Lato mija, a ja niczyja. Gdzie szukać miłości, gdy sezon dobiega końca?
W popkulturze przyjęło się, że lato to najlepszy moment na nowy związek. Stąd wieczorki taneczne dla singli, wzrost zainteresowania aplikacjami randkowymi. Ale do końca sezonu zostały raptem trzy tygodnie. A miłości na horyzoncie nadal brak.
05.09.2019 | aktual.: 06.09.2019 11:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Agnieszka jest typowym milenialsem. Wiecznie brakuje jej miejsca w pamięci telefonu. Gdy pojawia się komunikat, zaczyna od usuwania zdjęć. Mnóstwo selfie, foty z imprez, typowo instagramowe ujęcia – rożek z lodami na tle placu Zbawiciela, kieliszek Prosecco pity nad Wisłą, fotka na polu słoneczników. Długo zastanawia się, co usunąć. – Aplikacji nie ruszasz? – pytam. – Nie ma mowy. Instagram i Facebook to życie. Tinder i Badoo to życie zapełniają. Zwłaszcza latem – mówi trzydziestolatka.
Szybka randka, szybkie rozczarowanie
Aga nie ukrywa, że latem szuka miłości. – No może nie takiej na całe życie, do grobowej deski, ale takiej, żeby było z kim chodzić na te imprezy, wyjechać na wakacje – podziwiam ją za otwartość. Kiedyś powiedziałoby się, że jest zdesperowana. Dzisiaj dziewczyn (i chłopaków), którzy szukają wakacyjnego romansu i mówią o tym wprost, jest więcej. Spotykają się na imprezach typu fast-dating, choć tych jest coraz mniej.
– Przestałam na nie chodzić. Miałam wrażenie, że przyszłam na rozmowę o pracę. Bo jak w 5 minut powiedzieć wszystko o sobie, zainteresować faceta czymś więcej niż fajnymi cyckami? – zastanawia się Agnieszka, a ja zastanawiam się, czy nie da się już poznać mężczyzn "w realu"?
Samotność w sieci. Miłość też
Na to ostatnie pytanie odpowiadają naukowcy. Michael Rosenfeld ze Stanford University i Reuben J. Thomas z University of New Mexico przeprowadzili badania, z których wynika, że 40 proc. dorosłych, heteroseksualnych Amerykanów poznało partnera/partnerkę w sieci. Dla par LGBTQ ten odsetek jest jeszcze wyższy – 60 proc. Szanse, że miłość życia (albo sezonu) przedstawi ci najlepsza przyjaciółka, z roku na rok spadają. W 1995 roku przez wspólnych znajomych poznawało się 33 proc. par. W 2017 roku zaledwie 20 proc.
Zobacz także
Nic więc dziwnego, że Agnieszka, zamiast spotykać się ze znajomymi, woli siedzieć z drinkiem i telefonem na bulwarach nad Wisłą. Tinder i Badoo dają większe szanse na znalezienie "tego jedynego" niż koleżanka z pracy. Na internetowe randki chodzą wszyscy.
Wieczorek taneczny dla samotnych hipsterów
Gdy palec boli od przesuwania w prawo (choć to ponoć taktyka preferowana przez mężczyzn, bo to oni częściej dają serduszka każdej kobiecie podetkniętej przez aplikację, a dopiero potem robią selekcję), Agnieszka idzie potańczyć. Ale na parkiecie również przyświeca jej nadrzędny cel: znaleźć partnera. – Jedna z warszawskich knajp organizuje imprezy "Lato mija, a ja niczyja". To takie trochę ironiczne. Bo wiadomo, że jak człowiek powie ironicznie, że jest samotny, to trochę mniejszy obciach – dziewczyna stara się zaprezentować ironię, o której mówi, ale z marnym skutkiem.
Na potańcówki nad brzegiem Wisły chodzi od ubiegłego lata. – Niestety, to impreza wakacyjna. W sierpniu była ostatnia, kolejne dopiero za rok. Ale do tego czasu kogoś sobie znajdę. Mam nadzieję – deklaruje Agnieszka.
Polacy wolą Badoo
Pocieszam ją danymi z amerykańskiego badania. – Mówisz, że 40 proc? No to przestaję czuć obciach z tytułu korzystania z aplikacji randkowych – śmieje się i pokazuje mi swój profil na Tinderze. Par nie brakuje. Otwarte konwersacje, umawianie się na randki. W sieci życie towarzyskie Agnieszki wrze. – Z Badoo korzystam, gdy mam ochotę na intensywniejszą znajomość. Wiesz, co mam na myśli? – pyta. Wiem.
Nie tylko Agnieszka latem szuka miłości (również tej fizycznej). Z raportu agencji Spicy Mobile wynika, że najpopularniejszą aplikacją randkową w Polsce (wśród użytkowników Androidów) jest właśnie Badoo. A najwięcej użytkowników korzysta z aplikacji w wakacje. Lipiec i sierpień to ogromny wzrost popularności.
Można to tłumaczyć wieloma rzeczami. Latem w Polsce w końcu mamy słońce, witamina D3 produkuje się na potęgę, mamy więcej energii i chęci do życia. Mamy też wobec tego życia mniejsze oczekiwania. Wakacyjny stan zawieszenia i pozornego braku zobowiązań sprawia, że chętniej "łączymy się w pary, kochamy się".
Intuicja podpowiada, że skoro lato sprzyja przygodnym związkom i powstawaniu trwalszych relacji, to dzieci najwięcej powinno rodzić się w okolicach kwietnia i maja. Tymczasem statystyki pokazują, że jest inaczej - szczyt urodzeń w Polsce przypada w grudniu. Powodów może być wiele. Być może w wakacje dajemy się ponieść emocjom, ale rozum także czuwa i nie zapominamy o antykoncepcji. A może jednak długie zimowe wieczory bardziej sprzyjają spędzaniu czasu w łóżku? A może to kwestia świątecznej, rodzinnej atmosfery i spontanicznie podejmowanych decyzji o zakładaniu tychże rodzin?
Męża szuka na kanapie
Pytam Agnieszkę o miłosny plan na resztę roku. – Wieczory będą coraz dłuższe, więc będę mogła bezkarnie siedzieć na kanapie i szukać tego jedynego. Wiem, że to brzmi desperacko. Ale gdy słyszę historie przyjaciółek, które biorą ślub z facetami poznanymi na Tinderze, mają dzieci, zakładają rodziny, to myślę, że może ja też kogoś tam znajdę. Znajdę sobie jakąś alternatywę dla wakacyjnych imprez tanecznych. Może zacznę chodzić na siłownię i tam kogoś poznam, wiesz, tak tradycyjnie. A że lato spędziłam sama? No trudno – kwituje z uśmiechem.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl