując się w to, co wydaje się znajome, nawet jeśli nie jest dobre. A pierwsze etapy relacji to zawsze sielanka. Dopiero potem się okazuje, że ludzie nie mają ze sobą nic wspólnego - wyznaje.

"Chciałam wierzyć"

Gdy Anna poznała Maćka, sądziła, że w końcu trafił jej się mężczyzna idealny.

- Poznaliśmy się przez aplikację randkową, miło się pisało. Zignorowałam wszelkie możliwe "red flagi" i chyba chciałam uwierzyć, że po poprzednim, toksycznym związku spotkałam miłość życia - mówi w rozmowie z WP Kobieta.

Relacja rozwijała się bardzo szybko, a Maciek zaczął nalegać na kolejne kroki.

- Przyjeżdżał do mnie codziennie, zostawał na noc, gotował, zostawiał liściki w skrzynce, kupował mi kosmetyki, ubrania, w których miało mi być do twarzy. Złapałam "zadyszkę", ale zauroczona stwierdziłam, że to nic, co mi szkodzi, może faktycznie jak odrobinę się dostosuję to sprawię mu przyjemność - wspomina.

- W pewnym momencie coś mnie tknęło i sprawdziłam na Instagramie konto jego byłej dziewczyny. Mówił o niej źle, ale jak prześledziłam jej zdjęcia, zobaczyłam, że zabiera mnie w miejsca, w których ona lubi spędzać czas, sukienki, które od niego dostałam, były bardzo podobne do tych, które ona nosiła i zrozumiałam, skąd się wzięła sugestia, że ładnie wyglądałabym w krótkich włosach. Nie muszę chyba mówić, kto miał taką fryzurę - dodaje Anna.

Choć przez pewien czas Maciek protestował, pisał i błagał Annę o kolejną szansę, kobieta nie zdecydowała się na taki krok. - Po kilku tygodniach zobaczyłam go w restauracji z nową dziewczyną. Jak się pewnie domyślasz, miała krótkie włosy i wlepiał w nią zakochany wzrok dokładnie tak samo, jak we mnie. A ja wciąż staram się nie czuć gorsza - podsumowuje.

Lęk przed samotnością

Tomasz Żółtak - psycholog i psychoterapeuta młodzieży, dorosłych i par z kliniki PsychoMedic w Warszawie, w rozmowie z Wirtualną Polską przyznaje, że zachowanie osób, które szybko angażują się w kolejny związek, nie dając sobie czasu na żałobę po zakończonej relacji, wynika z wielu czynników.

- Może to być chęć zemsty na poprzednim partnerze czy partnerce i manifestowanie tego, jak sobie świetnie radzę. Istnieje jednak grupa pacjentów, którym po prostu trudno wytrzymać bez romantycznej relacji, a nieustanna potrzeba bycia z kimś, wynika z lęku przed samotnością. I jeśli ten lęk zaczyna dominować, aby go uspokoić, takie osoby szukają kogokolwiek, byle tylko był obok, nawet jeśli nie czują, że z tą osobą chciałyby spędzić najbliższe lata - tłumaczy ekspert.

Zauważa też, że osoby te zwykle są skłonne do refleksji dopiero w czasie psychoterapii, choć zdarzają się pacjenci, którzy szukają pomocy, gdy orientują się, że od kilku lub kilkunastu lat zawsze są w związkach.

Długofalowe skutki dla "pocieszyciela"

Pytany o to, jak rozpoznać, że weszliśmy w kolejny związek zbyt szybko, terapeuta zwraca uwagę na pojawiające się wtedy duże oczekiwania w stosunku do nowego partnera lub partnerki, którym te osoby nie są w stanie sprostać.

- Czerwona lampka powinna się zapalić w głowie, gdy zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę nie jesteśmy w relacji z nową osobą, tylko z wyobrażeniem o niej, stworzoną w głowie iluzją. Zdarza się, że ta iluzja zbudowana jest w oparciu o poprzedniego partnera – zaznacza.

- Niestety osoby szybko wchodzące w kolejne związki często zapominają, że jeśli nie przepracuje się poprzedniej relacji w głowie i w sercu, szczególnie jeśli została zakończona wbrew woli, nowego partnera lub partnerkę można potraktować przedmiotowo. A to z kolei, jeśli relacja nie przerodzi się w nic trwałego, może odbić się na zdrowiu i poczuciu własnej wartości tych osób, szczególnie gdy zrozumieją, że były jedynie "pocieszeniem" – mówi.

Jak zaznacza psychoterapeuta – skutki dla takich osób mogą być długofalowe, ponieważ oprócz zachwiania poczucia własnej wartości, "pocieszyciele" mogą się zmagać również z brakiem zaufania i potrzebą nadmiernej kontroli w kolejnych tworzonych przez nich związkach. 

- To naturalne, ponieważ nasze umysły nie dają się oszukać i następnym razem są bardziej czujne. Osoby skrzywdzone w ten sposób, często stają się też zdystansowane wobec nowych znajomości. Warto wtedy dać sobie czas, by przepracować negatywne emocje, a w nowej relacji jasno zakomunikować, że ma się wynikające z bagażu doświadczeń problemy z zaufaniem - mówi.

Szansa czy definitywne rozstanie?

Tomasz Żółtak zwraca uwagę, że istnieją pewne sygnały, które mogą świadczyć o tym, że partner traktuje nas, jako pocieszenie.

- To wspomniana już przeze mnie duża liczba oczekiwań, kierowanych w naszą stronę, niewspółmierna do tego, kim jesteśmy i jak się prezentujemy. Jeśli więc czujemy dużą, nieadekwatną presję ze strony partnera, która postępuje mimo prób jej powstrzymania, to może być sygnał, że ta osoba nie chce być z nami, tylko z kimś innym, być może poprzednim partnerem lub partnerką - wylicza.

Nie ma jednak jednej recepty na to, jak sobie poradzić w takiej sytuacji.

- Zawsze warto rozmawiać, szczególnie jeśli tworzy się relacje i zainwestowało się w nią jakieś emocje. Te rozmowy mogą być jednak bardzo trudne, zwłaszcza gdy ktoś jest świeżo po rozstaniu i tak naprawdę nie przeżył procesu żałoby po poprzednim związku. Warto też pamiętać, że nawet jeśli zdecydujemy się na kontynuację relacji, żałoba drugiej strony przez pewien czas wciąż będzie się toczyć - komentuje psychoterapeuta.

- Jeśli jednak, mimo rozmów i deklaracji o chęci pracy nad relacją, nie ma poprawy jej jakości i wciąż mamy poczucie, że partner żyje jedynie wyobrażeniem o nas, warto pomyśleć, czy jest sens dalej inwestować emocje i czas w taki związek - podsumowuje Tomasz Żółtak.

Tekst napisała Joanna Bercal-Lorenc, dziennikarka Wirtualnej Polski.

© Materiały WP
Źródło artykułu:WP Kobieta
związekrozstaniepara
Wybrane dla Ciebie